Rozmowa z Michałem Diakonowem, bramkarzem Arkonii
W STOLICY Malty La Valettcie odbył się turniej kwalifikacyjny Ligi Mistrów piłkarzy wodnych, w którym startowała Arkonia Szczecin i doznała trzech bardzo wysokich porażek – z Valetta McDonald’s United 2:12, z PVK Jadran Herceg Novi 3:23 oraz ze Steauą Bukareszt 3:17. Do dalszej rywalizacji awansowały dwa najlepsze zespoły z grupy Jadra i Steaua, a Arkonia zakończyła już swoją tegoroczną przygodę z europejskimi pucharami.
– Jesteście zaskoczeni i załamani rozmiarami porażek?
– Już przed wyjazdem wiedzieliśmy, że będzie ciężko, bo przyjdzie nam się zmierzyć z zawodowymi zespołami, dysponującymi szeroką kadrą i bardzo silnymi, wyrównanymi składami. W inauguracyjnym meczu z gospodarzami w pierwszej połowie utrzymywaliśmy bezbramkowy remis, ale potem rywale nam odjechali. W tym spotkaniu stać nas jednak było na osiągnięcie dużo lepszego rezultatu. Potem okazało się, że Valetta McDonald’s przegrywała z pozostałymi drużynami równie boleśnie jak my, albo i wyżej. Te dwa pozostałe zespoły, czyli Jadran i Steaua, były ewidentnie poza naszym zasięgiem. Dzieliła nas różnica klas i nie mieliśmy absolutnie żadnych szans.
– Skąd wzięła się ta przepaść?
– Rywale byli dużo lepsi, a wpływ na to miały pieniądze i treningi. My jesteśmy amatorami, a oni zawodowcami. Przygotowania obu tych grup są całkiem inne. Podam jako przykład, że Jadran i Steaua trenują osiem lub dziewięć razy w tygodniu, a my tylko pięć i to przeważnie nie w pełnym składzie, bo zawsze kogoś brakuje z powodu pracy zawodowej, studiów lub szkoły.
– Czy warto było jechać na Maltę?
– Jest mądre przysłowie, że podróże kształcą. Zobaczyliśmy przynajmniej, ile nam brakuje do najlepszych. Sporo się też nauczyliśmy, co zapewne będzie procentować w polskiej ekstraklasie, a może jeszcze kiedyś pokażemy się w Europie.
– Czy jest szansa, by zmniejszyć dystans do europejskich klubów piłki wodnej?
– Myślę, że nie ma większych barier oprócz jednej, ale bardzo istotnej, a mam tu na myśli pieniądze i budżet klubu. Trudno mi teraz określić, ile dokładnie środków musiało by być w klubowej kasie, ale musiało by wystarczyć na utrzymanie kilku profesjonalnych zawodników, którzy tworzyliby trzon drużyny. Należałoby stworzyć im warunki, by mogli skoncentrować się na sporcie i nie musieli zarabiać pieniędzy w inny sposób. Zespół mógłby być oparty na wychowankach, ale jakość z pewnością podniosłoby kilka transferów.
– Arkonia pozyskała ostatnio młodego Chorwata Lukę Nemaca, który zadebiutował w turnieju Ligi Mistrzów i teraz wraca razem z wami do Szczecina. Jak się spisał?
– To dobry zawodnik i okazał się pożytecznym wzmocnieniem, ale jeden waterpolista nie mógł zniwelować różnicy klas, jaka dzieliła nas od rywali w naszej grupie Ligi Mistrzów.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)
Fot. R. Pakieser