Kacper Ziemiński, który w tym roku był dwa razy operowany, został piąty raz mistrzem Polski w żeglarskiej klasie Laser Standard.
- W Pucku pływałem bez większych oczekiwań, bo trochę mnie pokroili, a ponadto prowadzę firmę meblarską - przyznał żeglarz SEJK Pogoń Szczecin.
Pierwszy złoty medal w klasie Laser Standard Ziemiński wywalczył w 2013 roku w Gdańsku i w Pucku po raz piąty z rzędu stanął na najwyższym stopniu podium. Ten tytuł reprezentant SEJK Pogoń Szczecin zapewnił sobie dopiero w ostatnim wyścigu medalowym.
- Muszę przyznać, że ten sukces przyszedł mi z największym trudem, ale jednocześnie sprawił najwięcej satysfakcji. W zeszłym roku, po igrzyskach olimpijskich w Rio, rywalizowałem w mistrzostwach Polski na świeżości, jednak byłem w gazie i wygrałem bez większych problemów. To był mój ostatni start i dlatego teraz przyjechałem do Pucka bez większych oczekiwań, ale z nastawieniem, aby te zawody sprawiły mi jak najwięcej radości - powiedział.
27-letni żeglarz zmagał się w tym roku ze sporymi problemami zdrowotnymi. Przeszedł bowiem dwie operacje – w lutym więzadeł krzyżowych, a w maju wyrostka robaczkowego.
- Trochę mnie ostatnio pokroili. Pierwsze problemy z kolanem pojawiły się w zeszłym roku na wiosnę. Podczas zawodów Pucharu Świata we francuskim Hyeres naderwałem wiązadło krzyżowe, ale noga specjalnie nie bolała i zabieg nie był konieczny. Na początku roku, grając w piłkę, całkowicie je zerwałem i w lutym przeszedłem pierwszą operację, a kiedy się wylizałem, przyplątał się wyrostek robaczkowy. I z tego powodu nie wystartowałem w maju w Krynicy Morskiej w Pucharze Polskiego Związku Żeglarskiego - dodał.
W mistrzostwach Polski najlepszy w ostatnich latach zawodnik w klasie Laser Standard rywalizował na pożyczonym sprzęcie.
- Z pomocą przyszedł mi trener kadry Robert Siluk oraz związek. Do Pucka przyjechałem dwa dni przed regatami przetestować łódkę i tak wyglądały moje przygotowania do tych regat - stwierdził.
Trzykrotny olimpijczyk, w Pekinie w 2008 roku startował w klasie 470, a cztery lata później w Londynie oraz rok temu w Rio de Janeiro rywalizował w klasie Laser Standard, postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę.
- To jest definitywny koniec, bo nie zamierzam już brać udział w eliminacjach do kolejnych igrzysk. Swoje w życiu wypływałem, a teraz chcę poświęcić się pracy i rodzinie. Mamy synka, a z żoną myślimy także o drugim dziecku - zdradził.
Ziemiński nie zamierza jednak rezygnować ze startów na krajowych akwenach i rywalizacji z młodszymi zawodnikami.
- Można się mnie spodziewać, chociażby w przyszłym roku w maju na Pucharze PZŻ w Krynicy Morskiej. Kocham ten sport i nawet kiedy nie trenuje się na co dzień, nie wyklucza to z udziału w regatach. Oczywiście jeśli pływa się w tak trudnych warunkach, jakie mieliśmy w Pucku to wyraźnie odczuwa się braki w przygotowaniach oraz w opływaniu - skomentował.
Zamiast żeglarstwa gros czasu zawodnikowi szczecińskiego klubu zajmuje obecnie praca zawodowa. Razem z bratem prowadzi on w Sępólnie Krajeńskim firmę produkującą meble z litego drewna.
- Kontynuujemy rodzinne tradycje, bo tę działalność zapoczątkował dziadek, po nim schedę przejął nasz tata, a teraz dzieło prowadzą wnuki. Zatrudniamy 120 osób, a 95 procent mebli idzie na eksport - podsumował Ziemiński. (pap)