Pogoń – Cracovia 3:2 (1:0).
Bramki: 1:0 Kort (30), 1:1 Vestenicky (64, samobójcza), 2:1 Frączczak (73, karny), 1:1 Cetnarski (80), 3:2 Zwoliński (82).
Żółte kartki: Słowik (Pogoń), oraz Budziński, Jaroszyński, Covilo (Cracovia).
Sedziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Widzów: 5 073.
POGOŃ: Słowik - Frączczak, Czerwiński, Fojut, Lewandowski – Matras, Murawski - Gyurcsó (70, Przybecki), Kort (66, Zwoliński), Nunes - Dwaliszwili (87, Obst).
CRACOVIA: Sandomierski - Deleu (61, Vestenický), Wołąkiewicz, Polczak, Jaroszyński - Wójcicki, Budziński, Čovilo, Cetnarski (86, Zjawiński), Kapustka - Jendrišek (90, Szewczyk).
Pogoń zwycięstwem pożegnała się ze swoimi kibicami. Wygrana w ostatecznym rachunku nic nie dała. Na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu portowcy nie mają już nawet teoretycznych szans na awans do europejskich pucharów.
Wcale to jednak nie znaczy, że sezon się dla portowców już zakończył. Wręcz przeciwnie - wyniki innych meczów ułożyły się w ten sposób, że to Pogoń może w niedzielę zadecydować o tym, kto zostanie mistrzem Polski. Jeżeli nie przegra w Warszawie z Legią, może w tym pomóc Piastowi, a wtedy jej postawa może pozostać na długo w pamięci wszystkim.
W środowy wieczór portowcy wygrali w tym roku po raz trzeci i szczególnie w pierwszej połowie wyglądali na drużynę, która cieszy się grą, która z radością konstruuje akcje ofensywne. Brak presji spowodował, że swoboda w grze była widoczna.
Od początku na boisku pojawił się Kort - po raz drugi w tym roku i nie zawiódł. Zdobył gola, a mógł jeszcze jednego, zaliczył jedno otwierające podanie, którego na bramkę nie potrafił zamienić Gyurcso.
Najlepsza połowa Gyurcso
Dla Węgra to też było najlepsze 45 minut w tym roku. Reprezentacyjny skrzydłowy dostał kilka piłek na wolną przestrzeń i udowodnił, że w takich sytuacjach jest najgroźniejszy. To Gyurcso wypracował znakomitą okazję Kortowi już na początku meczu i to on zaliczył asystę przy golu wychowanka Pogoni. Była to jego pierwsza asysta w tym roku, a spodziewano się ich znacznie więcej. W lidze węgierskiej notował ich po kilkanaście w sezonie.
Pogoń już przed przerwą powinna rozstrzygnąć mecz. Nie uczyniła tego, a po zmianie stron oddała inicjatywę. Paradoksalnie gospodarze po przerwie zdobyli więcej bramek, jak przed przerwą, ale nie zagrażali praktycznie wcale. Oba gole padły po stałych fragmentach gry: po rzucie karnym i dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Trudno sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni trzy gole dla portowców zdobyli gracze wychowani w klubach z regionu, a dwóch z nich to wychowankowie. Tak się stało w środowy wieczór.
Pechowy Fojut
Cracovia po przerwie przejęła inicjatywę, długo rozgrywała piłkę i zanosiło się, że może zdobyć gola. Zdołała wyrównać dwa razy i za każdym razem przy dużym współudziale Fojuta.
Przykład stopera Pogoni pokazuje, że jak się ma pecha, to trudno się go pozbyć. Przy pierwszym straconym golu interweniował tak niefortunnie, że piłka zmyliła Słowika i wpadła do bramki, natomiast przy drugiej straconej bramce Fojut za krótko wybił piłkę, przejął ją Cetnarski i dość przypadkowym strzałem wyrównał po raz drugi. Fojut zatem przy każdym straconym golu zaliczył dla rywala po asyście.
Portowcy po przerwie zaprezentowali niespotykaną skuteczność. Stworzyli praktycznie dwie akcje w polu karnym rywala i obie zakończyły się zdobyciem gola. Bywały mecze, kiedy portowcy nacierali rywala, wypracowali dobre sytuacje, ale gole nie padały. Tym razem było odwrotnie.
To było pożegnalne zwycięstwo przed własną publicznością mocno wiosną przez kibiców krytykowanego Czesława Michniewicza. Trener miał w kontrakcie klauzulę, że jego umowa zostanie przedłużona automatycznie, jak zakwalifikuje się z drużyną do europejskich pucharów. Nie uczynił tego i mało prawdopodobne, że zostanie w Szczecinie na kolejny sezon. ©℗ Wojciech Parada