Eliminacje piłkarskich mistrzostw świata. Polska – Armenia 2:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Mkojan (48, samobójcza), 1:1 Pizzelli (50), 2:1 Lewandowski (90).
Żółte kartki: Cionek, Błaszczykowski (Polska), oraz Andonian, Beglarjan, Pizzelli (Armenia).
Czerwona kartka: Andonian (Armenia, 30)
Sedziował Ivan Kruzliak (Słowacja)
Widzów: 44 786.
Polska: Fabiański - Błaszczykowski, Glik, Cionek, Jędrzejczyk (34, Wszołek) - Grosicki (70, Kapustka), Krychowiak, Zieliński, Rybus - Teodorczyk (85,Wilczek), Lewandowski.
Armenia: Beglarjan - Minasjan, Harojan, Mkojan, Andonian, Hajrapetjan - Howhannisjan (60, Özbiliz), Grigorjan, Muradjan (34, Woskanjan), Manojan - Pizzelli (85, Hakobjan).
Polska reprezentacja wzbogaciła się we wtorkowy wieczór o kolejne trzy punkty, ale może mówić o ogromnym szczęściu, że zakończyła mecz zwycięstwem. Mecz z Armenią był w wykonaniu polskiej ekipy fatalny. Armenia od samego początku założyła, że jest dużo słabsza, ma mniej wartościowych piłkarzy i będzie się bronić tak długo, jak to możliwe.
I rzeczywiście przez długi czas udawało jej się nie tracić gola. Po tym, jak jeszcze w pierwszej połowie czerwoną kartkę otrzymał obrońca Armenii, to wyglądało na to, że spotkanie praktycznie jest rozstrzygnięte. Nikomu nie przyszło do głowy, że rozdygotana ze strachu Armenia, która praktycznie nie jest zdolna przejść przez własną połowę, jest w stanie utrzymać wynik bezbramkowy przez godzinę gry w osłabieniu.
Jak polscy piłkarze tuż po przerwie wyszli na prowadzenie, to wszystkim ulżyło. Spodziewano się, że dopiero teraz nastąpi festiwal strzelecki, kilka bramek strzeli Lewandowski, a Ormianie będą popełniać więcej błędów i stracą ochotę do heroicznej obrony.
Polacy popełnili jednak ten sam błąd, co w meczu z Danią. Tuż po zdobyciu gola nie utrzymali koncentracji i szybko bramkę też stracili. O ile w spotkaniu z Danią sytuacja była korzystniejsza z tego powodu, że wynik był zdecydowanie lepszy, to w pojedynku z Armenią już tak nie było.
Przewagę bramkową trzeba było na nowo zbudować, a na boisku okazało się to niezwykle trudne. Polacy atakowali, ale pomysłów mieli coraz mniej. Nerwów za to było coraz więcej, coraz więcej było też ryzyka, gry otwartej, przez Ormianie stworzyli po przerwie przynajmniej trzy znakomite okazje z kontry. Jedną z nich już w doliczonym czasie gry, po czym w ostatniej akcji meczu gola na wagę zwycięstwa zdobył Lewandowski.
Do drużyny Nawałki znów uśmiechnęło się szczęście. We wtorkowy wieczór byli źle dysponowani, dublerzy nie sprostali zadaniu, zmiennicy: Wszołek i Kapustka spisywali się gorzej od poprzedników, ale mimo to udało się wygrać. ©℗ (par)