Premier Rosji oświadczył, że "Polacy oblewają chemikaliami jabłka wysyłane na eksport, a sami jedzą te dobre".
Dmitrij Miedwiediew powiedział to wizytując w Kraju Krasnodarskim gospodarstwo uprawiające nowe odmiany rosyjskich jabłek, gruszek i brzoskwiń. Celem wizyty było pokazanie, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie.
Według wielkonakładowego dziennika "Moskowskij Komsomolec" dyrektor krasnodarskiego gospodarstwa Jewgienij Jegorow, oprowadzając Miedwiediewa, dowodził wyższości jabłek rosyjskich nad tymi z Polski. - Nasze pachną i mają zupełnie inny smak - ocenił i wyjaśnił: "Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej".
- Na 24 dni przed zbiorem w ogóle wstrzymujemy opryski, a oni świeżo zerwane owoce natychmiast zanurzają w roztworze chemicznym. Mówiłem im: "co wy robicie?", a oni: "przecież to nie my będziemy je jeść" - przytacza "Moskowskij Komsomolec" słowa Jegorowa.
Gazeta zauważa, że Miedwiediew "ochoczo go poparł": "A teraz my też nie będziemy!". Dziennik przekazuje, że "gwoli sprawiedliwości" premier dodał: "to jabłka wysyłane na eksport Polacy oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre".
***
W sierpniu 2014 roku Moskwa wprowadziła zakaz importu żywności z państw Unii Europejskiej, a także z USA, Kanady, Australii i Norwegii, tj. krajów, które nałożyły sankcje na Rosję w związku z jej zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie. Mimo embarga służby graniczne często zatrzymują duże ilości mięsa, serów, owoców, warzyw oraz innych produktów, których import jest zakazany. Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami.
(pap)
Fot. Robert Wojciechowski