We wtorkowy wieczór mistrzynie Polski siatkarki Chemika Police zmierzą się w Szczecinie w pierwszym meczu pierwszej rundy play off Ligi Mistrzyń z Fenerbahce Stambuł. W krajowych ligach oba zespoły przegrały tylko po jednym spotkaniu.
To trzeci bardzo ważny mecz chemiczek w europejskich pucharach w ciągu miesiąca. Najpierw podopieczne Giseppe Cuccariniego na początku stycznia grały u siebie z Pomi Casalmaggiore. Zwycięstwo dawało im awans do fazy play off i szanse na pierwsze miejsce w grupie. Przegrały 1:3 i tydzień później musiały wygrać z Agelem w Prostejovie, by nie odpaść z rozgrywek. Wygrały 3:0. Teraz zmierzą się w dwumeczu z Fenerbahce Stambuł, a stawką będzie awans do drugiej rundy play off Ligi Mistrzyń.
- Z dzisiejszej perspektywy meczem o wszystko wydawał się ten w Czechach. Gdybyśmy przegrały, nie byłoby o czym rozmawiać. Teraz jednak koncentrujemy się na najbliższym spotkaniu. Chcemy wyjść na parkiet skoncentrowane, ale z uśmiechem grać cały mecz, bo gdy gramy uśmiechnięte, rozluźnione, to znacznie lepiej nam idzie. - stwierdziła przyjmująca Chemika Anna Werblińska.
Awans z 3 miejsca
Chemik awansował do fazy pucharowej LM jako najlepsza drużyna z trzeciego miejsca w grupie. Przegrał w rozgrywkach grupowych dwa spotkania. Fenerbahce w swojej grupie było niepokonane.
- To tylko sport. Na parkiecie wszystko się może zdarzyć. My w rozgrywkach grupowych już wygrałyśmy z jednym z tureckich zespołów - Eczacibasi, obrończyniami tytułu Ligi Mistrzyń. Teraz chcemy wygrać z kolejnym. - zapowiedziała prezes Chemika Joanna Żurowska.
Natomiast trener Cuccarini dodał:
- Po rozgrywkach grupowych byliśmy świadomi tego, że dolosują nas do silnej drużyny, która wygrała swoją grupę. Fenerbahce nie wiedziało na kogo trafi. Uważam, że trafiło najgorzej jak mogło.
Wygrały mecz na szczycie
Turczynki w poniedziałek po południu przyleciały do Berlina samolotem rejsowym ze Stambułu. Mają za sobą ciężki mecz na szczycie ligowej tabeli, w którym wygrały 3:2 z VikifBank Stambuł.
To właśnie VikifBank w pierwszej rundzie rozgrywek ligowych, jako jedyny pokonał w tym sezonie Fenerbahce. W niedzielę rywalki Chemika wzięły rewanż, a o ich zwycięstwie zdecydował tie break wygrany 17:15.
- To zwycięstwo pozytywnie wpłynie na morale zespołu przed meczem z Chemikiem. Wiemy, że przed nami trudne spotkanie, ale chcemy wygrać w Polsce, by być w komfortowej sytuacji przed meczem rewanżowym. - twierdzi atakująca Fenerbahce Meliha Ismailoglu.
Najwięcej punktów zdobyła Koreanka
W meczu przeciwko VikfBank Ismailoglu była tylko zmienniczką dla Polen Uslupehlivan. Podstawowa atakująca zdobyła aż 20 pkt dla swej drużyny. Więcej zaliczyła tylko słynna Koreanka Yeon-Kung Kim (23 pkt).
- A trzeba pamiętać jeszcze o tym, że mają w składzie Lucię Bosetti czy Brankicę Mihailovic. Więc ich siła ataku jest ogromna. Tak naprawdę przykryć trzeba całe boisko, bo wszędzie może pójść atak. Do tego na rozegraniu jest Kasia Skorupa. Dla mnie jedna z najlepszych rozgrywających świata. Nie będzie łatwo nam odczytać jej grę. - komplementowała rywalki Werblińska.
Chemik w minioną sobotę na ligowe spotkanie do Legionowa pojechał drugim składem. Siedem podstawowych zawodniczek: Joanna Wołosz, Stefana Veljkovic, Agnieszka Bednarek-Kasza, Helena Havelkova, Anna Werblińska, Madelyaynne Montano oraz Mariola Zenik zostało w Szczecinie, trenując indywidualnie. Cuccarini dał im więcej odpoczynku niż zmienniczkom.
Cel był jasny
Przed sezonem zarząd polickiego klubu postawił przed zespołem cel - awans do Final Four Ligi Mistrzyń. Żeby tego dokonać, najpierw trzeba wyeliminować Fenerbahce.
- Nie myślę teraz o Final Four. Najważniejszy jest wtorkowy mecz. Jeśli uda nam się wygrać rywalizację z Turczynkami - mam nadzieję - dalej będzie z górki. - powiedziała z uśmiechem Werblińska.
Jeszcze nie wszystkie bilety na ten mecz zostały sprzedane. Styczniowe spotkanie z Pomi budziło większe zainteresowanie, bo na kilka dni przed meczem nie było już wolnych wejściówek.
Pojedynek Chemik - Fenerbahce odbędzie się w szczecińskiej Azoty Arenie we wtorek o godz. 20.30. Rewanż w Stambule 23 lutego.
Fot. R. Pakieser