Podczas wakacyjnej wyprawy trafiłem do Triestu - portowego miasta, o wielkości mniej więcej pół Szczecina, położonego w pobliżu włosko-słoweńskiej granicy. I na tejże granicy witali turystów miejscowi aktywiści z ulotkami, agitującymi na rzecz przywrócenia Triestowi statusu wolnego miasta. Gdy zorientowali się, że akurat trafili na turystów z Polski, miny trochę im zrzedły i intensywność agitacji osłabła, niemniej prosili serdecznie, by nagłośnić w naszym dalekim kraju ich walkę w słusznej sprawie, co pewnie niewiele pomoże, ale po sprawiedliwości nastąpić powinno.
W ulotce napisano:
„Od 1947 roku Triest jest niezależnym, niepodległym państwem oraz międzynarodowym wolnym portem. Od 1954 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ powierzyła rządowi włoskiemu (NIE państwu Włochy, tylko rządowi włoskiemu) mandat do tymczasowego cywilnego zarządzania Triestem. Tymczasem rząd włoski łamie dane mu upoważnienie, oraz uniemożliwia Triestowi i innym państwom udział w zarządzaniu portem, w celu ukonstytuowania przekonania, że Triest należy do Włoch, a także w celu uniemożliwienia rozwoju portu morskiego w Trieście, działając na korzyść innych włoskich portów morskich, nad którymi faktyczną kontrolę sprawują organizacje mafijne."
Istotnie, przed II wojną światową Włochy sięgały dużo dalej na wschód, niż obecnie. Ponad sto kilometrów. W skład tego państwa wchodził cały półwysep Istria (teraz niemal cały chorwacki, w niewielkiej części słoweński) oraz wyspa Cres (teraz chorwacka). Sam Triest nie leżał na samym skraju Włoch, lecz był stolicą i centrum rozległego regionu na północnym brzegu Adriatyku. To zapewniało mu świetne warunki rozwojowe. Dominowała ludność włoska, ze sporymi mniejszościami słoweńską i chorwacką.
Po wojnie dopiero w 1947 roku osiągnięto, czy raczej: tylko podpisano porozumienie wyznaczające nową granicę włosko-jugosłowiańską. Jeden z jego punktów przewidywał utworzenie Wolnego Terytorium Triestu. O tym, w jak wielkim trudzie to porozumienie się rodziło świadczy fakt, że Terytorium to od razu podzielone zostało na dwie strefy – mniejszą z samym Treistem i większą drugą ciągnącą się kilkanaście kilometrów od granic miasta na wschód wzdłuż adriatyckiego wybrzeża. Tę drugą niemal od razu zajęła armia jugosłowiańska, a pierwsza pozostawała pod wojskową administracją angloamerykańską. Pokój był kruchy, na morzu stały naprzeciw siebie dwie wrogie flotylle i groziły podjęciem działań wojennych, a w Europie podnosiły się głosy, że nikt nie chce umierać za Triest.
Przez 10 lat po wojnie Jugosławia wciąż wysuwała żądania, by Triest związany z nią był unią, na co państwa alianckie i Włochy nie chciały się zgodzić, toteż Jugosławia wciąż odmawiała podpisania traktatu pokojowego.
Dopiero pod koniec 1954 r. w Londynie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Jugosławia zawarły porozumienie w praktyce kończące istnienie Wolnego Terytorium Triestu. Usankcjonowany został faktyczny jego podział. Miasto Triest zostało przyłączone do Włoch, przy czym Jugosławii zagwarantowano możliwość korzystania z tamtejszego portu, a reszta trafiła pod cywilną administrację Jugosławii, gdzie weszła w skład Słowenii i Chorwacji. I dopiero w 1975 roku w traktacie zawartym przez Włochy i Jugosławię podział ten został uznany za ostateczny.
Niemniej powojenne ustalenia z 1947 roku o utworzeniu Wolnego Terytorium Triestu formalnie nie zostały unieważnione, a tylko zastąpione innymi. I ten argument przywołują miejscowi – jaki ich nazwać? – separatyści, którym zamarzyło się powołanie w Europie nowego państwa i Wolne Miasto Triest.
Cóż, żadna to rewelacja ani wyjątkowa sprawa, akurat w hiszpańskiej Katalonii odbędzie się wkrótce referendum w sprawie autonomii tego regionu, niedawno w podobnej sprawie głosowała cała Szkocja. ©℗
Tekst i fot. Kazimierz Jordan
Na zdjęciu: Sam Triest jest bajkowo uroczym miastem, faktycznie zepchniętym na skraj włoskiego państwa i życia, wciąż zachował wielokulturowy charakter, z różnymi mniejszościami narodowymi, nawet serbską.