Bataliony NATO, które będą stacjonowały na wschodniej flance, muszą mieć nie tylko karabiny i flagi, ale m.in. zdolności wywiadowcze i rozpoznawcze, broń przeciwpancerną, przeciwlotniczą, czołgi i artylerię. W przeciwnym razie będą pokazem słabości wobec Putina - mówi PAP ekspert Ian Brzezinski.
"Diabeł tkwi w szczegółach" - tak na pytanie o to, czy cztery dodatkowe bataliony NATO w Europie Środkowo-Wschodniej będą mieć rzeczywiste zdolności odstraszania, odpowiada Brzezinski, ekspert ds. międzynarodowych i wojskowych Atlantic Council.
"Jeśli te bataliony, które są niewielkimi jednostkami, będą posiadały jedynie żołnierzy piechoty z karabinami i flagami, nie będą miały wystarczającej siły odstraszania. Będą de facto pokazem słabości wobec Putina" - ocenia.
"Jednak jeśli będą to bataliony posiadające silne zdolności bojowe, wywiadowcze i rozpoznania, zdolności obrony przeciwlotniczej, broń przeciwpancerną, artylerię, być może czołgi, jeśli będzie to połączone z integracją planów działania na wypadek wojny NATO i tych państw, w których będą rozmieszczone bataliony, jeśli będą rzeczywiste możliwości wzmocnienia tych czterech batalionów przez NATO, wtedy będzie to wiarygodne odstraszanie" - wyliczał Brzezinski.
Ekspert wymienia sześć czynników, które zadecydują o sile dodatkowych oddziałów NATO. "Pierwszym jest to, czy mają ISR, czyli Intelligence Surveillance Reconnaissance Assets (zdolności wywiadowcze i rozpoznawcze). To niezbędne, żeby przezwyciężyć przewagę odległości, jaka mają Rosjanie. Muszą mieć ISR, żeby złagodzić niebezpieczeństwo nagłego ataku, tak, żeby otrzymać ostrzeżenie z wyprzedzeniem" - zaznaczył.
"Druga rzecz - muszą mieć pewną obronę przeciwlotniczą, żeby radzić sobie z rosyjskimi samolotami i rosyjskimi pociskami, które są ważnymi elementami rosyjskiej doktryny wojskowej. Po trzecie, te bataliony, choć są niewielkie, muszą być najeżone bronią przeciwpancerną, także czołgami i artylerią. Nie po to, żeby pokonać takiego agresora, jakim jest Rosja, ale żeby spowodować znaczne straty po stronie agresora. To klucz do odstraszania" - podkreślił Brzezinski.
Czwartym czynnikiem, jak mówi ekspert, jest integracja planów działania na wypadek wojny NATO z planami państwa, w którym stacjonuje dany batalion. "To wzmacnia zdolności bojowe tych oddziałów. Po piąte, musi istnieć gotowość i rezerwy, żeby wzmocnić te cztery bataliony we właściwym czasie. Wreszcie, dowódcy NATO muszą mieć prerogatywy, żeby uruchomić zasoby i zdolności bojowe NATO we właściwym czasie w reakcji na rosyjską prowokację albo agresję, ponieważ może zabraknąć czasu na zorganizowanie spotkania Rady Północnoatlantyckiej. Te sześć elementów jest niezbędnych, żeby te siły miały zdolności odstraszania wobec rosyjskiej agresji" - powiedział.
"Jest wiele rzeczy, które Sojusz musi zrobić, by móc szybko przemieszczać swoje siły z punktu A do punktu B. W tym przypadku z zachodniej Europy na wschodnią flankę, czy to do Polski, czy do państw bałtyckich. Są wymagania logistyczne, dyplomatyczne. Dlatego musi powstać coś na kształt +militarnej strefy Schengen+" - uważa.(PAP)