Podobnie jak miliony Amerykanów prezydent Barack Obama uczcił w piątek minutą ciszy pamięć ofiar zamachów z 11 września 2001 r.
Prezydent wraz z żoną Michelle wziął udział w skromnej uroczystości w ogrodach Białego Domu, nad którym flagę opuszczono do połowy masztu. Towarzyszyli mu współpracownicy, w tym doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego Susane Rice.
Minuta ciszy zapanowała tam - oraz wielu innych miejscach USA - dokładnie o godzinie 8.46 czasu lokalnego, bo właśnie o tej godzinie pierwszy z porwanych samolotów 14 lat temu uderzył w gmach World Trade Center w Nowym Jorku. W zamachach z 11 września w Nowym Jorku i Waszyngtonie zginęło blisko 3 tys. osób.
"Czternaście lat po zamachach terrorystycznych z 11 września, czcimy pamięć tych, których straciliśmy. Oddajemy hołd tym, którzy służą krajowi, by zapewnić nam bezpieczeństwo. Jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek" - napisał Obama na Twitterze.
W Nowym Jorku tradycyjna ceremonia odbyła się w miejscu, gdzie stały dwie wieże WTC, w obecności burmistrza Billa de Blasio i jego dwóch poprzedników: Rudolpha Giulianiego i Michaela Bloomberga. Po minucie ciszy wyczytano nazwiska wszystkich ofiar zamachów. W Pentagonie minister obrony Ashton Carter złożył wieniec z białych kwiatów w miejscu, w które uderzył jeden z czterech samolotów porwanych przez terrorystów. Na fasadzie budynku wywieszono tam amerykańską flagę ogromnych rozmiarów. W Shanksville w Pensylwanii, gdzie na ziemię spadł czwarty porwany samolot (jego celem miał być prawdopodobnie Kapitol) zainaugurowano muzeum i miejsce pamięci.
(pap)
Na zdjęciu: Róża wetknięta w miejscu, gdzie stały kiedyś dwie wieże WTC, a teraz na pamiątkowych płytach wymienione są nazwiska ofiar. W tle One World Trade - wieżowiec, który powstał w miejsce biurowców.
Fot. EPA/JUSTIN LANE