Pogoń Szczecin - Wisła Kraków 1:0 (0:0) 1:0 Triantafyllopoulos (55).
Żółte kartki: Bartkowski, Podstawski (Pogoń), oraz Savicevic (Wisła).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów 3 947.
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Nunes - Kowalczyk, Podstawski, Kozulj, Listkowski (79, Spiridonovic), Guarrotxena (45, Hostikka) - Buksa (74, Benyamina).
Wisła: Buchalik - Niepsuj, Klemenz, Janicki, Sadlok - Silva (70, Błaszczykowski), Savicevic, Szot, Boguski (81, Drzazga), Mak (61, Chuca) - Brożek.
Pogoń kontynuuje świetną passę w obecnym sezonie. Wygrała w czwartej kolejce swój trzeci mecz i gdyby zdobyła jeszcze jednego gola, to powróciłaby na fotel lidera. Sytuacji ku temu było mnóstwo, ale fatalną skuteczność zaprezentował Hostikka.
Szczecinianie utrzymali zatem pozycję wicelidera, ale co ważniejsze na tym etapie rozgrywek mają bardzo imponujący dorobek punktowy. Po czterech meczach zdobyli więcej punktów, niż po całej pierwszej rundzie przed dwoma laty i więcej, niż po 10 meczach poprzedniego sezonu. Postęp jest zatem gigantyczny, jednak w sferze organizacji gry, jakości, a przede wszystkim skuteczności jest bardzo wiele do poprawy.
Pogoń pokonała trapionego różnego rodzaju problemami rywala w najniższym z możliwych rozmiarów. Gola zdobyła po stałym fragmencie gry, a strzelcem okazał się Konstantinos Triantafyllopoulos, który swoje szanse miał w każdym z poprzednich spotkań, a w meczu z Wisłą potwierdził swój duży potencjał przy stałych fragmentach gry.
Przed przerwą optyczną przewagę mieli gospodarze, którzy mieli kontrolę nad meczem, długimi okresami spychali przeciwnika do głębokiej defensywy. Pogoń lepiej operowała piłką, była lepiej zorganizowana, ale brakowało w jej poczynaniach przyspieszenia, elementu zaskoczenia.
Dwóch dobrych okazji nie wykorzystał Bartkowski, który najpierw został zablokowany, a w ostatniej akcji pierwszej połowy minimalnie przestrzelił. Dwa dobre strzały oddał Buksa, ale za każdym razem nie trafiał w bramkę. Pogoń próbowała różnych sposobów, ale jak to miało miejsce w trzech poprzednich spotkaniach znów przed przerwą nie udało jej się zdobyć gola.
Rywal najgroźniejszy był po swojej lewej stronie, gdzie trudny do upilnowania był Mak. Bartkowski dawał mu się ogrywać aż trzy razy w bardzo prosty sposób, za trzecim razem postanowił przeciwnika brutalnie sfaulować. W drużynie gości dało się zauważyć dużą kulturę gry, dobre panowanie nad piłką i słuszne wybory 36-letniego Brożka, który pod względem czucia piłki, rozumienia gry przerastał całą resztę graczy znajdujących się na boisku.
Po przerwie Pogoń szybko objęła prowadzenie co spowodowało, że Wisła zaatakowała odważniej. Odsłaniała się i narażała na kontry. Pogoń była fatalnie dysponowana pod względem strzeleckim. Po przerwie dobrych okazji nie wykorzystali: Benyamina, Kozulj, Buksa, ale najwięcej do zarzucenia można mieć Hostice.
22-letni Fin przynajmniej trzy razy znajdował się w bardzo dobrych sytuacjach, nie panował nad przestrzenią, nie zauważał partnerów, rozgrywał swój prywatny mecz i po każdej nieudanej akcji popadał w coraz większą frustrację. Całe szczęście, że rywal nie miał na tyle dużych atutów w ofensywie i nie zdołał wyrównać, bo wtedy winą za brak trzech punktów należałoby obarczyć fińskiego skrzydłowego, który zawiódł w kolejnym spotkaniu.
Świetna seria Pogoni rozpoczęła się praktycznie pod koniec poprzedniego sezonu. Biorąc pod uwagę siedem ostatnich meczów, to Pogoń wygrała cztery z nich, trzy zremisowała i zanotowała stosunek bramkowy 9-2. W obecnym sezonie w czterech meczach straciła zaledwie jednego gola, a w siedmiu ostatnich spotkaniach tylko dwa, a grała między innymi dwa razy z mistrzem Polski Piastem i dwa razy z wicemistrzem Legią. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser