Niespełna 19-letni Sebastian Walukiewicz został wybrany przez redakcję „Piłki Nożnej” największym piłkarskim odkryciem w roku 2018. To nie było duże zaskoczenie, takiego wyboru można się było spodziewać.
Obrońca Pogoni Szczecin w rundzie jesiennej wywalczył miejsce w podstawowym składzie Pogoni Szczecin, mocno przyczynił się do znakomitej gry zespołu, który od połowy września notował najlepsze wyniki w całej ekstraklasie.
W miarę upływu czasu wymieniany był już nie tylko jako jeden z najzdolniejszych, perspektywicznych piłkarzy, ale nawet jeden z najlepszych środkowych obrońców w polskiej ekstraklasie. Prezentował poziom nawet reprezentacyjny, ale na powołanie jeszcze się nie doczekał. Na razie jest wiodącą postacią reprezentacji do lat 20., która w maju rozgrywać będzie na polskich boiskach finałowy turniej mistrzostw świata.
Walukiewicz w historii prestiżowego plebiscytu jest jednym z dwóch 18-latków, którzy dostąpili takiego zaszczytu. Wcześniej tylko Arkadiusz Milik w roku 2012 uznany został największym odkryciem, będąc jeszcze w wieku juniora.
Walukiewicz jak Żmuda
Odkryciami roku według tygodnika „Piłka Nożna” zostawali najwięksi piłkarze w historii polskiego futbolu, między innymi Władysław Żmuda za rok 1974. To był już wtedy podstawowy gracz reprezentacji Polski, ale dwa lata starszy niż obecnie Walukiewicz. Niewykluczone, że za dwa sezony obecny obrońca Pogoni znajdzie się w tym samym miejscu co w roku 1974 Żmuda.
Odkryciami roku zostawali również: Zbigniew Boniek, Adam Nawałka, Waldemar Matysik, Andrzej Buncol, Jan Furtok, Andrzej Rudy, Roman Kosecki, Wojciech Kowalczyk, Marek Citko czy Robert Lewandowski. Działo się to jednak zawsze po debiucie tych piłkarzy w pierwszej reprezentacji.
Rzadko odkryciami roku zostawali w przeszłości dopiero kandydaci na dobrych piłkarzy, byli nimi przeważnie już ukształtowani, choć jeszcze bardzo młodzi zawodnicy. Obecnie coraz trudniej znaleźć młodych piłkarzy odważnie atakujących pozycje najlepszych w pierwszej reprezentacji Polski. Walukiewicz ma szansę tego dokonać.
Świetna postawa obrońcy Pogoni Szczecin zaowocowała transferem do włoskiego Cagliari za kwotę 4 mln euro. To najwyższy zewnętrzny kontrakt w historii Pogoni Szczecin i dziesiąty pod względem wysokości kwoty w kraju. Nigdy jeszcze tak młody piłkarz nie został sprzedany za tak dużą sumę odstępnego.
35 lat po Leśniaku
Walukiewicz jest drugim piłkarzem Pogoni, który wybrany został odkryciem roku. Wcześniej podobne wyróżnienie spotkało Marka Leśniaka i było to bardzo dawno, bo aż 35 lat temu. Leśniak miał wówczas 19 lat, był rok starszy niż obecnie Walukiewicz.
Odkryciem został wybrany za rok 1983, który w jego wykonaniu był piorunujący. Młody napastnik Pogoni, podobnie jak obecnie Walukiewicz, miejsce w składzie portowców wywalczył sobie w rundzie jesiennej i była to dla niego runda znakomita. Zdobył w 15 meczach aż 10 goli i były to bramki szczególne, strzelane w meczach spektakularnych.
Leśniak popisał się hat trickiem w wyjazdowym spotkaniu z liderującym w tabeli Ruchem Chorzów, a drużyna to spotkanie wygrała 4:0, potem zdobywał też gole z innymi najlepszymi drużynami w ekstraklasie – z mistrzem Polski Lechem Poznań (2:0) i półfinalistą Pucharu Europy Widzewem Łódź (2:0).
Leśniak w roku 1983 błysnął w młodzieżowych mistrzostwach świata, w których Polska wywalczyła brązowe medale, napastnik Pogoni zdobył w turnieju dwa gole, nabrał pewności siebie, stał się lepszym piłkarzem. Tamten turniej z całą pewnością wpłynął pozytywnie na formę mentalną piłkarza, który do tego momentu nie był w Pogoni postacią pierwszoplanową.
W perspektywie mistrzostwa świata
Walukiewicza taki turniej dopiero czeka w obecnym roku, szerszej piłkarskiej widowni pokazał się zatem nieco wcześniej niż Leśniak. Wcześniej od Leśniaka też trafi do klubu zagranicznego, w latach 80. ubiegłego wieku transfer w tak młodym wieku był niemożliwy.
Leśniak 10 lat później, bo w roku 1993, został wybrany najlepszym piłkarzem roku. Grał wtedy w niemieckim Wattenscheid. Sezon 1993/94 był dla niego najlepszym w karierze, dla małego niemieckiego klubu zdobył wówczas 13 goli, zaliczył 11 asyst, również w reprezentacji należał do wiodących postaci, choć ta nie odnosiła wówczas sukcesów.
W tegorocznej edycji plebiscytu dokonano wyborów w kilku kategoriach. Wybrano między innymi ligowca roku, został nim dość niespodziewanie Artur Jędrzejczyk, choć według wielu pilnych obserwatorów życia piłkarskiego w Polsce zawodnik na tę nagrodę nie zasłużył.
W gronie trzech nominowanych był między innymi Kamil Drygas, którego śmiało możemy uznać za piłkarza w roku 2018 najbardziej niedocenianego. To był kapitan zespołu, który w roku 2018 był trzecią siłą w kraju – za Legią i Jagiellonią.
Niedoceniany Drygas
W rundzie jesiennej zdobył siedem goli, był najskuteczniejszym piłkarzem w drużynie, która od września do grudnia miała najlepszy punktowy bilans ze wszystkich zespołów ekstraklasy. Do tego dołożył jeszcze jedną bramkę w Pucharze Polski, a przecież nie jest typem łowcy goli, nie gra nawet na pozycji stricte ofensywnej, jest znakomitym łącznikiem, świetnym balastem pomiędzy obroną a atakiem, co potwierdzał wiele razy.
W rundzie wiosennej Drygas też spisywał się świetnie. Zdobył trzy gole, dołożył do tego cztery asysty. Łącznie w całym roku kalendarzowym popisał się znakomitym bilansem jedenastu bramek i pięciu asyst. Mimo tak dobrych statystyk nie został nawet spróbowany w reprezentacji Polski, choć jesienią zasługiwał na to, prezentował bardzo dobrą, równą formę, a polska reprezentacja miała kłopot ze środkowymi pomocnikami.
Szanse otrzymywali między innymi: Linetty, Góralski, Szymański. Ten ostatni był w rundzie jesiennej zdecydowanie słabszym piłkarzem od Drygasa, nie był przecież przez tygodnik „Piłka Nożna” nominowany do kategorii Ligowiec Roku, ale Jerzy Brzęczek znał go dobrze ze wspólnej pracy w Wiśle Płock i być może ten fakt zdecydował o promocji w reprezentacji swojego dawnego podopiecznego, który zimą został sprzedany za 1,5 mln euro do klubu z ligi rosyjskiej.
W przeszłości w kategorii Odkrycie Roku wyróżnienia otrzymali też piłkarze, którzy dopiero po latach trafiali do Pogoni. Między innymi takim piłkarzem był grający obecnie w szczecińskim klubie, jeden ze starszych piłkarzy, 32-letni Radosław Majewski, który odkryciem wybrany został 11 lat temu. Rok później odkryciem został Patryk Małecki, natomiast w roku 1989 spotkało to Dariusza Gęsiora.
Hajdas gorszy tylko od Runjaica
Trzech trenerów zostało wybranych najlepszymi szkoleniowcami roku za pracę wykonaną w Szczecinie. W roku 1977 był to Bogusław Hajdas, który w Pogoni przepracował dwa lata, do dziś pozostaje szkoleniowcem z jedną z najlepszych średnich pod względem zdobytych punktów, ustępuje tylko Runjaicowi. W roku 1977 nieomal wprowadził Pogoń na europejskie salony.
W roku 1981 najlepszym trenerem został wybrany Jerzy Kopa. Wprowadził Pogoń do ekstraklasy, zakwalifikował się do finału Pucharu Polski, a z niedoświadczoną drużyną beniaminka ze Szczecina, opartą na wychowankach, młodzieżowych i juniorskich reprezentantach Polski, wywalczył mistrzostwo jesieni i to na jedną kolejkę przed zakończeniem rundy.
W roku 1987 trenerem roku wybrano natomiast Leszka Jezierskiego, który doprowadził zespół Pogoni do tytułu wicemistrza Polski. Dla Jezierskiego to było już kolejne takie wyróżnienie, wcześniej bywał doceniany za pracę w Widzewie, z którego stworzył liczącą się najpierw w kraju, a następnie za granicą piłkarską siłę.
Trenerami roku zostawali też szkoleniowcy, którzy później trafiali do Pogoni: Jerzy Wyrobek, Orest Lenczyk i Maciej Skorża. Co ciekawe, żaden z nich nie dokonał niczego wyjątkowego w Szczecinie. Praca każdego z nich należała nawet do najgorzej ocenianych.
Za rok 2018 wybrano natomiast Czesława Michniewicza, który trzy sezony temu pracował z powodzeniem w Pogoni. Doprowadził szczeciński zespół do szóstego miejsca, najlepszego od 15 lat, ale jego praca nie została oceniona pozytywnie i z trenerem nie przedłużono umowy o pracę. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser