Ekipy remontowe na granicy administracyjnej między Ukrainą a Krymem podłączyły poprzedniej nocy jedną z czterech zniszczonych wcześniej wybuchami linii energetycznych, które dostarczały prąd z ukraińskich elektrowni na okupowany przez Rosję półwysep. Uczestnicy blokady Krymu nie zezwalali na ich remont. Rosyjskie władze na Krymie zmuszone były więc do ogłoszenia stanu wyjątkowego.
Chersońska administracja obwodowa poinformowała, że linię o mocy 220 kW, która prowadzi z elektrowni wodnej w Kachowce na Dnieprze do znajdujących się w granicach Krymu zakładów chemicznych Tytan, podłączono do systemu energetycznego w godzinach nocnych. Na półwysep rzeczywiście popłynął prąd z ukraińskich elektrowni. Administracja w Chersoniu podkreśliła, że stało się to za zgodą uczestników blokady Krymu, prowadzonej przez Tatarów krymskich i m.in. członków nacjonalistycznego Prawego Sektora. Organizacja ta oświadczyła jednak wczoraj, że rezygnuje z udziału w blokadzie, gdyż nie zgadza się na wznowienie dostaw prądu na Krym, a krok ten nie został z nią uzgodniony.
- Uruchomienie dostaw energii na jednej z linii wysokiego napięcia, która bezpośrednio prowadzi do zakładów należących do proputinowskiego oligarchy Dmytra Firtasza, traktujemy jako kolejny antyukraiński krok obecnego reżimu – oświadczył Prawy Sektor. (pap)