Mistrzostwa świata w lotach narciarskich w marcu 2014 roku były ostatnimi zawodami, jakie czeski Harrachow gościł. Tamtejsza skocznia mamucia była początkiem kariery Adama Małysza i zawody na niej gromadziły zawsze tłumy kibiców z Polski, którzy przybywali tu przez przejście graniczne w Jakuszycach. Z naszego regionu także.
Od tego czasu nie odbywają się na niej żadne zawody, bo skocznia coraz bardziej niszczeje. Dziś możemy tu jedynie przyjechać, by zimą pojeździć na nartach, a latem wjechać wyciągiem (obecnie w konserwacji) na szczyt Čertovej Hory i podziwiać widoki. Wyciągiem jedziemy wzdłuż skoczni, na której 18 lat temu Adam Małysz rozpoczął okres „małyszomanii”. Tyle tylko, że z wyciągu skoczni już nie widać, gdyż całość zarosła samosiejkami.
Niestety, skoki narciarskie nie są już popularnym sportem w Czechach i nikt nie kwapi się na wyłożenie pieniędzy na remont, który według szacunkowych danych pochłonąłby ok. 40 mln zł. Na razie nie wygląda na to, aby najlepsi skoczkowie świata jeszcze kiedykolwiek tu zajrzeli.
Stojąc pod skocznią widać doskonale połamane deski zeskoku. Pierwszy raz załamały się pod ciężarem ratraka, a teraz niszczeją coraz bardziej. Skocznia została zamknięta m.in. z powodu przestarzałych i skorodowanych konstrukcji, które zagrażają zdrowiu osób korzystających z niej. Operatorzy tych obiektów stwierdzili, że nie chcą podejmować zbędnego ryzyka. Jak wykazują raporty i badania, przedłużanie żywotności czy planowanie modernizacji jest ekonomicznie bezzasadne. Bo wpływy z biletów to za mało, by pokryć koszty remontu mamuta.
Dwa lata temu powstała społeczna akcja ratowania skoczni, na wsparcie której zdecydowali się m.in. Adam Małysz, Jakub Janda, Dalibor Motejlek oraz Pavel Ploc. Partnerami projektu została również pobliska Szklarska Poręba, gdzie można było spotkać plakaty zachęcające do udziału w niej (czytaj: partycypowaniu finansowym). Teraz wszyscy o modernizacji zapomnieli, a skocznia niszczeje coraz bardziej, o czym można przekonać się na samym jej dole, gdzie widać rdzewiejącą i połamaną skrzynkę z elektryczną rozdzielnią.
Tekst i fot. Mirosław KWIATKOWSKI