Rozmowa z Robertem Gajdą, prezesem Błękitnych Stargard
Po bardzo długiej przerwie spowodowanej zagrożeniem epidemiologicznym w środę wznawiają rozgrywki II-ligowi piłkarze, a Błękitni Stargard rozpoczynają zmagania od najdłuższego wyjazdu na drugi kraniec Polski do Rzeszowa na mecz z miejscową Resovią, czwartą w tabeli z I-ligowymi aspiracjami. Stargardzianie zajmują obecnie 7. miejsce w tabeli, mając dwa punkty straty do strefy barażowej i sześć punktów przewagi nad grupą spadkową. Przed wznowieniem rozgrywek o rozmowę poprosiliśmy prezesa naszego klubu Roberta Gajdę.
– Z jakim nastawieniem przystępujecie do rozgrywek?
– Nastroje w drużynie są bojowe, ale jak dalej ułoży się sezon, jest jedną wielką niewiadomą. W marcu byliśmy bardzo dobrze przygotowani do gry, co potwierdzały sparingi i ugraliśmy dwa remisy, choć gra była lepsza od punktowych zdobyczy. Wtedy nie drżałem o nasze utrzymanie, ale teraz nasz los jest dla mnie pewną niewiadomą. Trenowaliśmy bowiem indywidualnie, a potem w małych 6-osobowych grupkach i dopiero niedawno spotkał się razem cały zespół. Nie mogliśmy rozgrywać jakże potrzebnych sparingów, a lekarz nie wydał zgody nawet na wewnątrz klubowy mecz z zespołem juniorów starszych. W podobnych warunkach byli także nasi II-ligowi rywale i na boiskach okaże się, kto lepiej trenował w tych dziwnych warunkach. Niespodzianki z pewnością będą, jak to było w ekstraklasie, gdzie przykładowo klęski doznała silna wcześniej Wisła Kraków, a wysokie wyjazdowe zwycięstwo wywalczyła kielecka Korona, na co jej kibice czekali od bardzo dawna.
– Jakie zadania postawiono piłkarzom? Patrzymy w górę tabeli czy na dół?
– O I-ligowych barażach nie chcę mówić ani nawet myśleć, bo jest wiele drużyn z awansowymi aspiracjami. Nas interesuje walka o utrzymanie, która nie będzie łatwa, gdyż poziom II ligi jest bardzo wyrównany. Myślimy o najbliższych spotkaniach, by zdobyć jak najwięcej punktów i nie zbliżyć się do strefy spadkowej, bo nie mamy nad nią zbyt bezpiecznej przewagi.
– Jak logistycznie będzie wyglądała wyprawa na drugi kraniec Polski?
– Wyjazd zaplanowano na wtorek rano, a z powodu odległości niezbędny był nocleg w hotelu. O szczegółach więcej ode mnie mógłby powiedzieć kierownik drużyny Marcin Sawczak, a dodam, że nie jadę razem z zespołem, choć będę oglądał transmisję na żywo. Nie pojedzie też pierwszy trener Adam Topolski, który z powodu wcześniejszego zwolnienia lekarskiego zrobił tylko jeden test na obecność koronawirusa i nie dostał zgody z PZPN na prowadzenie zespołu. Wkrótce zrobi jednak powtórny test i w niedzielę na Ceglanej zasiądzie już na trenerskiej ławce w spotkaniu ze Zniczem Pruszków. Adam Topolski przyjechał już do Stargardu, zrobił test, ale treningów osobiście nie mógł prowadzić. W meczu z Resovią drużyną zajmie się Jarosław Piskorz przy pomocy kierownika. Dodam, że ten duet prowadził Błękitnych w sierpniu podczas bardzo długiego wyjazdu do Stalowej Woli, a mecz z tamtejszą Stalą zakończył się naszym zwycięstwem. Nie miałbym nic przeciwko powtórce, choć z remisu także się mocno ucieszę.
– Kogo jeszcze zabraknie w Rzeszowie?
– Nie pojedzie kontuzjowany bramkarz Mariusz Rzepecki, a pozostali są zdrowi i mam nadzieję, że w dobrej formie. Wyniki drugiego testu wszyscy mieli negatywne, a gdyby choć jeden piłkarz miał koronawirusa, zamiast meczu z Resovią całą drużynę czekałaby przymusowa kwarantanna.
– Rozmawiamy o sporcie czy medycynie?
– Takie to mamy dziwne czasy i nie wiadomo, jak epidemiologiczny kryzys wpłynie na kluby. Ekstraklasa raczej sobie poradzi, ale co będzie w niższych ligach? Dobrze, że wspiera nas miasto, a liczymy też na pomoc z PZPN.
– Dziękujemy za rozmowę. ©℗
(mij)
Fot. R. Stachnik