Bogucki: „To nie Trybunał Konstytucyjny zerwał kompromis”

 

Rozmowa ze Zbigniewem Boguckim, radnym Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku Zachodniopomorskim

- W 2007 roku prezydent Lech Kaczyński mówił tak: „Jeżeli chodzi o sprawy związane z aborcją, to uważam, że osiągnięty 15 czy 14 lat temu kompromis jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam - nie wolno naruszać”. Ci, którzy bronią ostatniego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego o aborcji, postępują wbrew woli Lecha Kaczyńskiego, prawda?

- Spuścizna prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest dla mnie ogromnie ważna. Natomiast śp. prezydent Kaczyński mówił o kompromisie w kształcie, w jakim funkcjonował on ponad 10 lat temu. Kompromis nie został zerwany orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, ale przez praktykę stosowaną w ostatnich latach. Przesłanka eugeniczna, która w ramach owego konsensusu miała być absolutnym wyjątkiem, stała się wytrychem, który pozwalał rozszerzać aborcję na sytuacje, w których było to niedopuszczalne; wystarczało bowiem tylko podejrzenie niepełnosprawności dziecka, a nie stwierdzenie wad letalnych. Aż 40% aborcji wykonywanych w oparciu o przesłankę eugeniczną dotyczy dzieci z zespołem Downa, a tego kompromis nie obejmował. Nie ma więc rozdźwięku między tym, co mówił prezydent Lech Kaczyński, a obecnym stanowiskiem TK czy moim.

- Wszystkie badania pokazują, że Polacy w większości są za utrzymaniem kompromisu aborcyjnego. Jak się ma do tego decyzja Trybunału?

- Trybunał jest niezależnym sądem konstytucyjnym i powołany jest do oceny aktu prawnego z konstytucją, a nie do kalkulacji w kontekście społecznym czy tym bardziej politycznym. Trybunał miał oceniać sprawę pod kątem prawnym - i to uczynił. Co więcej, wyrok ten jest konsekwencją wcześniejszej linii orzeczniczej TK. W 1997 roku, gdy prezesem TK był prof. Andrzej Zoll, Trybunał także w zdecydowany sposób objął ochroną życie człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci. Prof. Andrzej Rzepliński, poprzedni prezes TK, mówił:„...jak byśmy próbowali to elegancko nazwać, aborcja jest zabójstwem”.

- Oponenci prawicy mówią, że Julia Przyłębska, obecna prezes, podjęła swoją decyzję, bo tak jej kazał lider Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. 

- To aberracja. Jeśli Trybunał byłby upolityczniony, to pewnie takiej decyzji by nie podejmował, ponieważ to decyzja niepopularna. Zatem gdyby kierować się tylko wyrachowaną kalkulacją polityczną, to nie było żadnych logicznych przesłanek, aby tę kwestię teraz podnosić. Sędziowie Trybunału podjęli decyzję zgodnie ze swoim sumieniem i zgodnie z prawem. I jeszcze ważna sprawa: termin posiedzenia w tej sprawie był wyznaczony o wiele wcześniej. Oczywiste jest, że nikt nie mógł wówczas planować „przykrycia” orzeczeniem dot. aborcji, sytuacji związanej z COVID-19, jak sugeruje opozycja.

- Protestujące kobiety pytają, dlaczego chcecie, aby były one jedynie inkubatorami dla martwych dzieci.

- To jest przewrotne postawienie tezy, które każe środowiskom broniącym życia przyjąć rolę kogoś, kto się tłumaczy. Sytuacja jest zero-jedynkowa. Jeśli życie zaczyna się od poczęcia, a nie sposób temu zaprzeczyć, to przerwanie ciąży jest zakończeniem tego życia, w przypadku aborcji - brutalnym. Domaganie się tzw. prawa do aborcji, to nic innego jak domaganie się prawa wyboru zabicia nienarodzonego dziecka. Z aborcji korzystają przede wszystkim mężczyźni, którzy nie chcą brać odpowiedzialności za swoje dziecko. Mam pełną świadomość złożoności sytuacji, dlatego jak najszybciej powinny zostać przyjęte rozwiązania legislacyjne, które wesprą kobiety w ich macierzyństwie oraz które przesłankę eugeniczną doprecyzują do takich przypadków, co do których będziemy mieli absolutną pewność, że dziecko nie będzie mogło samodzielnie żyć poza organizmem matki (wady letalne).

- I wtedy będzie można dokonać aborcji?

- Tak.

- Nie daje panu do myślenia skala protestów? To, co się dzieje na ulicach, robi wrażenie.

- Z jednej strony jest wzburzenie części społeczeństwa, która uznawała kompromis aborcyjny w tym kształcie, jaki został zawarty w latach 90., nie wiedząc, jak obecnie wygląda praktyka. Z drugiej strony mamy świadome działanie - temat aborcji jest wymierzony w rząd, w Kościół katolicki. Pod płaszczykiem hasła „Strajk kobiet” lewicowa ekstrema kłamliwie przedstawia sytuację, mówiąc np. o tym, że nie będzie można przerwać ciąży w sytuacji zagrożenia życia matki, albo że nie będzie teraz badań prenatalnych i w ten sposób świadomie podpala nastroje społeczne, w istocie zmierzając do zakwestionowania fundamentów, na których opiera się nasza cywilizacja. Jest dzika rozróba, której główne hasło to "Wyp...". Mamy akty ewidentnego barbarzyństwa, jak zakłócenie mszy. Na to nie decydowali się nawet komuniści! Mamy publicznie wypowiadane groźby i fizyczną agresję. Część elity posługuje się językiem kiedyś właściwym dla marginesu społecznego. Skala protestów jest duża, ale przypominam największą w wolnej Polsce demonstrację - była to demonstracja za życiem w latach 90., o wiele liczniejsza niż dzisiejsze wydarzenia. W Marszach dla Życia w Szczecinie bierze udział 20 tysięcy uczestników. Na Jasnych Błoniach było tylko kilkaset osób. Zauważam skalę obecnych protestów, nie lekceważę jej, ale nie możemy ulec złudzeniu, że mamy do czynienia z większością.

- Odwiedził pan protestujących na Jasnych Błoniach. Aby ich sprowokować?

- Absolutnie nie. Chciałem zobaczyć na własne oczy, jak wygląda zachowanie demonstrantów. Były tam kilkuletnie dzieci, ale nie przeszkadzało to uczestnikom, w tym pani profesor Uniwersytetu Szczecińskiego, w skandowaniu wulgarnych haseł. Stałem w okolicach pomnika Jana Pawła II. i nie ruszałem się stamtąd. To do mnie doszli protestujący, zaczęli mnie otaczać, napierać na mnie. Byli agresywni. Mam wszystko nagrane - widać, kto do kogo podchodzi, kto się z kim przepycha, kto zieje agresją.

- Czy rząd Zjednoczonej Prawicy obalą kobiety?

- Rząd jest zależny od woli Polaków. Póki co, rząd i prezydent mają kilkukrotnie odnowiony mandat w demokratycznych wyborach. Jeżeli komuś wydaje się, że w demokratycznym państwie władzę zdobywa się na ulicy, to się myli i nie jest demokratą. Zachowanie policji jest bardzo powściągliwe. Co pokazuje, że rząd reaguje z wielkim zrozumieniem dla sytuacji. Ale prawo musi być egzekwowane. Jeśli organizatorzy tych dzikich rozrób, nie pójdą po rozum do głowy, jeśli nie powstrzymają niszczenia mienia, napaści, państwo będzie musiało zadziałać z całą stanowczością.©℗

- Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał Alan Sasinowski

Fot. Dariusz Gorajski