Powyborcza mapa Niemiec jest czarna. Tylko gdzieniegdzie przebija kolor czerwony, troszkę bordowy, a w zaułku południowo-wschodnim, w Saksonii przy granicy z Polską – niebieski.
Czarny kolor pokazuje, że w zdecydowanej większości okręgów wyborczych batalię wygrali chadecy i Angela Merkel. Czerwony kolor to socjaldemokraci z wciąż niespełnionym Martinem Schulzem, bordowy – to Lewica z bojową pięćdziesięciolatką Sandrą Wagenknecht, a niebieski – Alternatywa dla Niemiec (AfD) z buńczucznym Alexandrem Gaulandem, politologiem, prawnikiem i dziennikarzem, który kilkanaście lat temu reemigrował z zachodnich landów do Saksonii, opuszczając przy okazji szeregi CDU. Ma 76 lat i jest oficjalnie wiceprzewodniczącym partii, której oficjalnie przewodzi młoda, ładna i zdecydowana Fauke Petry, też z Saksonii. Na mapie nie ma koloru żółtego i zielonego; liberałowie i ekolodzy nie wygrali w żadnym okręgu, choć do Bundestagu weszli.
Stworzy go 709 posłów – wyjątkowo wielu. Chrześcijańscy demokraci (CDU/CSU) będą mieli 246 posłów, socjaldemokraci – 153, AfD – 94, liberałowie – 80, Lewica – 69, Zieloni – 67. Przy okazji warto przypomnieć, że w Bundestagu nie ma stałej liczby miejsc, co wynika z niemieckiej ordynacji. Głosuje się tam na listy partyjne i bezpośrednio na konkretnych kandydatów. Liczba posłów zależy od tego, ilu kandydatów z list bezpośrednich zdobędzie fotele.
Cały artykuł w „Kurierze Szczecińskim”, e-wydaniu i wydaniu cyfrowym z 28 września 2017 r.
Bogdan Twardochleb
Na zdjęciu: Uśmiech bardzo się przyda Angeli Merkel w tej kadencji...
Fot. PAP