Szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani otrzymał list liderów frakcji politycznych PE ws. wypowiedzi wiceszefa PE Ryszarda Czarneckiego nt. europosłanki Róży Thun. "Przewodniczący Tajani odniesie się do tego listu" - podało źródło w PE.
W czwartek (11 stycznia) liderzy czterech grup politycznych europarlamentu - Manfred Weber (EPL), Gianni Pittella (S&D), Guy Verhofstadt (ALDE) i Philippe Lamberts (Zieloni) - napisali list do szefa PE Tajaniego, domagając się odwołania Czarneckiego w związku z jego wypowiedzią o Róży Thun (PO).
- W informacji opublikowanej na blogu 4 stycznia 2018 r. wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki posunął się daleko, porównując naszą koleżankę Różę Thun do szmalcownika - piszą w liście, który opublikował Verhofstadt. Wskazują, że Czarnecki w tej sprawie "odmówił przeprosin" w wywiadzie radiowym udzielonym 5 stycznia. Liderzy grup PE słowa Czarneckiego nazwali "niedopuszczalnymi i poniżającymi".
- Te uwagi przekraczają granice dyskursu politycznego, na poziomie osobistym i instytucjonalnym. Zajadłe ataki, mające zdyskredytować szanowanych europosłów, którzy bronią europejskich wartości, stały się codziennością, w szczególności po przyjęciu w listopadzie 2017 r. rezolucji na sesji plenarnej na temat sytuacji w Polsce, gdy portrety sześciu europosłów PO zawisły w Katowicach (na szubienicach); ten atak po raz kolejny przekroczył granicę - napisali w liście.
Chcą, żeby szef PE zastosował wobec Czarneckiego "sankcje zgodnie z zasadami praworządności PE". Wskazują na art. 21 regulaminu PE, który mówi o możliwości odwołania europosła ze sprawowanego stanowiska.
- Trudno sobie wyobrazić, że z takim stanowiskiem i postawą wobec kolegów Czarnecki nadal reprezentuje, jako wiceprzewodniczący, Parlament Europejski i Pana - napisali, zwracając się do szefa PE.
Weber napisał też na Twitterze, że "komentarz Ryszarda Czarneckiego pod adresem Róży Thun przekracza granice politycznego dyskursu".
- Nie godzimy się, by taka osoba reprezentowała Parlament Europejski - zaznaczył lider EPL.
* * *
Czarnecki udzielił wywiadu portalowi niezalezna.pl 3 stycznia. Powiedział w nim: "Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek". Wypowiedź ta potem została opublikowana na jego blogu.
(pap)
Fot. Facebook/Ryszard Czarnecki