Rozmowa z pływakiem MKP Szczecin Filipem Zaborowskim
W PONIEDZIAŁEK w Londynie rozpoczynają się pływackie mistrzostw Europy. Na 50-metrowym basenie w stolicy Anglii zaprezentuje się 26 polskich pływaków, którzy poza medalami walczyć będą przede wszystkim o olimpijskie kwalifikacje. Jedynym reprezentantem MKP Szczecin na tych zawodach jest Filip Zaborowski, ale w Londynie zaprezentują się także byli pływacy szczecińskiego klubu – wielokrotna medalistka mistrzostw Europy Katarzyna Baranowska (obecnie AZS AWFiS Gdańsk) oraz Oskar Krupecki (Śląsk Wrocław).
– Jakie nastroje przed startem w Londynie, chyba najważniejszym w pańskiej karierze?
– To rzeczywiście najważniejszy start w mojej karierze. Staram się jednak nie myśleć o tym, że ten występ może zadecydować o moim wyjeździe na igrzyska, bo nie potrzebuję dodatkowego stresu. Podchodzę raczej do startu spokojnie. Wiem, że cały sezon pływałem dobrze i wierzę, że podobnie będzie w Londynie.
– Występ przed dwoma tygodniami w Grand Prix Polski w Szczecinie jeszcze dodał panu pewności siebie?
– Zgadza się, ale nie tylko ten start, ale także wcześniejsze zawody w Sztokholmie były dla mnie udane. Na obu mityngach pływałem równo w granicach 3.53-3.54 i tak szybko, jak jeszcze nigdy w karierze na tym etapie przygotowań. To dobry prognostyk przed występem w Londynie, gdzie postaram się poprawić swój rekord życiowy.
– Pana rekord życiowy na 400 m stylem dowolnym, jest lepszy od minimum na igrzyska olimpijskie o 3 sekundy. Trzeba będzie jednak popłynąć tak szybko, bo krajowa konkurencja na tym dystansie jest taka mocna?
– Na 400 metrów jest nas trzech kandydujących do wyjazdu do Rio de Janeiro, ale tylko dwóch najlepszych zakwalifikuje się na igrzyska. Wojciech Wojdak, Kacper Klich i ja nie powinniśmy mieć problemu z uzyskaniem minimum, ale ważne żeby w tej trójce mieć jeden z dwóch najlepszych wyników.
– Cały czas mówi pan o 400 m stylem dowolnym, a przecież ma pana szanse na nominację olimpijską także na 1500 m? Chyba nie jest korzystne, że popłynie pan w tej konkurencji już dzień po zmaganiach na 400 m?
– Wolałbym mieć przynajmniej dzień przerwy między tymi startami, ale terminarz mistrzostw Europy jest tak napięty, że nie ma na to szans. Jeśli wszystko ułoży się po mojej myśli to będą startował codziennie przez pięć dni. W poniedziałek popłynę na 400 m, we wtorek mam eliminacje na 1500 m. W środę zaplanowano finał tej konkurencji, w której też chcę poprawić swój rekord życiowy. W Sztokholmie popłynąłem wolniej od życiówki na 1500 m o 12 sekund. To bardzo niewiele, bo wystarczy każdą setkę popłynąć o sekundę szybciej. Na mistrzostwach Europy w Londynie wystartuję jeszcze na 800 m i w sztafecie 4x200 m.
– Dobry wynik w Londynie nie musi być jeszcze gwarancją wyjazdu na igrzyska. Olimpijskie minima można zdobywać także na mistrzostwach Polski w Szczecinie pod koniec maja. Czy uda się szczyt formy utrzymać przez ponad dwa tygodnie?
– To rzeczywiście będzie trudne. Szczyt formy szykowany jest na Londyn, ale myślę, że zdołam na mistrzostwach Polski pływać równie szybko. Ewentualnej nominacji olimpijskiej nie można być pewnym do zakończenia mistrzostw Polski. Zawsze w Szczecinie ktoś może popłynąć jeszcze szybciej niż w Londyn. Tym bardziej, że na mistrzostwa Polski wystąpią dodatkowo pływacy trenujący w USA.
Rozmawiał Wojciech TACZALSKI
Fot. R. Pakieser