Rozmowa z Filipem Zaborowskim, pływakiem MKP Szczecin
Filip Zaborowski w sobotnie popołudnie wywalczył na mityngu w Canet minimum na lipcowe mistrzostwa świata w Budapeszcie. Wynikiem 3:47.15 ustanowił też rekord życiowy na dystansie 400 m stylem dowolnym. Zaborowski na MŚ wystartuje także w sztafecie 4x200 m stylem dowolnym.
– Minimum na MŚ wywalczył pan trochę rzutem na taśmę. Co wydarzyło się na mistrzostwach Polski, że wówczas nie udało się uzyskać wymaganego czasu na 400 lub 800 m st. dowolnym?
– Wydaje mi się, że miałem wtedy gorszy dzień. Wpływ na wynik mogła mieć też decyzja organizatorów, którzy o 10 minut przyspieszyli start finału na 400 m st. dowolnym o 10 minut. To wybiło mnie trochę z rytmu startowego.
– Od kilku sezonów reprezentuje pan Polskę na wszystkich najważniejszych międzynarodowych imprezach. Która z nich uważa pan za najbardziej udaną?
– Z pewnością były to mistrzostwa świata w Kazaniu. Poprawiłem wówczas o 1,5 sekundy rekord życiowy na 400 m stylem dowolnym i zająłem najwyższe w karierze 11. miejsce. Równie udane były ubiegłoroczne mistrzostwa Europy w Londynie, gdzie zakwalifikowałem się do finału i wywalczyłem kwalifikacje na igrzyska olimpijskie. Rok 2015 i 2106 były w mojej dotychczasowej karierze najbardziej udane.
– Ewentualny finał MŚ w Budapeszcie byłby przełomowym momentem w pańskiej karierze?
– Z pewnością tak. Nie ma co spekulować, ale są na to szanse. Jeżeli nie w silnie obsadzonej konkurencji 400 m indywidualnie to z pewnością w sztafecie 4x200 m stylem dowolnym. Nasza sztafeta ma już międzynarodową renomę. Przed dwoma laty wystartowała w finale MŚ w Kazaniu, a przed rokiem otarła się o medal mistrzostw Europy. Myślę, że mamy szansę pokazać się z dobrej strony także w Budapeszcie.
– Jak szybko trzeba popłynąć w Budapeszcie, żeby załapać się indywidualnie na finał 400 m?
– Myślę, że w granicach rekordu Polski (3:45,71).
– Do rekordu Polski na 400 m st. dowolnym Przemysława Stańczyka brakuje panu zaledwie półtorej sekundy. Czy były mistrz świata może się obawiać, że po 10 latach wymaże pan ten rekord z krajowych tabel?
– Zdaniem trenera Mirosława Drozda jestem w stanie to zrobić już w tym sezonie. Sam też czuję, że to jest realne. W tym sezonie skupiliśmy się nad pracą nad szybkością. Efekty już widać – o dwie sekundy poprawiłem życiówkę na 200 m, a o pół sekundy na 400 m. Myślę, że mogę pływać jeszcze szybciej.
– Jak będą wyglądały ostatnie tygodnie przygotowań do startu w Budapeszcie?
– Najbliższe dni spędzam jeszcze w Szczecinie, gdyż mam ostatnie egzaminy licencjackie na uczelni. Później czeka mnie mityng we Francji i zgrupowania w Ostrowcu i Dębicy. Wprost z Dębicy jedziemy do Budapesztu, bo jest to zaledwie 300 km.
Rozmawiał
Wojciech TACZALSKI
Fot. Ryszard Pakieser