Wtorek, 05 listopada 2024 r. 
REKLAMA

W pięć dni do Kanady z polami lodowymi na trasie

Data publikacji: 11 sierpnia 2022 r. 10:32
Ostatnia aktualizacja: 11 sierpnia 2022 r. 13:09
W pięć dni do Kanady z polami lodowymi na trasie
Pożegnanie z załogą portu w Upernavik. Trzeci od lewej kpt. Grzegorz Węgrzyn. Fot. Grzegorz WĘGRZYN  

Nim odbił z nabrzeża grenlandzkiego portu Upernavik, aby skierować swój jacht w kierunku Kanady, przytrafiła mu się tajemnicza wizyta, o której w ostatniej relacji nie zdążył napisać.

– Przypłynęła grupa osób w służbowych mundurkach i pyta mnie, czy mówię po angielsku i czy jestem Polakiem, który płynie do Kanady bez papierów. Odpowiedziałem, że jestem Polakiem i że słabo mówię po angielsku. Poinformowali, że dostali cynk z Nome (miasto na Alasce – red.) o takim właśnie żeglarzu. Poprosili grzecznie o dokumenty. Po sprawdzeniu przeprosili i po zatankowaniu paliwa, żegnając się czule, odpłynęli – opowiada kapitan jachtowy Grzegorz Węgrzyn.

Okazało się, że była to międzynarodowa grupa złożona z Włocha, Greka, Hiszpana, a „czuwająca nad klimatem”.

– O co chodziło, do dzisiaj nie mam pojęcia. Po załatwieniu wszystkich spraw formalnych związanych z moim postojem oddałem cumy w gościnnym Upernavik – kontynuuje żeglarz.

Gdy autopilot nie daje rady

Przypomnijmy, że właśnie pokonuje on Northwest Passage (Przejście Północno-Zachodnie). W arktycznych wodach zamierza dopłynąć do Alaski jachtem „Regina R. II”. Najpierw jednak celem jest kanadyjska miejscowość Pond Inlet.

– Wiatr miałem niezbyt korzystny, ale za to słaby. Po kilku godzinach zaczął rosnąć do 5B i żegluga stawała się coraz trudniejsza. Rosnące fale nie pozwalały utrzymać kursu, autopilot nie dawał sobie rady – relacjonuje kapitan.

W efekcie – jak mówi – dochodziło do obrócenia jachtu wokół osi. Zachodzące słońce też dorzuciło swoje. Wszystko działo się około 40 mil morskich od Upernavik.

– Zacząłem się zastanawiać, czy nie zawrócić i poczekać na korzystniejszy wiatr – przyznaje. – Postanowiłem zaczekać do rana; być może w nocy coś się zmieni. Barometr wskazywał jednak co innego. Poleciał siedem kresek w dół. Zaryzykowałem jednak. Rano wiatr przysiadł, ale za to przyszły mgły. Jak nie sraczka, to przemarsz wojsk. Trzeba było i to przeczekać, nie było innej rady. Wrócić do Upernavik zawsze zdążę.

Jego decyzja okazała się trafna.

Następnego dnia pogoda się polepszyła, barometr ruszył w górę. jacht „Regina R. II” zaczął płynąć na zachód, w kierunku Kanady.

Taniec wśród lodowych pól

– Od Andrzeja (kpt. jacht. Andrzej Gryt), głównego meteo, dostałem informację, że mam na kursie ogromne pole lodowe i że muszę zmienić kurs na North. A na West mogę dopiero płynąć powyżej 73,46 N. Z lodem nie ma żartów, nie dyskutowałem – podkreśla.

Po dniu żeglugi po lewej burcie zobaczył pole lodowe. Ponieważ nie było mocno zagęszczone, spróbował się przebić. Z każdym jednak metrem robiło się ono coraz gęstsze.

– Widząc co się dzieje, wycofałem się z tego ryzykownego pomysłu i wypłynąłem na wolną wodę. Zajęło mi to kilka godzin. To było ostrzeżenie, że z lodem nie ma żartów – opowiada.

Przyjął kurs na West, wiedząc, że to jeszcze nie koniec. Przed dziobem pojawiło się następne pole lodowe, które udało się przepłynąć. A potem następne i  następne. Na szczęście nie były zagęszczone.

Nareszcie Pond Inlet

Na około 40 mil morskich od wejścia w Pond Inled (Kanada) woda była czysta od lodu. Arktyczny krajobraz dookoła dopełniały jedynie góry lodowe. Kilka razy musiał zmienić kurs, bo był zbieżny z ruchem tych białych olbrzymów.

– W niedzielę 7.08.2022 roku o godzinie 22.20 UTC (uniwersalny czas koordynowany) minąłem prawy trawers Cape Graham Moore – wejście w Pond Inlet – oznajmia nasz samotny żeglarz.

– Do rana płynąłem cieśniną do nowo wybudowanego portu, gdzie spotkałem zaprzyjaźniony szwajcarski jacht. Oni stali od wczoraj i też mieli przygodę z polami lodowymi. Zdążyli przez ten czas załatwić odprawę i beczkę z paliwem – relacjonuje.

– Po pięciu dniach żeglugi nawet nie poszedłem spać. Od razu i bez problemów załatwiłem swoje sprawy – kończy pierwszą relację po dopłynięciu do Kanady kapitan Grzegorz Węgrzyn. ©℗

(kl)

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Eko
2022-08-11 13:08:21
"Czuwający nad klimatem" - znamy takich i oby jak najdalej od nich :)

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA