Poniedziałek, 25 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Wychowankowie drożsi od Ligi Mistrzów

Data publikacji: 06 lutego 2018 r. 20:02
Ostatnia aktualizacja: 06 lutego 2018 r. 20:02
Piłka nożna. Wychowankowie drożsi od Ligi Mistrzów
 

Lech Poznań w ubiegłym tygodniu był bliski sprzedania swojego 20-letniego wychowanka Roberta Gumnego za kwotę 6,5 mln euro. Ostatecznie do transakcji nie doszło, ale jest to tylko kwestią czasu i ceny, za jaką boczny obrońca zostanie sprzedany w przyszłości. Taka jest polityka klubu i dąży do niej kilka innych w Polsce, w tym również i Pogoń Szczecin.

Pół roku temu Lech sprzedał trzech swoich wychowanków za łączną kwotę 11,5 mln euro. Latem 2016 roku sprzedał natomiast za 3,2 mln euro kolejnego z wychowanków Karola Linettego. Gdyby udało się tej zimy wytransferować Gumnego, to oznaczałoby to, że w ciągu 1,5 roku Lech na sprzedaży tylko swoich wychowanków zarobił ponad 21 mln euro. To mniej więcej tyle ile na udziale w fazie grupowej Ligi Mistrzów zarobiła przed rokiem Legia Warszawa.

Okazuje się zatem, że są dwie drogi zarobienia dużych pieniędzy dla polskich klubów, a ta wytyczona przez aktualnego mistrza Polski wydaje się zdecydowanie trudniejsza. Skoro polski klub awansuje do fazy grupowej raz na 20 lat, to należy się zastanowić, czy rzeczywiście polskie kluby powinny tak usilnie do tego dążyć. Pod względem sportowym jak najbardziej, jednak w kwestii finansowej wygląda to już inaczej.

Liga Mistrzów to też koszty

Zarobek ponad 20 mln euro na fazie grupowej Ligi Mistrzów wiąże się też z określonymi i to całkiem sporymi kosztami. Legia musiała zatrudnić drogich jak na polskie warunki piłkarzy, musieli oni nieźle zarabiać, musieli za sam awans otrzymać solidne premie. Ten zysk ponad 20 mln euro nie był zatem jednoznaczny.

Zrozumiały już to kluby we wszystkich – prócz pięciu najbogatszych – ligach Europy. Zdecydowanie łatwiej zarobić duże pieniądze ze sprzedaży wychowanków, niż na skutecznej grze w europejskich pucharach. Sukces sportowy zawsze obarczony jest sporymi wydatkami, natomiast zdecydowana większość klubów, to dziś przedsiębiorstwa nastawione głównie na zysk, zarobek, a takowy jest możliwy ze sprzedaży najlepszych piłkarzy.

Benfica Lizbona w ciągu ostatnich trzech lat zarobiła ze sprzedaży piłkarzy blisko 300 mln euro, w ciągu ostatnich pięciu lat ponad pół miliarda euro. To są kosmiczne liczby. Świat futbolu dziś podzielił się na tych, którzy walczą o tytuły i na tych, którzy produkują piłkarzy. Każdy świetnie się w tym odnajduje.

Finansowy wyścig

Dziś nie tylko Benfica, ale też kluby holenderskie i nawet niemieckie (poza Bayernem i sporadycznie Borussią Dortmund) nie liczą się w walce o europejskie puchary, już dawno zrozumiały, że nie mają szans na finansowy wyścig z klubami z Premier League i kilkoma z innych krajów. Tak samo myśli Lech i taką samą drogą chce podążać Pogoń oczywiście w zdecydowanie mniejszym wymiarze.

Szczecinianie podobnie, jak zdecydowana większość polskich klubów są bez szans w rywalizacji o awans do fazy grupowej choćby Ligi Europy, o Lidze Mistrzów już nie wspominając. Promując własnych wychowanków mogą jednak zarabiać tak samo, albo nawet lepiej, jakby co roku taki awans uzyskiwały.

Dziś Legia Warszawa może się poszczycić największymi krajowymi osiągnięciami, ale w skali europejskiej nie jest nawet średniakiem. Legia Warszawa zdobywała cztery z pięciu możliwych tytułów mistrza Polski juniorów w ostatnich pięciu sezonach, ale z tych zespołów nie sprzedała za satysfakcjonujące pieniądze żadnego piłkarza. Mało tego, żaden z piłkarzy ostatnich pięciu lat nie wybił się w pierwszej drużynie, nie trafił do reprezentacji, nie zadebiutował w niej.

Lech 23 lata bez mistrzostwa

Lech natomiast po raz ostatni był mistrzem Polski juniorów w roku 1995. Jest klasycznym przykładem na utarty slogan, że nie wynik, ale indywidualny rozwój liczy się w piłkarskich akademiach najbardziej. Kędziora, Linetty, Bednarek, Kownacki, Gumny, to piłkarze z przedziału wiekowego 24-20 lat. Wystarczy zatem jeden dobrze wyszkolony piłkarz w jednym roczniku i można w ciągu 1,5 roku zarobić ponad 20 mln euro.

Pogoń w ostatnich sześciu sezonach zdobyła aż cztery medale mistrzostw Polski juniorów, w tym dwa tytuły wicemistrza Polski. W dwóch ostatnich edycjach była wyżej w klasyfikacji od Lecha, ale to klub z Poznania w tym czasie sposobił się do sprzedaży piłkarzy, którzy mogliby w tym czasie rywalizować ze swoimi rówieśnikami o kolejny juniorski tytuł w kraju.

Pogoń postępuje podobnie do Lecha, nie forsuje gry w juniorach najsilniejszym składem, też stara się stawiać tym najzdolniejszym nowe wyzwania, ale musi to robić jeszcze bardziej odważnie. Nawet kosztem wyników.

Jakub Piotrowski i Marcin Listkowski dwa lata temu praktycznie w meczach juniorów już nie uczestniczyli. Ten pierwszy w sezonie zasadniczym rozegrał w Centralnej Lidze Juniorów sześć spotkań, a ten drugi cztery. To już byli piłkarze pierwszej drużyny choć mieli zaledwie po 18 lat. Jeżeli nie występowali w ekstraklasie, to rywalizowali w III lidze. Dziś w ich sytuacji są: Sebastian Walukiewicz, Maciej Żurawski i Adrian Benedyczak.

W październiku roku 2010 Feyenoord Rotterdam doznał klęski w spotkaniu z odwiecznym rywalem PSV Eindhoven przegrywając w niecodziennym stosunku 0:10. Wtedy to była klęska trudna do wytłumaczenia, była niejako kosztem odważnego promowania wychowanków.

Piłkarze warci 70 mln euro

W tamtym meczu w barwach Feyenoordu grali wówczas nastoletni: Stefan de Vrij i Gerginio Wijnaldum – dziś łącznie wyceniani na ponad 70 mln euro. Pokazuje to, że nie zawsze wynik sportowy jest głównym celem klubu, coraz częściej wynik finansowy w dłuższej perspektywie.

Lech w ostatnich kilkunastu miesiącach wytransferował wychowanków będących w wieku młodzieżowca. Oznacza to, że do gry w ekstraklasie trzeba przygotowywać coraz młodszych piłkarzy, coraz odważniej trzeba na nich stawiać, bo tylko wtedy zaistnieje szansa sprzedania ich z dużym zyskiem wtedy, gdy ci dla kontrahenta stanowić będą jeszcze realną perspektywę.

W poprzednim tygodniu dotarła nieoficjalna wiadomość o ofercie wykupienia z Pogoni Jakuba Piotrowskiego za kwotę 1,5 mln euro. Jeżeli niemiecki klub Bundesligi składa propozycję Lechowi za bocznego obrońcę o rok młodszego od Piotrowskiego za 6,5 mln euro, to można się tylko cieszyć, że Pogoń nie skorzystała z oferty ponad cztery razy gorszej finansowo. O ile taka rzeczywiście wpłynęła, bo na pewno tego nie wiemy.

Oferta za Piotrowskiego

Piotrowski na pewno jest piłkarzem bardziej kreatywnym od Gumnego, występuje w środku pomocy, tacy piłkarze zawsze są bardziej cenieni, wyżej wyceniani, a jego potencjał jeszcze nie do końca został odkryty. Jeżeli wciąż będzie się rozwijał prawidłowo, ominą go kontuję, to może być wart przynajmniej takich samych pieniędzy, jak Gumny.

Duńskie Midtjylland, w którym występował swego czasu obecny napastnik Pogoni Szczecin Morten Rasmussen, sprzedało tej zimy dwóch piłkarzy w przedziale wiekowym 20-22 lata, czyli w wieku Piotrowskiego za łączną kwotę 13,3 mln euro. Godzenie się zatem na sprzedaż swojego najbardziej utalentowanego piłkarza za 1,5 mln euro byłoby delikatnie ujmując bardzo nierozsądne i nieroztropne.

18-letni Matthijs de Ligt rozegrał w minioną niedzielę w barwach Ajaksu Amsterdam 50 mecz w rozgrywkach Eredivisie, ma już za sobą debiut w reprezentacji Holandii, z łatwością radził sobie z nim przed rokiem skrzydłowy Pogoni Szczecin Spas Delev w meczu Bułgaria – Holandia, ale holenderski obrońca wyceniany jest dziś na 16 mln euro, a sprzedany zostanie z całą pewnością za kwotę o wiele wyższą.

Pogoń dziś funkcjonuje głównie dzięki wpływom z Canal Plus, oraz miejskim i państwowym dotacjom z Urzędu Miasta i Grupy Azoty. Jeżeli chce wejść na wyższy poziom finansowy, a tym samym również sportowy, jeżeli chce uzyskać większą samodzielność i niezależność, to tylko dzięki umiejętnej promocji takich piłkarzy, jak Piotrowski, Listkowski, a w dalszej kolejności: Walukiewicz, Żurawski i Benedyczak. ©℗

Wojciech PARADA

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA