Zgodnie z tradycją Święta Dziękczynienia Donald Trump skorzystał z przysługującego prezydentowi prawa łaski i oszczędził parę indyków, które w przeciwnym razie skończyłyby na świątecznym stole. Przy okazji zrobił parę żartów i aluzji do własnej sytuacji.
Tradycję ułaskawiania indyka przed Świętem Dziękczynienia zapoczątkował w 1989 r. prezydent George H.W. Bush.
Trump ostrzegł ułaskawione indyki – ważącego niespełna 18 kilogramów Peasa i 18,5-kilogramowego Carrotsa – że wprawdzie mogą spokojnie żyć do końca swoich dni, ale być może będą musiały odpowiadać na pytania kongresmenów Partii Demokratycznej, którzy od stycznia będą kontrolować Izbę Reprezentantów i zapowiedzieli dochodzenia w sprawie działań i kontaktów biznesowych prezydenta.
Biały Dom zorganizował internetowe głosowanie w sprawie tego, który z indyków ma być oszczędzony. Jak ujawnił Trump, zwycięzcą okazał się Peas.
– To było uczciwe głosowanie. Niestety Carrots odmówił uznania swojej porażki i zażądał powtórnego przeliczenia głosów, cały czas walczymy z Carrotsem. Ale powiem ci, Carrots, wynik się nie zmienił – żartował Trump podczas ceremonii, która odbyła się w Ogrodzie Różanym Białego Domu.
Ostatecznie ułaskawione zostały oba indyki. Zostaną one wysłane na uniwersytet Virginia Tech, gdzie trafią pod opiekę studentów weterynarii.
– Ostrzegłem je, że Demokraci z Izby Reprezentantów prawdopodobnie wyślą obu wezwania sądowe. Niestety nie mogę zagwarantować, że wasze ułaskawienia będą honorowane przez Dziewiąty Okręg – mówił Trump, co było aluzją do Sądu Apelacyjnego dla Dziewiątego Okręgu, który unieważniał niektóre z decyzji prezydenta.
Przechodząc na poważne tony Trump mówił, że "Święto Dziękczynienia to czas, by Amerykanie zebrali się razem w duchu miłości, zrozumienia, jedności i radości jak jedna dumna amerykańska rodzina". Dodał też, że wszyscy amerykanie łączą się w myślach z osobami dotkniętymi przez tragiczne pożary w Kalifornii.
(pap)
Fot. EPA