Joanna J., była prezeska Fundacji Pogotowie Teatralne, popełniała przestępstwa z chęci zysku. Z „premedytacją” i „zuchwałością”. W poniedziałek sędzia Sądu Rejonowego za wyłudzanie publicznych pieniędzy i fałszowanie dokumentów skazał ją na 2 lata i 3 miesiące więzienia.
Kobieta ma odsiedzieć wyrok.
– W tym przypadku nie może być mowy o zawieszeniu kary na czas próby – twierdzi sędzia Waldemar Jędrzejewski. – To byłoby jak przyzwolenie na popełnianie podobnych przestępstw przez innych.
Joanny J. nie było na ogłoszeniu wyroku. Do sądu przyszedł jedynie jej obrońca. Powiedział nam, że po uzyskaniu uzasadnienia orzeczenia na piśmie złoży apelację. Bo jego klientka konsekwentnie, przez cały czas trwania postępowania (czyli przez 5 lat), nie przyznawała się do popełnienia zarzucanych jej przestępstw.
To pierwotnie wszystkich zaskoczyło. Bo kiedy w 2012 r. wybuchła afera z Fundacją Pogotowie Teatralne, jej prezeska Joanna J. przyjęła inną strategię. Przyznając się do winy, zgodziła się na tzw. dobrowolne poddanie karze. Mówiło się wtedy, że prawdopodobnie zostanie skazana bez przeprowadzania postępowania sądowego na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat próby.
Sprawa więc mogła mieć zupełnie inny przebieg (a właściwie mogło jej w ogóle nie być). Ale z nieznanego powodu oskarżona nagle zmieniła zdanie. Nie zgodziła się na „dobrowolne poddanie się karze” i zażądała procesu. Wtedy też wycofała swoje wcześniejsze wyjaśnienia, w których przyznała się do popełnienia przestępstw. Wbrew jej intencjom są one nadal ważną częścią materiału dowodowego.
Cały artykuł w "Kurierze Szczecińskim", e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 4 kwietnia 2017 roku.
Tekst i fot. Leszek Wójcik
Na zdjęciu: Joanny J. nie było na ogłoszeniu wyroku. Do sądu przyszedł jedynie jej obrońca.