Zagłębie Lubin jest klubem, który w ostatnim dniach kontraktuje piłkarzy do niedawna grających w Pogoni Szczecin i mających bardzo dobrą opinię u szczecińskich kibiców.
W piątkowym meczu Zagłębia z Lechią Gdańsk zadebiutował w lubińskim zespole 27-letni Mateusz Matras, który rundę jesienną spędził w Lechii, był pomijany nie tylko przy ustalaniu składu, ale nawet meczowej osiemnastki. Po raz ostatni zagrał więcej, jak 45 minut w sierpniowym meczu z Wisłą Kraków.
Testy medyczne odbędzie natomiast Maciej Dąbrowski, który właśnie z Zagłębia został dwa lata temu sprzedany do Legii Warszawa za 300 tys euro. Wcześniej piłkarzy wypromował się w Pogoni Szczecin, z której został sprzedany do Zagłębia za 75 tys euro.
Dąbrowski w ostatnich dniach rozwiązał umowę z Legią Warszawa i mógł podpisać umowę z dowolnym klubem nawet po wygaśnięciu okna transferowego. Piłkarz chciał trafić do Pogoni, ale szczeciński klub nie był zainteresowany ponownym związaniem się z 31-letnim defensorem.
Nieudane próby
Zanim Dąbrowski trafił do Pogoni, to zdołał zadebiutować w ekstraklasie w barwach GKS Bełchatów, ale później doznał dość poważnej kontuzji i kolejnej szansy już nie otrzymał. Był próbowany w meczach Pucharu Ekstraklasy i Młodej Ekstraklasy przez Koronę Kielce i Wisłę Kraków. Też nie zrobił na nikim dobrego wrażenia. Sprawdzany był także przez ŁKS Łódź i również w tamtym klubie nie otrzymał angażu.
Dąbrowski nie znalazł uznania w żadnym klubie ekstraklasy nawet w sytuacji, gdy był reprezentantem polskiej młodzieżówki występujących w mistrzostwach świata. Był co prawda tylko dublerem dla Jarosława Fojuta i Adama Dancha, ale jednak uchodził za gracza perspektywicznego. Nie na tyle jednak, by miały się nim poważnie zainteresować kluby z ekstraklasy.
Dąbrowski przyszedł do Pogoni latem 2012 roku kiedy miał już 25 lat. Nie był zatem piłkarzem perspektywicznym i stanowił absolutną niewiadomą. Pozyskaniem piłkarza zainteresowany był jeszcze tylko Ruch Chorzów, ale jego zabiegi nie były zdeterminowane na tyle, by zawodnik miał jakąś alternatywę. Praktycznie jej nie miał i trafił do Szczecina.
Silna konkurencja
Trafił do Pogoni, gdzie parę stoperów tworzyli: Hernani i Emil Noll. Wojciech Golla był jeszcze pomocnikiem i piłkarzem całkowicie drugoplanowym – podobnie jak Dąbrowski. Hernani i Noll, to byli obrońcy doświadczeni, obyci na boiskach ekstraklasy. Perspektywa gry w wyjściowym składzie nie rysowała się zatem dla Dąbrowskiego zbyt optymistycznie.
Piłkarz w drużynie Artura Skowronka stał się jednak pierwszoplanową postacią już od pierwszego meczu, ale głównie dlatego, że w okresie przygotowawczym kontuzji doznał Noll.
Dąbrowski skrzętnie z okazji skorzystał, miejsca w składzie już nie oddał, ale po przyjściu trenera Wdowczyka rozpoczął od ławki rezerwowych. Trwało to krótko, bo tylko dwa mecze, nowy szkoleniowiec dawał wtedy szansę wszystkim piłkarzom, nawet tym bardzo młodym. Między innymi na środku defensywy zadebiutował w ekstraklasie 18-letni Sebastian Rudol.
Przekonał Skowronka
Zawodnik szybko przekonał szkoleniowca, że to jemu należy się miejsce w składzie, ale w rundzie, która okazała się dla Dąbrowskiego ostatnią w Pogoni to nie tylko Jan Kocian nie widział miejsca w składzie portowców dla wysokiego obrońcy.
Dariusz Wdowczyk na 12 prowadzonych przez siebie spotkań nie widział Dąbrowskiego w wyjściowym składzie w aż sześciu meczach. W dwóch z tych sześciu spotkań grał natomiast w środku pomocy. W trzech pojedynkach piłkarz wchodził na boisko z ławki rezerwowych.
W rundzie jesiennej, która okazała się dla Dąbrowskiego ostatnia w Pogoni, piłkarz w roli ostatniego obrońcy zagrał tylko w czterech spotkaniach. W pozostałych wystąpił albo w roli pomocnika, albo zmiennika, albo w ogóle nie wchodził na boisko.
Wobec takiej sytuacji propozycja I-ligowego Zagłębia, żeby wypożyczyć piłkarza z opcją pierwokupu potraktowana została w szczecińskim klubie, jako zbawienie. Pogoń w krótkiej perspektywie mogła na rezerwowym piłkarzu zarobić 300 tys. zł. i nie musiała płacić wysokiego kontraktu piłkarzowi, który nie był pierwszym wyborem u dwóch szkoleniowców. Na tamten czas decyzja o rozstaniu z piłkarzem wydawała się logiczna.
Zżył się ze Szczecinem
Dąbrowski zżył się z miastem i często je odwiedza. Jak nam powiedział zostawił w Szczecinie nie tylko dobrych kolegów, ale ma też wspólnika w interesach.
– Mam w Szczecinie wspólnika, z którym prowadzimy biznes nie związany z futbolem. Łączę zatem wizyty towarzyskie z biznesowymi. Skoro nadarza się okazja, żeby jeszcze na żywo, z trybun zobaczyć mecz drużyny, w której grało się przez 2,5 roku, to nie może być nic przyjemniejszego – powiedział nam zawodnik, który z trybun szczecińskiego stadionu ogląda mecze Pogoni za każdym razem, jak tylko ma taką możliwość.
Piłkarz nie ma do klubu pretensji, że oddał go do Zagłębia. Ma jednak zastrzeżenia do formy i czasu, kiedy ta decyzja została mu zakomunikowana.
- Dwa dni przed Wigilią otrzymałem telefon od dyrektora sportowego, który powiedział, że trener Kocian nie będzie na mnie stawiał. Byłem zaskoczony, musiałem działać. Poprosiłem menadżera, żeby poszukał innego klubu i znalazł mi go bardzo szybko – powiedział Maciej Dąbrowski.
Zawodnik w poprzednim sezonie uznany został za najlepszego obrońcę, został wybrany do jedenastki 1/16 finału Ligi Europy, a mimo to Legia postanowiła zrezygnować z piłkarza bez próby odzyskania sporych pieniędzy wyłożonych niespełna dwa lata temu. Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser