„Udało się nam, daliśmy radę! Kiedy to do nas dotarło, wpadłyśmy sobie w ramiona. Dopiero teraz widać, ile dzieci, rodzin, ilu seniorów mieszka w sąsiedztwie. Wreszcie mają powód, aby wyjść z domów: świetne miejsce spotkań - „Bezpieczną przystań" - mówiły Edyta, Magda i Marta z grupy społeczników, dzięki którym w sobotę przy ul. Rugiańskiej w Szczecinie został otwarty jedyny w swoim rodzaju park lokalnej integracji.
Kolejce do „tyrolki" nie było końca. Wysoką wieżę statku szturmowały nawet dwulatki. W piaskownicy także seniorzy stawiali babki. A od malowania donic i sadzenia poziomek w ogrodzie społecznym małych i dużych zdołał oderwać tylko zapach rozgrzanego cukru i gromki okrzyk: „Wata działa!"
- Tu przez lata nie było nic - Edyta Warych pokazuje na teren, na którym teraz morze ludzi w różnym wieku bawi się na placu zabaw, pręży mięśnie na stanowiskach plenerowej siłowni, gra w piłkę na boisku lub w XXL warcaby i „Chińczyka" w ogrodzie społecznym, a też zajada się ciastami od przyjaciół Jakuba . - Nie było nawet piaskownicy czy huśtawki, do których można by zabrać dziecko. Ani też miejsca, w jakim można by spotkać się z innymi mamami czy spędzić czas z sąsiadami.
W tym czasie seniorzy rozpoczynają turniej tenisa stołowego. Natomiast istne oblężenie przeżywają smakowite ciasta, przygotowane przez przyjaciół Jakuba Znojka, który chcąc zapobiec tragedii i powstrzymać pijanego kierowcę sam stał się jego ofiarą. Dochód z nich wkrótce zasili konto przeznaczone na jego rehabilitację.
- Trzeba było trzech lat, żebyśmy wreszcie mieli takie swoje miejsce rekreacji. Już widać, że łączy nie tylko mieszkańców ul. Rugiańskiej, ale również pobliskich: Willowej, Druckiego-Lubeckiego, nawet nieco oddalonej ul. Ludowej. Fajnie patrzeć, jak ludzie tu zacieśniają więzi - mówi Marta Pakulska.
- Ależ tu teraz tętni życie! - dodaje Magdalena Zembrowska. - Pomyśleć, że jeszcze trzy lata temu siedzieliśmy zamknięci w mieszkaniach z oczami w ekranach telefonów i telewizorów. Jednak zebrałyśmy się, my - kobiety, żeby mocą pozytywnej energii zmienić ten zaniedbany zniszczony teren na dobre. I udało się!
Społeczna pasja to jedno. Jednak liczą się również finanse. O te zadbała miejscowa Rada Osiedla Drzetowo-Grabowo. „Daliśmy radę!" - mówi Łukasz Listwoń, jej przewodniczący. Choć przyznaje, że to było - z powodu pandemii i inflacji - nie lada wyzwanie.
Dla Barbary Markowskiej - również z miejscowej Rady Osiedla, która projekt „Bezpiecznej przystani" poprowadziła do finalnego sukcesu - najbardziej cenne było zaangażowanie samych mieszkańców. Bo rzadko się zdarza - jak wspomina - żeby tak chętnie i na każdym etapie aktywnie uczestniczyli w realizacji jakiegokolwiek przedsięwzięcia. A tu, nie odpuszczali. Z efektem, że czapki z głów!
Potrzeby i oczekiwania mieszkańców w ramy projektu „Bezpiecznej przystani", czyli międzypokoleniowego miejsca spotkań, włączył architekt Patryk Krupcała. Doświadczony realizacjami m.in. „Zielonych podwórek Szczecina" oraz projektów Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego, realizowanych np. przy ul. Witkiewicza i Mazurskiej.
- Ograniczały nas o tylko odległości od okien budynków oraz drogi. Oczywiście także budżet. Musieliśmy optymalizować koszty, więc na boisku nie zdołaliśmy ułożyć murawy z rolki oraz zamontować wyższych piłkochwytów. Natomiast wszystkie pozostałe elementy, o które zabiegali mieszkańcy, zostały włączone w poszczególne strefy rekreacji. Nawet huśtawka dla niepełnosprawnych - mówi architekt, który na uroczyste otwarcie skweru lokalnej integracji przy ul. Rugiańskiej 74-76 zabrał też swoje córki: Idę i Laurę.
Paula Biernacka obserwuje, jak jej 2,5-letni syn Tobiasz wspina się po pokładach statku - głównej i obleganej atrakcji placu zabaw.
- Jesteśmy zachwyceni wszystkim, co tu się zadziało. Dla syna oczywiście największym przebojem jest statek i łódka piaskownicy. Bo na „tyrolkę" jest jeszcze za mały. Przychodzimy tu codziennie, gdy tylko atrakcje skweru zostały udostępnione mieszkańcom. Tym bardziej nie mogło nas zabraknąć na dzisiejszym uroczystym otwarciu. Zamierzam jeszcze pokazać synowi część społecznego ogrodu. Niech zobaczy choćby jak rosną poziomki - mówi p. Paula.
Zanim dzieci zaczęły dodawać kolorów - w konkursie malowania - szarym donicom ogrodu społecznego, to część z aksamitek, lobelii i begonii, a też poziomek, sałat i pomidorów posadzili panowie: Robert Piotrowski i Rafał Pietrewicz. Dla obu ogrodnictwo jest pasją, choć żaden zawodowo się nim nie para. Jednak podjęli zobowiązanie, że każdą wolną chwilę przeznaczą na wspólne z sąsiadami i ich dziećmi pielenie, podlewanie, nawożenie… Licząc, że będą z tego owoce - może także przyjaźni.
Na mapie miejskich inwestycji w rekreację rejon Drzetowa-Grabowa przez lata był białą kartą. To się zmieniło zarówno za sprawą społeczników, miejscowej Rady Osiedla, jak i wsparciu Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego. Co przyznaje Łukasz Kadłubowski, miejski radny, któremu Szczecin zawdzięcza m.in. spektakularną rewitalizację Stawu Brodowskiego.
- Zjeżdżalnia i wspinaczka na wieżę statku, a też „tyrolka" to Filipa ulubione punkty „Bezpiecznej przystani" - o swym 3-letnim synu mówi radny, dodając: - Na tym osiedlu przestrzeni i możliwości jest dużo. Wystarczy spojrzeć na pobliskie bloki należące do Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom". Przy nich standardem jest betonowy plac lub asfaltowe mini boisko. Tyle że są zaniedbane i już nieatrakcyjne. Wystarczy odrobina dobrej woli, wysiłku i społecznej pasji, a uda się to zmienić z pożytkiem dla mieszkańców.
Jest więc szansa, że „Bezpieczna przystań" otworzy drogę dla budowy nowych terenów rekreacji i wypoczynku w tej części miasta. Choć nie tylko tam potrzeba atrakcyjnych miejsc lokalnej integracji szczecinian. ©℗
Arleta NALEWAJKO