Dopiero za dwa tygodnie Sąd Apelacyjny wyda wyrok w głośnej sprawie bratobójstwa na szczecińskich Gumieńcach. Prokurator wnosi o ponowne rozpoznanie sprawy, oskarżyciel posiłkowy o 25 lat dla oskarżonego a obrona o obniżenie kary wydanej w pierwszej instancji albo zwrócenie sprawy do Sądu Okręgowego.
Przypomnijmy - do tragedii doszło w nocy z 10 na 11 kwietnia 2014 roku. Zadając kilka ciosów nożem, 18-letni Piotr M. miał zabić swojego dużo starszego od siebie przyrodniego brata, Tadeusza M. Prokurator twierdzi, że młody mężczyzna próbował zatrzeć ślady przestępstwa. Dlatego m.in. przemeblował pokój, w którym zadźgał brata, wyrzucił nóż i zakrwawione przedmioty. Ciało najpierw ukrył na strychu budynku przy ul. Zabużańskiej a po upływie tygodnia przeniósł je do piwnicy. Tam zakopał pod podłogą i zalał betonem. Piotr M. miał jednak popełnić błąd. Opowiedział o tym co zrobił osobie, która po jakimś czasie powiadomiła o całym zdarzeniu policję. Postępowanie w tej sprawie zostało wszczęte kilka miesięcy po tragedii, 29 października 2014 roku.
Podejrzany został tymczasowo aresztowany. W toku śledztwa przyznał się do popełnienia zabójstwa i złożył obszerne wyjaśnienia. Zwrócił się nawet o samoukaranie, ale jego wniosek został przez sąd odrzucony. Na ławie oskarżonych zasiadł również Alexander Ł., który pomagał w przenoszeniu ciała i pozbywaniu się przedmiotów związanych z przestępstwem.
W kwietniu tego roku zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd uznał, że Paweł M. działał w obronie koniecznej, choć przekroczył jej granice. Kara: dziewięć lat więzienia. Prokurator i oskarżyciele posiłkowi zaskarżyli ten wyrok, domagając się surowszej kary.
W piątek odbyła się rozprawa apelacyjna. Prokurator wnosi o ponowne rozpoznanie sprawy, oskarżyciel posiłkowy o 25 lat dla oskarżonego a obrona o obniżenie kary wydanej w pierwszej instancji albo powrót sprawy do Sądu Okręgowego.
- Był konflikt między sprawcą i ofiarą na tle majątkowym. Obrażenia, jakie zadał oskarżony bratu wskazują na zamiar pozbawienia go życia. Nie jest więc możliwe przyjęcie, że mamy do czynienia z obroną konieczną - mówił prokurator.
- Konflikt był, nie da się tego ukryć. Ale Tadeusz M. był osobą mało przyjazną dla rodziny i otoczenia. Jak można mówić, że banalny konflikt pchnął jednego z braci do zabójstwa? To niepojęta argumentacja. Chodziło przecież o niewielkie pieniądze. Oskarżony bronił się przed napaścią brata - przekonywał mecenas Michał Domagała, obrońca Pawła M.
Jaki będzie wyrok szczecińskiego Sądu Apelacyjnego w tej sprawie, okaże się za dwa tygodnie - 18 listopada.
(dar, lw)
Fot. Robert STACHNIK