Nie przyznaję się do winy - powiedział w środę w szczecińskim sądzie Bogdan K., kołobrzeski biznesmen, jeden z oskarżonych w aferze melioracyjnej. Prokuratura uważa, że przedsiębiorca dawał łapówki za korzystne dla niego rozstrzygnięcia przetargów. Co ciekawe, po tym, jak biznesmen nie zgodził się ze stawianymi mu zarzutami, już podczas składania wyjaśnień oświadczył, że dał łapówkę. Ale nie tę, o którą jest oskarżany, tylko inną - wymuszoną.
Prokuratura zarzuca Bogdanowi K. wręczenie łapówki ówczesnemu dyrektorowi w Zachodniopomorskim Zakładzie Melioracji i Urządzeń Wodnych, Tomaszowi P. To oskarżenie, podobnie jak dwa pozostałe, opiera się m.in. właśnie na zeznaniach Tomasza P., który sam ma wiele zarzutów o charakterze korupcyjnym.
- To absolutne kłamstwo, pomówienie ze strony pana P., w celu ukrycia swojej działalności, bo to on został przyłapany na braniu łapówek i ustawianiu przetargów - zeznawał biznesmen. - Tak naprawdę pan P. robił wszystko, abym nie wygrał tego przetargu. Opowiadał, że jest ustawiony. Ale gdy decyzję na moją korzyść podjęła Krajowa Izba Odwoławcza, to można było złożyć zażalenie do sądu, ale nikt takiego zażalenia nie złożył, co świadczy o tym, że moja spółka wygrała ten przetarg uczciwie. Wyjaśnienia P. to próba oczernienia mojej osoby.
W opowieści Bogdana K. dyrektor zakładu jest głównym czarnym charakterem afery melioracyjnej. Przedsiębiorca oskarża go to, że wymuszał na nim zatrudnianie wskazanych przez siebie podwykonawców. P. miał też go straszyć, że będzie mu naliczał kary umowne, jeśli nie uzyska żadnych korzyści z przetargów. Miał żądać 3 procent od wartości przetargów. Bogdan K. przekonywał także, że był jedynym człowiekiem, który przeciwstawiał się praktykom P.
- P. wymuszał na mnie dodatkową zapłatę dla podwykonawcy za niezrealizowane przez niego roboty - stwierdził Bogdan K. - Mówił do mnie: "Zniszczę cię. Jak nie będziesz się zachowywał właściwie, nie odbiorę od ciebie żadnych robót". Nie przez przypadek mówił o stu tysiącach złotych w kontekście robót realizowanych na jego budowie, chyba na dachu. Dla mnie to był jasny przekaz, że oczekuje łapówki. Wiedziałem, że dalej nie dam rady, jeżeli nie dam mu tego, czego oczekuje. Pierwsze 50 tysięcy złotych przekazałem mu chyba w jego gabinecie, wkrótce po tym przekazałem mu kolejne 50 tysięcy. Moim zdaniem pan P. pomawia mnie po to, żeby zataić to wymuszenie stu tysięcy złotych.
Dwa pozostałe zarzuty postawione biznesmenowi dotyczą korumpowania senatora Platformy Obywatelskiej Stanisława Gawłowskiego, ówczesnego wiceministra środowiska i sekretarza generalnego partii, z którym Bogdan K. od dwudziestu lat pozostawał w zażyłych, niemal rodzinnych stosunkach. Biznesmen miał dać politykowi 100 tysięcy złotych i apartament w Chorwacji. Bogdan K. mówił, że Gawłowski, tak jak jego inni znajomi, bywali w jego apartamentach w Chorwacji, płacąc 50 euro za dobę, ale z zakupem nieruchomości nie ma nic wspólnego. Kupili je teściowie pasierba polityka.
- Nigdy nie przekazywałem Gawłowskiemu żadnych pieniędzy na kampanię wyborczą ani nikomu innemu - dodawał Bogdan K. - To jest zwykłe oszczerstwo ze strony pana P., chęć zatuszowania swoich przestępstw. Pan P. mówi, że przekazałem Gawłowskiemu pieniądze gdzieś na jakimś parkingu. Jak wspomniałem: mieliśmy takie relacje i tak często się z nim spotykałem, że gdybym nawet miał mu przekazać jakieś pieniądze, to na pewno nie na parkingu.
Oskarżone w aferze melioracyjnej są 32 osoby, niektóre przyznały się do winy i złożyły wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Najbardziej znanym oskarżonym jest Gawłowski, który twierdzi, że padł ofiarą nagonki PiSu. Ma siedem zarzutów, w tym zarzuty korupcyjne. W związku z tą sprawą spędził trzy miesiące w areszcie. Teraz, podobnie jak inni oskarżeni, odpowiada z wolnej stopy. ©℗
(as)
Na zdjęciu: Senator Stanisław Gawłowski jest najbardziej znanym oskarżonym w aferze melioracyjnej. Z biznesmenem Bogdanem K., który według prokuratury miał wręczyć mu łapówkę, przez lata łączyły go bliskie relacje.
Fot. Ryszard PAKIESER (arch.)