Z dna oceanu wydobyto "czarną skrzynkę" statku "El Faro” rejestrującą parametry rejsu; pozwoli to być może ustalić, dlaczego statek zatonął - ogłosił Krajowy Zarząd ds. Bezpieczeństwa Transportu USA (NTSB). Na pokładzie statku, którego wrak odnaleziono na początku listopada 2015 roku, były 33 osoby, w tym pięciu Polaków. Wszyscy zginęli.
"El Faro" zatonął w pobliżu Bahamów na początku października 2015 roku. Po 10 miesiącach poszukiwań udało się wydobyć rejestrator parametrów rejsu, czyli odpowiednik czarnych skrzynek w samolotach.
Eksperci z NTSB uważają, że dzięki zarejestrowanym przez to urządzenie danym nawigacyjnym oraz rozmowom załogi uda się być może ustalić, co działo się na pokładzie 241-metrowego kontenerowca w ostatnich godzinach przed jego zatonięciem. Rejestrator zlokalizowano w spoczywającym na głębokości około 4,6 tys. metrów wraku już w kwietniu, ale dopiero w poniedziałek w nocy udało się go wydobyć dzięki zdalnie sterowanemu robotowi.
W maju komisja straży przybrzeżnej USA ujawniła, że kapitan Michael Davidson starał się uniknąć nadchodzącego sztormu, ale prawdopodobnie miał do dyspozycji nieaktualne dane meteorologiczne. Statek - mimo ostrzeżeń meteorologów - wypłynął 29 września 2015 roku z Jacksonville na Florydzie do San Juan na Portoryko. Został uszkodzony w wyniku uderzenia huraganu Joaquin i zatonął 1 października. Fale sięgały 15 metrów, a siła wiatru - 240 km/h. Z relacji załogi przed utratą łączności wiadomo, że statek miał nieczynne silniki, 15-stopniowy przechył, był uszkodzony i nabierał wody. Polacy, którzy płynęli na pokładzie "El Faro", należeli do ekipy pomocniczej.
Była to najtragiczniejsza katastrofa statku płynącego pod banderą USA od ponad 30 lat. (pap)