Problemy z pozyskaniem miejsc na pochówki ma sporo samorządów. W Kołobrzegu od lat poszukiwana jest lokalizacja na nową nekropolię. Istniejąca przy ul. św. Wojciecha w zasadzie nie może już być powiększana, a to z uwagi na pobliską zabudowę. Jeszcze przez kilka lat będą na niej grzebani zmarli, ale kiedyś możliwość ta dobiegnie końca. Z tego powodu miasto od dawna rozgląda się za całkowicie nową lokalizacją, być może nawet poza swoimi granicami.
Na koszalińskim cmentarzu, którego teren przedzielony jest wciąż eksploatowanymi torami kolejowymi, występuje podobny problem.
Miejsc grzebalnych zaczyna i tu brakować. Na szczęście nie ma kłopotu z jego powiększeniem. Na ostatniej sesji Rady Miejskiej podjęto uchwałę o przesunięciu granic nekropolii. Dzięki temu przybędzie jej 9 hektarów. Obecnie ma ich 39. Nie wiadomo na jak długo wystarczy dodatkowej powierzchni. Co roku w Koszalinie jest blisko 1700 pochówków. Na szczęście coraz więcej osób decyduje się na spopielenie zwłok swoich bliskich.
– Ponad 50 procent pochówków to są pochówki urnowe. Urny mogą być umieszczane zarówno w kolumbariach, jak i w grobach urnowych, a także mogą być dochowywane do już istniejących grobów ziemnych – przyznaje dyrektorka wydziału gospodarki komunalnej koszalińskiego Urzędu Miasta Bożena Bajdalska-Kurlanda.
Rozwiązany przynajmniej na jakiś czas problem zbyt małej powierzchni koszalińskiego cmentarza to nie jedyny, jaki spędzał sen z powiek jego administratorom. Osobnym jest komunikacja. W ślad za rozrastającą się nekropolią nie idzie poprawa dostępności do ruchu autobusowego. Zdaniem niektórych w pierwszej kolejności należy wyznaczyć dodatkowy przystanek. Z istniejącego, zlokalizowanego przy ul. Gnieźnieńskiej, trzeba przejść ponad kilometr, aby dostać się do oddalonych od niego wejść na nekropolię. Dla osób starszych i niepełnosprawnych to poważny problem. Mieszkańcy Koszalina chcą wierzyć, że szybko zostanie on rozwiązany. ©℗
(pw)
