Większość przenosi się na działki, bo nie stać ich na lokum w mieście. Ale jest też mała grupa osób, która - po prostu - chce tak mieszkać, co więcej swoje mieszkania wynajęła innym. Tymczasem - zgodnie z prawem - nie wolno na stałe przebywać na terenie rodzinnych ogrodów działkowych.
Ile dokładnie osób zamieszkuje w altanach? Tego dokładnie nikt nie wie. Bo do przebywających tam przez cały rok, dołączają teraz, gdy coraz chłodniej, kolejne. Szacunki Okręgowego Zarządu Polskiego Związku Działkowców w Szczecinie mówią o ponad 2000 mieszkających w altanach, przy czym dane te dotyczą głównie stolicy województwa i Stargardu.
- W mniejszych miejscowościach takie sytuacje zdarzają się jednak sporadycznie - wyjaśnia Tomasz Olkuski, dyrektor OZ PZD. - Zauważamy, że tendencja jest wzrostowa, przy czym rzeczywiście są ogrody, gdzie skupiska mieszkających są większe niż gdzie indziej, jak chociażby w Bartoszewie czy na Wyspie Puckiej. Do końca kwietnia 2016 r. powinniśmy dostać bardziej sprecyzowane dane, musimy wysłać je do Warszawy, problem jest bowiem ogólnokrajowy. Choć prawo zabrania mieszkania na działce, to trudno komuś udowodnić, że rzeczywiście to robi, sprawy w sądzie potrafią się ciągnąć po 7-8 lat.
- Mamy wiedzę, gdzie kierowana musi być pomoc. Gdy na dworze zimno, bezdomne, bezradne osoby szukają schronienia, poszukując opuszczonych altan. To dotyczy zwłaszcza tych ogrodów, które usytuowane są na prawobrzeżu i w północnych dzielnicach miasta - przyznaje Joanna Wojtach, rzecznik straży miejskiej w Szczecinie.
O tym, że temat jest bardzo delikatny, mówi prezes ROD „Wyspa Pucka" Tadeusz Naworski.
- My akurat jesteśmy tym ogrodem, gdzie media działają przez dwanaście miesięcy. To oczywiście generuje różnego typu kłopoty z płatnościami, tak za prąd, jak i np. wywóz śmieci. Oficjalnie mieszkać nie wolno, ale proszę mi powiedzieć czy mogę wyrzucić mamę z dwojgiem dzieci? Jak mógłbym to zrobić? W dodatku na pewno zaraz zgłosiliby się do mnie dziennikarze. Szacuję, że w naszym ogrodzie na stałe przebywa ok. 90-100 osób.
- U nas woda wyłączana jest w ostatni weekend października, a włączana w drugi weekend kwietnia. Prąd natomiast jest przez cały rok. Formalnie nikt u nas nie mieszka, natomiast nieformalnie mamy osoby, które zdecydowały się na życie w altanie. Jednak nie dochodzą do mnie sygnały, aby były z tym jakieś problemy, tak jak i z tym, że teraz nie ma wody - twierdzi Tadeusz Pabisiak, prezes ROD „Malwa" w Szczecinie. ©℗
E. KOLANOWSKA