II liga piłkarska: BŁĘKITNI Stargard - SKRA Częstochowa 1:0 (0:0); 1:0 Krawczun (90).
BŁĘKITNI: Rzepecki - Theus, Klimek, Kujawa, Sitkowski - Bochnak, Krawczun, Karmański (82 Polkowski), Cywiński, Starzycki - Niedojad (63 Brzeziański)
Żółte kartki: Krawczun, Cywiński - Holik, Olejnik.
W sobotnim meczu bez udziału publiczności podopieczni trenera Tomasza Grzegorczyka wreszcie się przełamali i kompletem punktów opłaciła się ofiarna walka Błękitnych do ostatniego gwizdka sędziego ze Słupska. Natomiast Skra, w której na środku pola wystąpił m.in. były pomocnik Błękitnych Kazimierowicz, przegrała drugi mecz z rzędu.
Gospodarze mieli dużą przewagę pod względem posiadania piłki, bo wynosiła ona blisko 70 procent. Mieli też więcej okazji podbramkowych, po przerwie wprowadzili dwóch rezerwowych napastników i wreszcie w samej końcówce znaleźli sposób na umieszczenie piłki w siatce częstochowian. Konfrontacja z małą liczbą sytuacji podbramkowych została rozstrzygnięta w ostatniej minucie podstawowego czasu, gdy na lewej stronie boiska akcję rozegrali Polkowski z Sitkowskim, a po dośrodkowaniu naszego lewego obrońcy, Krawczun precyzyjnie główkował i piłka ocierając się o słupek wpadła do bramki Skry.
- Przed sobotnim meczem byliśmy w pewnym dołku, bo choć wcześniej co prawda trochę goli strzelaliśmy, lecz jeszcze więcej traciliśmy i dlatego punkty trafiały do rywali, więc żeby to zmienić postanowiliśmy znacznie więcej pracować nad defensywą, a to w meczu ze Skrą przyniosło efekt - powiedział trener Błękitnych T. Grzegorczyk. - Inaczej ustawiliśmy nasz blok obronny, z młodzieżowcem Klimkiem na stoperze, który tej jesieni praktycznie nie grał, a w sobotę spisał się świetnie. Zagraliśmy też dwoma defensywnymi pomocnikami, tak zwanymi „szóstkami", Krawczunem i Karmańskim, co się dobrze sprawdziło. Gra defensywna całej drużyny była bezkompromisowa i prowadzona z ogromną determinacją. W konsekwencji częstochowianie nie stworzyli sobie ani jednej stuprocentowej pozycji strzeleckiej, oddając zaledwie jeden celny strzał. Jeśli chodzi zaś o grę ofensywną, to uważam, że byliśmy lepsi od Skry i już do przerwy mogliśmy objąć prowadzenie. Strzał Bochnaka trafił w poprzeczkę, dwukrotnie groźnie było pod częstochowską bramką po stałych fragmentach gry, a po uderzeniach Kujawy i Niedojada rywale wybijali piłkę z linii bramkowej. Do końca wierzyliśmy jednak w swe siły i jak się okazało, przyniosło to efekt na wagę trzech punktów. ©℗ (mij)