Czwartek, 25 lipca 2024 r. 
REKLAMA

Snooker. Zachęta z telewizora (ROZMOWA)

Data publikacji: 26 października 2016 r. 14:21
Ostatnia aktualizacja: 26 października 2016 r. 14:21
Snooker. Zachęta z telewizora (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Pawłem Rogozą, którego pasją jest snooker

O MŁODYM szczecinianinie Pawle Rogozie, pisaliśmy już niejeden raz na naszych łamach, choć zajmuje się on sportem dość mało znanym, jakim jest snooker. Podczas minionego weekendu zawodnik odniósł kolejny sukces, zdobywając brązowy medal w młodzieżowych mistrzostwach Polski do lat 21.

Jak wyglądały mistrzowskie zmagania?

– W klubie Snoker.Zone w Konstancinie-Jeziornej niedaleko Warszawy stawka rywali nie była może zbyt liczna, ale poziom był dobry. Stanąłem na najniższym stopniu podium, ale mam dopiero 20 lat, więc za rok jeszcze będę mógł zagrać w młodzieżowych mistrzostwach, więc będzie szansa, by walczyć o jeszcze lepsze miejsce.

Skąd wzięło się zainteresowanie snookerem?

– Z telewizyjnych transmisji, które oglądałem z lubością i sam chciałem spróbować swych sił w tym sporcie. W 2009 roku, jako 13-latek udałem się do szczecińskiego klubu Freeball, mieszczącego się na osiedlu Słonecznym przy ulicy Struga. Na początku czułem się trochę nieswojo, bo kluby bilardowe w Polsce kojarzone są potocznie ze studentami lub jeszcze starszymi ludźmi, papierosami i piwkiem. Okazało się jednak, że jest tam także miejsce dla nastoletniego sportowca. Gdyby jednak rozpatrywać sprawę nie z polskiej perspektywy, ale światowej, to rozpocząłem przygodę ze snookerem bardzo późno, gdyż obecnie poza granicami naszego kraju gra już sporo 7-latków. U nas jednak jest to ciągle sport dla osób nieco starszych.

Dużo czasu spędzasz w klubie przy Struga?

– Teraz już nie, bo trenuję w Klubie Sportowym Cool Flowers w Ożarowie Mazowieckim, a sporo snookerowych zajęć mam także we Wrocławiu. Z grodem Gryfa wiążą mnie zaś studia na Uniwersytecie Szczecińskim. Uczę się finansów i rachunkowości na Wydziale Nauk Ekonomicznych i Zarządzania przy ulicy Mickiewicza. Nauka idzie raz lepiej, raz gorzej, ale jakoś daję radę i jestem obecnie na II roku.

Słyszeliśmy, że w domu rodzinnym jesteś tylko gościem…

– Tak jest niestety, bo z powodu turniejów lub treningów, co weekend jestem poza Szczecinem. Jeśli raz na dwa miesiące spędzę niedzielę w domu, to jest już dobrze. W wakacje też jest sporo wyjazdów, ale zdążyłem przyzwyczaić się do podróży i pociągów, bo one są dla mnie podstawowym środkiem transportu. Może trochę niekomfortowe są długie samotne podróże koleją, ale to się zaczyna zmieniać, bo snookerem na poważniej zainteresował się mój młodszy o dwa lata kolega ze Szczecina, Maciej Luberadzki, a razem zawsze jest raźniej.

– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA