Piotr Żyła zajął drugie, a Kamil Stoch trzecie miejsce w konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w Engelbergu. Zwyciężył prowadzący w klasyfikacji generalnej cyklu Japończyk Ryoyu Kobayashi.
Żyła po raz dziewiąty w karierze znalazł się w czołowej trójce w zawodach indywidualnych PŚ, a Stoch na podium rywalizację kończył już 60-krotnie. 12. raz natomiast zdarzyło się, że dwóch Polaków wskoczyło na podium w tych samych zawodach.
Kobayashi był w niedzielę bezkonkurencyjny. Żyłę wyprzedził aż o 9,3 pkt. Stoch do zwycięzcy stracił 14,9 pkt. Tabela wyników niesamowicie wyglądała tuż przed końcem pierwszej serii. Liderem po skoku na odległość 138 m był Stoch, przed Żyłą (137,5 m) i Dawidem Kubackim (138,5). Wtedy jednak z belki ruszył Kobayashi i wynikiem 144 m wyrównał rekord skoczni oraz zdeklasował wszystkich Polaków.
W serii finałowej Kubackiego o 0,1 pkt wyprzedził Niemiec Karl Geiger. 28-letni nowotarżanin może być jednak zadowolony, bo piąte miejsce to jego najlepszy wynik w sezonie. W decydującej serii czołowa dziesiątka skakała z obniżonego rozbiegu. W niej Stoch uzyskał 131 m i dał się wyprzedzić Żyle (135 m). Znów najlepszą odległość uzyskał Kobayashi, który wylądował na 137. metrze.
Jakuba Wolnego sklasyfikowano na 22. pozycji, a Stefana Hulę na 27. Z Polaków do serii finałowej nie awansował jedynie Maciej Kot, który był 42.
30. miejsce w niedzielę zajął Noriaki Kasai. To jego pierwszy w tym sezonie wywalczony punkt. W poniedziałek minie dokładnie 30 lat od debiutu 46-letniego obecnie Japończyka w PŚ. Większości z rywalizujących obecnie zawodników nie było jeszcze na świecie.
W klasyfikacji generalnej prowadzi Kobayashi, który wygrał cztery z siedmiu konkursów. Japończyk o 111 pkt wyprzedza Żyłę i o 191 Stocha. W Pucharze Narodów natomiast liderem jest Polska. Niemcy mają o 137 pkt mniej.
Engelberg tradycyjnie jest ostatnim przystankiem przed Turniejem Czterech Skoczni. Dzięki dobrej postawie Aleksandra Zniszczoła w Pucharze Kontynentalnym Polskę będzie mogło reprezentować w nim siedmiu zawodników.
(pap)
Fot. PAP/Grzegorz Momot