Świt Skolwin - Pogoń II Szczecin 2:0 (1:0); 1:0 Kołodziejski (30 karny), 2:0 Kołodziejski (75 karny).
W III-ligowych szczecińskich derbach piłkarze Świtu Skolwin pokonali dwoma golami zespół rezerw grającej w ekstraklasie Pogoni. W północnej dzielnicy naszego miasta pojedynek ten wywołał wielkie zainteresowanie kibiców, którzy pobili stadionowy rekord, tworząc blisko 800-osobową widownię. Wszystkie miejsca siedzące zostały zajęte, a kibice siedzieli i stali, gdzie tylko mogli.
Na trybunach była duża grupa szalikowców granatowo-bordowych z transparentem: „W Szczecinie jest tylko Pogoń". Miejscowi fani w barwach biało-niebieskich wywiesili zaś duży baner: „Duma Dzielnicy". Do większych antagonizmów między kibicami na szczęście nie doszło, w czym zasługa sprawnie prewencyjnie działających służb porządkowych i policji.
Przez większą część spotkania boiskowe warunki dyktował lider tabeli ze Skolwina, stwarzając sobie wiele sytuacji podbramkowych, z których zdobył dwie bramki po rzutach karnych. Pierwsza jedenastka podyktowana została gdy Kuzko sfaulował Krawca, a drugi strzał z 11 metrów odgwizdany został gdy Walków został nieprzepisowo zaatakowany przez bramkarza Bursztyna.
Dwukrotnie celnym egzekutorem rzutów karnych okazał się obrońca Kołodziejski, który w tym sezonie ma już na swym koncie dziewięć celnych trafień (osiem z karnych) i dzięki temu został liderem w tabeli III-ligowych snajperów.
Świt był bliski jeszcze wyższego zwycięstwa, lecz dwukrotnie tzw. stuprocentowych okazji nie wykorzystał Ortel. Portowcy także próbowali atakować, ale czystych pozycji strzeleckich praktycznie nie mieli.
Ciekawostką jest fakt, że na trenerskich ławkach zasiedli naprzeciwko siebie dwaj szczecińscy szkoleniowcy, wywodzący się z SALOS-u: Paweł Ozga (Świt) i Paweł Sikora (Pogoń II). Tym razem górą był ten pierwszy. Prowadzona przez niego drużyna wygrała już siódmy mecz z rzędu i zasłużenie lideruje w tabeli.
Elana Toruń - Energetyk Gryfino 1:0 (0:0); 1:0 Górka (73).
Torunianie mają w tym sezonie II-ligowe aspiracje, więc na stadionie było sporo głośno dopingujących miejscowych kibiców, którzy stworzyli specyficzną, gorącą atmosferę, ale gryfinianie nie poddali się tej presji i długo toczyli z rywalami wyrównaną walkę. Jedynego gola, który przesądził o ich porażce, stracili dopiero w końcówce, po przypadkowej akcji; po wrzucie z autu i nieoczekiwanym rykoszecie.
- Rozegraliśmy dobry mecz i choć Elana była nieco lepsza, posiadając optyczną przewagę i zagrażając nam szczególnie po stałych fragmentach gry, to jednak mieliśmy realne szanse na remis, a może nawet wygraną, bo stworzyliśmy kilka bardzo dobrych pozycji podbramkowych, jak choćby po strzałach Lipki czy Łazarza - powiedział trener Energetyka Łukasz Cebulski. - Torunianie też mieli groźne okazje, w tym strzał w poprzeczkę, a najbardziej boli, że przegraliśmy po tak kuriozalnym golu...©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser