Sobota, 04 maja 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Wychowanek Salosu nie traci nadziei

Data publikacji: 28 kwietnia 2019 r. 15:49
Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2019 r. 20:25
Piłka nożna. Wychowanek Salosu nie traci nadziei
 

Pomimo porażki 1:3 na własnym stadionie w meczu na szczycie ekstraklasy z Legią Warszawa Patryk Lipski, 25-letni szczecinianin, wychowanek miejscowego Salosu przekonuje, że Lechia nie straciła szansy na mistrzowski tytuł.

- Za tydzień możemy wrócić na fotel lidera - powiedział piłkarz gdańskiej drużyny, który jako pierwszy wychowanek Salosu ma szansę na mistrzowski tytuł.

Po sobotniej porażce Lechia ponownie straciła prowadzenie w ekstraklasie na rzecz obrońców tytułu, od których mają teraz trzy punkty mniej.

- Nie po to graliśmy 33 kolejki, aby po przegranej z Legią się położyć. W grupie mistrzowskiej trudno wygrać wszystkie mecze i jestem przekonany, że warszawianie stracą jeszcze punkty, dlatego musimy być skoncentrowani i odnosić zwycięstwa w swoich spotkaniach. W następnej potyczce Legia podejmie Piasta Gliwice i za tydzień możemy wrócić na fotel lidera. Naprawdę nie wszystko jest stracone – podkreślił Lipski.

W sobotnim spotkaniu nie brakowało kontrowersji. Gospodarze domagali się dwóch rzutów karnych – w drugiej minucie po zagraniu ręką Artura Jędrzejczyka oraz w 77. minucie, kiedy piłkę ręką dotknął William Remy.

- Dla mnie sytuacja z początku meczu była klarowna – podyktowałbym jedenastkę, ale dałbym Jędrzejczykowi raczej żółtą, a nie czerwoną kartkę, bo w tym zagraniu nie było celowości. Gdybyśmy mieli karnego, to spotkanie mogłoby się inaczej potoczyć. Niby jest przepis, że nie ma przewinienia jeśli piłka odbije się od jakiejś części ciała, a następnie trafi w rękę, ale jest on trochę nieżyciowy i niezgodny z duchem gry. A także różnie interpretowany, co widzieliśmy w meczu Legii z Cracovią. W ostatniej minucie piłkarz gości dostał piłką w klatkę piersiową, później w rękę, z tego warszawianie dostali rzut wolny, a potem z tej sytuacji był karny. I z niego padła zwycięska bramka – przypomniał.

Niespełna 25-letni środkowy pomocnik nie chce jednak winy za porażkę swojej drużyny zwalać tylko na sędziego Daniela Stefańskiego.

- Przegraliśmy z Legią. W drugiej połowie rywale strzelili nam przecież trzy gole i trzeba docenić ich klasę – zauważył.

W czwartek gdańszczan czeka kolejne bardzo ważne spotkanie. Tym razem w finale Pucharu Polski zmierzą się w Warszawie na PGE Narodowym z Jagiellonią Białystok.

- Jesteśmy bardzo zmotywowani, bo droga do finału była długa, a teraz to trofeum jest na wyciągnięcie ręki. Sama gra na Stadionie Narodowym jest wielką przygodą i wyróżnieniem, a ja nie miałem okazji na nim występować. Przedsmak tego meczu czuć było w konfrontacji z Legią, w której mieliśmy świetne wsparcie z trybun. Spodziewam się, że w Warszawie będzie podobnie – stwierdził szczecinianin.

W tym sezonie Lechia dwa razy pokonała „Jagę” w lidze – 1:0 na wyjeździe oraz 3:2 na własnym stadionie.

- Wierzymy, że trzecie spotkanie także zakończy się po naszej myśli. Do tej pory wszystkie pucharowe mecze przyszło nam rozegrać na wyjeździe i nawet w finale zostaliśmy wylosowani jako goście, co, mam nadzieję, będzie dla nas dobrą wróżbą. Do stolicy jedziemy po zwycięstwo i bez strachu, ale z szacunkiem do rywali, bo są przecież w czołówce ekstraklasy i też dotarli do finału - podsumował Lipski. (pap)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Lipski
2019-04-28 19:35:22
A może niech powie jak wygrali w Szczecinie. Chętnie bym to przeczytał !
lipski
2019-04-28 18:59:49
Może pan Lipski wypowie się o meczu z Pogonią jak zdobyli gola po faulu na Kowalczyku.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA