W piątek osiemdziesięciolecie śmierci Wincentego Witosa uczcił szef szczecińskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Krzysztof Męciński oraz działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przy okazji dowiedzieliśmy się o staraniach ludowców, aby w naszym mieście stanęło popiersie polityka, który przez historyków nazywany jest jednym z ojców polskiej niepodległości.
Kameralna uroczystość została zorganizowana pod dawną siedzibą szczecińskiego PSL-u w al. Wyzwolenia 73. Jej uczestnicy złożyli kwiaty. Pojawiły się sztandary ludowców.
- Wincenty Witos, przywódca ruchu ludowego, to jeden z nielicznych polityków w naszej historii, którego możemy nazwać mężem stanu. Był trzykrotnym premierem Rzeczpospolitej Polskiej. W najtrudniejszych momentach naszej historii sprostał swojemu zadaniu. Spełniał swoje obietnice. Został premierem Rządu Obrony Narodowej w najtragiczniejszym momencie wojny polsko-bolszewickiej - opowiadał Krzysztof Męciński.
Historyk zwrócił uwagę, że Wincenty Witos był samoukiem, nie skończył żadnej szkoły, ale dzięki zaufaniu, jakim cieszył się w społeczeństwie, w 1920 roku do polskiej armii udało się zmobilizować także chłopów. Co miało ogromne znaczenie.
- Gdyby całość społeczeństwa nie ruszyła do obrony dopiero co odzyskanej niepodległości, nie byłoby tego wielkiego zwycięstwa - podkreślał dyrektor szczecińskiego oddziału IPN-u. - Sama inteligencja, mieszczaństwo nie dałoby rady w tamtym czasie. Chłopi byli najliczniejszą częścią społeczeństwa.
I dodawał:
- Spór polityczny w okresie międzywojennym był nie mniej gorący niż w chwili obecnej. Wincenty Witos doznał osobistych krzywd - został skazany w procesie brzeskim, został aresztowany, musiał emigrować z Polski - ale zawsze w swojej działalności jego celem nadrzędnym była Polska. To jest lekcja dla nas wszystkich, dla naszej klasy politycznej - Polska jest najważniejsza niezależnie od naszych sporów politycznych czy osobistych urazów.©℗
Alan Sasinowski