Radca prawny z Lublina, Konrad Cezary Łakomy, wysłał petycję „w interesie publicznym” do prezydenta Szczecina w sprawie barszczu Sosnowskiego. Skorzystał z ustawy o petycjach wnosząc o „wprowadzenie i skuteczne wdrożenie programu usuwania” tej niebezpiecznej do zdrowia i życia ludzkiego rośliny. Dlaczego akurat zwrócił się do prezydenta naszego miasta?
– Dlatego, że Szczecin jest miastem mocno zagrożonym, a dowodem na to jest mapa w ogólnopolskim spisie powszechnym barszczu Sosnowskiego, przygotowana przez Wyższą Szkołę Ekologii i Zarządzania w Warszawie – wyjaśnia autor petycji i dodaje, że do zwalczania barszczu potrzebny jest konkretny plan w postaci programu.
Wiedzą o tym oczywiście miejscy urzędnicy, zajmujący się ochroną środowiska. Z barszczem Sosnowskiego walczy bowiem nie tylko Szczecin, ale także inne miasta w regionie. Czynią to zarówno za własne środki, jak i te które przekazuje im na ten cel Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Szczecinie, który corocznie przeznacza na to 300 tys. złotych. Okazuje się, że ta kwota nie jest do końca wykorzystywana. Wynika to ze zbyt małej ilości składanych wniosków i, być może, także z braku... programów do walki z barszczem. Bo posiadanie programu jest jednym z warunków pozyskania środków. Szczecin, i tu wracamy do wspomnianej petycji, taki program ma.
Wdraża go w życie głównie Zakład Usług Komunalnych, który w poprzednich latach wycinał „ogniska” barszczu, a także utylizował jego niebezpieczne pędy. Urzędnicy miejscy wspólnie z pracownikami ZUK przeprowadzili już także inwentaryzację i lokalizację barszczu na terenie miasta. Musi być ona oczywiście ciągle aktualizowana, bo ta niebezpieczna roślina potrafi się szybko „przenosić” w inne miejsca.
Zgodnie z prawem autor petycji otrzyma na nią odpowiedź w ciągu 30 dni. ©℗
(mos)