Brudziński zapowiada kampanię pozytywną

 

Mówienie o polexicie to dyrdymały - stwierdził minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński, lider listy Prawa i Sprawiedliwości w eurowyborach w okręgu zachodniopomorskie - lubuskie. Polityk objeżdża właśnie region. Z dziennikarzami spotkał się na szczecińskich Wałach Chrobrego. 

- Chcemy prowadzić kampanię pozytywną i zwracam się z takim apelem do wszystkich swoich głównych konkurentów: spierajmy się na pomysły, spierajmy się na pogramy i gdy już ewentualnie zasłużymy sobie na głosy mieszkańców, to tam, w Brukseli, w Parlamencie Europejskim, jako polska drużyna powinniśmy się przynajmniej starać jak najczęściej mówić jednym głosem, wspólnie zabiegać o polskie interesy, także interesy ziemi zachodniopomorskiej i ziemi lubuskiej. Spór jest istotą demokracji, oby tylko nie był sporem na werbalne kłonice, tylko właśnie  na pomysły - od takiej deklaracji zaczął minister. - Dla Prawa i Sprawiedliwości nasza obecność w Unii Europejskiej jest wartością. Chcę to podkreślić. Pewnie za chwilę znowu usłyszymy dyrdymały o polexicie, o tym, że PiS będzie chciało wyprowadzić Polskę z Unii. Nie tylko chcieliśmy ją wprowadzać, prowadziliśmy jako Prawo i Sprawiedliwość agitację przed wstąpieniem Polski do UE, ale chcemy w tej UE trwać, z takim przekonaniem, jakie przekazał lider naszej formacji, Jarosław Kaczyński. Powiedział, że to, co wolno Francji, Niemcom, Hiszpanom, musi być wolno Polsce, Litwie, Czechom czy Słowacji.

J. Brudziński odnosząc się do pytania, czy w UE będzie walczył "o lepszą jakość ciasteczek w Polsce", odparł, że jest rzeczą oczywistą, że niektóre towary, pozornie identyczne, mają lepszą jakość w Niemczech niż w Polsce - i dlatego celem jego formacji, jest aby konsument w naszym kraju miał prawo do produktów o takiej samej jakości, jaką mogą cieszyć mieszkańcy krajów zachodnich. Zapewnił także, po raz kolejny, że nie ma takiej możliwości, aby po ewentualnej wygranej nie przyjął mandatu europosła i pozostał na stanowisku ministra.

Jeden z dziennikarzy TVN zapytał go o stępkę w stoczni.

- W dużej mierze to, co obiecaliśmy mieszkańcom Pomorza Zachodniego w kampanii, udało się zrealizować. W porcie szczecińskim wzrosły przeładunki, za chwilę decyzja o pogłębieniu toru wodnego do 12,5 metrów - odparł polityk. -  Gdyby pan przejrzał materiały archiwalne, które również pańska stacja posiada, zobaczyłby pan, jak stocznia szczecińska wyglądała po 8 latach rządów naszych poprzedników, jaki mieli na nią pomysł. Wie pan, jakiego inwestora ściągnęli? Jeden to był inwestor z Kataru. Donald Tusk wspominał, że zjeździł pół świata, napracował się, ale stocznia będzie ratowana. Potem mówił, że będzie Gradowi głowę ścinał. Ani jej nie ściął, ani inwestor z Kataru się nie pojawił. Znaleźli innego: spółkę Kraftport. Zajmowała się ocieplaniem dwóch bloków w Bytomiu na Śląsku. Kapitał założycielski miała 5 tysięcy złotych. Następnie pojawił się inny inwestor, Złomrex. Inwestycja w stocznię polegała na tym, że cięli ciągi technologiczne. Jeden z największych inwestorów, jaki pojawił się w stoczni za rządów PO, to sklep jednego z dyskontów, bardzo popularnego. My konsekwentnie przywracamy życie zarówno stoczni "Gryfia", jak i stoczni szczecińskiej. Promy będą w Szczecinie budowane.

Na liście kandydatów PiS do europarlamentu w okręgu zachodniopomorskie - lubuskie znajdują się także m.in. minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, europoseł Czesław Hoc, poseł Michał Jach oraz radna sejmiku zachodniopomorskiego Małgorzata Jacyna-Witt.©℗

(as)

Fot. Dariusz Gorajski