18-letni Niemiec pochodzenia irańskiego, najprawdopodobniej chory psychicznie, zastrzelił w piątek (22 lipca) w centrum handlowym w Monachium dziewięć osób, a następnie popełnił samobójstwo - poinformowała w sobotę policja. Napastnik działał prawdopodobnie w pojedynkę. Wśród ofiar nie ma Polaków - podało polskie MSZ za niemiecką policją.
Podczas strzelaniny 21 osób doznało obrażeń. 16 z nich jest nadal hospitalizowanych. Stan trzech rannych jest nadal ciężki. Wśród rannych są też dzieci, a wśród zabitych nieletni. 100 osób, które w czasie strzelaniny przebywały w budynku, objęto opieką psychologiczną.
- Podczas pościgu, w którym brały udział duże siły policyjne, około godz. 20.30, znalezione zostało ciało mężczyzny, który - jak wynika z dotychczasowego śledztwa - popełnił samobójstwo - powiedział szef policji w Monachium Hubertus Andra. Jego zdaniem był to poszukiwany. Jak dodał, informacje, że w przestępstwie uczestniczyły jeszcze inne osoby, nie potwierdziły się.
Śledczy ustalili, że napastnik najpierw strzelał w restauracji McDonald's, a potem w centrum handlowym, na terenie którego znajduje się ta restauracja. Później podjął próbę ucieczki. Napastnik strzelał z pistoletu, a nie - jak wcześniej podawano - z broni długiej.
Według Andry podejrzanym jest 18-letni Niemiec pochodzenia irańskiego mieszkający w Monachium. Szef policji sprecyzował później, że mężczyzna miał niemieckie i irańskie obywatelstwo. Mieszkał od dłuższego czasu w Monachium.
Andra podkreślił, że na obecnym etapie śledztwa nie można rozstrzygnąć, czy czyn był zamachem terrorystycznym - jak nazwał je prezydent Francji Francois Hollande - czy też raczej wybrykiem szaleńca.
- Nie możemy jeszcze nic powiedzieć o motywach. Na razie możemy mówić, że to była strzelanina. - zastrzegł komendant. Dodał, że władze nie widzą podobieństwa między piątkową strzelaniną a poniedziałkowym atakiem w pociągu pod Wuerzburgiem, gdzie 17-letni Afgańczyk zaatakował pasażerów i zranił pięć osób.
* * *
W sobotę nad ranem policja weszła do mieszkania w monachijskiej dzielnicy Maxvorstadt, gdzie według "Bilda" napastnik mieszkał z rodzicami.
- Mieszkał tuż obok mnie. Mój znajomy chodził z nim do szkoły, mówił, że był to raczej spokojny facet. Rozpoznał go na nagraniach wideo - cytuje "Bild" sąsiada. (pap)