Rozmowa z Jakubem Głuszakiem, trenerem siatkarek Chemika Police
JAKUB Głuszak dwukrotnie w ciągu pół roku obejmował zespół Chemika Police. Najpierw w lutym po nieudanym występie w Lidze Mistrzyń zajął miejsce Włocha Giuseppe Cuccariniego, a w sierpniu oficjalnie ponownie został trenem mistrzyń Polski. Tym razem zastąpił Rosjanina Jurija Mariczewa, z którym rozwiązano kontrakt zanim poprowadził pierwszy swój trening.
– Już w okresie przygotowawczym w sztabie szkoleniowym Chemika doszło do kilku nieoczekiwanych zmian. Rozwiązano kontrakt z Jurijem Mariczewem, a do sztabu włączono Marka Mierzwińskiego. Było to dla pana zaskoczeniem?
– Na pewno było to zaskoczenie dla nas wszystkich, że nastąpiły takie zmiany. My musieliśmy się temu podporządkować i jak najlepiej przygotować zespół do sezonu.
– Nie było dla pana problemem, że od tego momentu to pan bezpośrednio odpowiada za przygotowanie drużyny?
– Już wcześniej przez dwa tygodnie przygotowywaliśmy się do sezonu bez trenera Mariczewa, który był przecież na igrzyskach w Rio z reprezentacją Rosji. Pracowaliśmy według wcześniej opracowanego systemu, który uzgadnialiśmy z trenerem Mariczewem.
– Sztab szkoleniowy jest w tym sezonie bardzo międzynarodowy, ale czy jest już definitywnie zamknięty?
– W Chemiku międzynarodowy skład jest od zawsze i raczej nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Dobrze sobie radzimy w tym składzie osobowym.
– Na treningach Chemika brakuje trzech reprezentantek Polski. Nie powoduje to komplikacji w przygotowaniach do sezonu?
– Na pewno ich brakuje. Lepiej byłoby, gdyby były wszystkie dziewczyny, ale na razie nie ma takiej możliwości. Dziewczyny mają swoje reprezentacyjne obowiązki i ważne kwalifikacje do mistrzostw Europy. My wspomagamy się na treningach młodymi siatkarkami z naszej drużyny występującej w Młodej Lidze. Dla nich to duża szansa i frajda, że mogą z takimi zawodniczkami potrenować. Widać, że towarzyszy im trochę stresu, ale dają sobie radę.
– Praktykowane w ubiegłym roku wspólne treningi z innym zespołami tym razem nie dojdą do skutku?
– W tym roku wybieramy się tylko do Niemiec do Schwerina. Taka była nasza decyzja po wnikliwym przeanalizowaniu całego terminarza rozgrywek. Ustaliliśmy, że taki trening połączony ze sparingiem odbędziemy tydzień przed ligą. Wówczas będziemy mieli cały zespół i to będzie takie nasze ostatnie przetarcie przed inauguracją Orlen Ligi. Mamy do Schwerina blisko i jest tam bardzo dobry zespół,
a właśnie takiego przeciwnika szukaliśmy.
– Dla wielu kibiców zaskoczeniem był fakt, że klub ma w składzie trzy atakujące. Czy jedna z nich, a myślę o Malwinie Smarzek, podobnie jak w reprezentacji będzie próbowana na przyjęciu?
– Początkowo takiego założenia nie było, ale po tym jak okazało się, że mamy w składzie trzy nominalne atakujące, Malwina Smarzek na pewno będzie przesunięta na przyjęcie. Z całej trójki ma największe predyspozycje, aby na tej pozycji dobrze się zaprezentować. Gra na przyjęciu już w reprezentacji, więc z pewnością będzie to z korzyścią dla nas.
– Nową zawodniczką w ekipie jest też przyjmująca Jelena Blagojević. Czy można ją porównać do Heleny Havelkovej, która odeszła z klubu?
– Jeśli chodzi o te dwie przyjmujące to na pewno różnią się warunkami fizycznym. Jelena jest dużo niższa, ale za to bardzo dobrze wyszkolona technicznie. Jeśli chodzi o przyjęcie i obronę czy wykorzystanie bloku przeciwnika w ataku będzie z pewnością wiodącą postacią w zespole. Podoba mi się ta zawodniczka. Jest mocno zaangażowana w trening i widać, że ma cel w tym co robi. ©℗
Rozmawiał Wojciech TACZALSKI
Fot. R. Pakieser