Sobota, 23 listopada 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Start najgorszy od 26 lat

Data publikacji: 03 sierpnia 2018 r. 08:10
Ostatnia aktualizacja: 03 sierpnia 2018 r. 22:34
Piłka nożna. Start najgorszy od 26 lat
 

Piłkarze Pogoni Szczecin po raz ostatni w dwóch pierwszych meczach nie zdobyli punktu ani gola od 26 lat. W sierpniu 1992 roku przegrali dwa pierwsze mecze: najpierw z Ruchem Chorzów 0:3, a następnie z Hutnikiem Kraków 0:3. W kolejnych latach już tak nieskuteczni na inaugurację sezonu nie byli. Aż do obecnego sezonu. Też w dwóch meczach nie wywalczyli punktu, też nie zdobyli gola.

Sytuacja jest jednak inna. 26 lat temu Pogoń była beniaminkiem, do sezonu przystąpiła po zatruciu pokarmowym na obozie w Wałczu, bez swoich olimpijczyków: Dariusza Adamczuka i Dariusza Szuberta, miała nowego trenera Romualda Szukiełowicza i praktycznie samych debiutantów w składzie: Radosława Majdana, Waldemara Jaskulskiego, Macieja Stolarczyka, Olgierda Moskalewicza, Roberta Dymkowskiego. W późniejszych latach to byli kluczowi gracze w Pogoni.

Dziś Pogoń też ma kłopoty, ale w dużej części sama je sobie stworzyła. Jeżeli klub lekką ręką pozbywa się piłkarza, który w ostatnich dwóch latach był kluczową postacią w drużynie, ma za sobą grę w Lidze Mistrzów, reprezentacji swojego kraju, uchodzi za walczaka, to można się zastanawiać, czy wynik sportowy jest w szczecińskim klubie sprawą priorytetową.

Gdzie jest Rasmussen?

Jeżeli za każdym razem w dwóch pierwszych meczach brakuje na ławce rezerwowych piłkarza, który wiosną miał strzelać gole jak na zawołanie, trenuje obecnie z drużyną, to też należy się zastanowić, czy to jest działanie mające zapewnić jak najlepszy wynik sportowy.

Pogoń w przerwie letniej sprzedała za rekordową cenę Jakuba Piotrowskiego i być może uznała, że warto kosztem wyniku sportowego pokazywać światu jak największą rzeszę swoich młodych piłkarzy, niekoniecznie jeszcze do tego przygotowanych, niekoniecznie z odpowiednią jakością, ale młodych.

Perspektywa zarobku kilku lub nawet kilkunastu milionów złotych robi się bardzo kusząca, ale dzieje się tak często kosztem wyniku, który dla kibiców jest sprawą nadrzędną. Umiejętność promocji swoich najbardziej utalentowanych piłkarzy przy zachowaniu odpowiedniego poziomu sportowego jest bardzo często zadaniem dla wielu klubów zbyt trudnym do zrealizowania.

Pogoń przegrała dwa pierwsze mecze z przeciwnikami przeciętnymi, w piątek musi się zrehabilitować w pojedynku z drużyną, która prócz Pogoni zaprezentowała się w dwóch pierwszych spotkaniach najbardziej blado. Zagłębie Sosnowiec jest beniaminkiem, przed sezonem praktycznie nie wzmocnił się, w składzie tej drużyny nie ma ani jednego piłkarza, którego chciałaby mieć u siebie Pogoń.

Pogoń mało dojrzała

Na papierze szczecinianie są drużyną lepszą, bardziej klasową, ale problem w tym, że w dwóch pierwszych spotkaniach nie zaprezentowała jakości, nie pokazała, że jest zespołem. Piłkarze źle poruszali się na boisku, przebiegli dużo kilometrów, ale problem w tym, żeby z tego biegania była korzyść. W dwóch poprzednich spotkaniach jej nie było.

Pogoń w każdej formacji zaprezentowała się mało dojrzale, pokazała mankamenty w każdym elemencie gry, choć czasu na przygotowanie drużyny było sporo. Trener Kosta Runjaic już miesiąc przed inauguracyjnym spotkaniem miał do dyspozycji wszystkich swoich piłkarzy, drużyna rozegrała wystarczającą liczbę sparingów, prezentowała się w nich korzystnie, ale niestety w meczach ligowych zespół wyglądał, tak jakby przygotowania dopiero zaczynał.

Drużyna grała bojaźliwie, bez poczucia własnej wartości, niepewna w działaniach defensywnych i bez mocy i jakości w ofensywie. Jest bardzo mało przesłanek wskazujących na to, by gra Pogoni uległa diametralnej poprawie w bardzo krótkim czasie, brak punktów nie jest wynikiem pecha, niesprzyjających okoliczności, Pogoń nie sprostała drużynom, które w poprzednim, bardzo złym dla Pogoni sezonie znajdowały się niżej w hierarchii.

Bez Buksy i Delewa

Jest pewne, że w meczu z Zagłębiem Pogoń nie zostanie wzmocniona żadnym z graczy dotąd kontuzjowanych. Adam Buksa i Spas Delew nie będą jeszcze do dyspozycji. Oznacza to, że nasz szkoleniowiec nie ma praktycznie w drużynie napastnika ani skrzydłowych. Klub w przerwie letniej poczynił kilka spektakularnych transferów, ale nie wzmocnił rywalizacji na środku defensywy ani na skrzydle. Nie pozyskał też nowego bramkarza.

Na tę ostatnią pozycję poszukiwania trwają od trzech lat, od momentu, kiedy klub niespodziewanie pożegnał Radosława Janukiewicza. Od tamtej pory w meczach ekstraklasy grało aż sześciu bramkarzy i żaden z nich nie spełnił oczekiwań.

Co ciekawe, dwóch z nich: Jakub Słowik i Dawid Kudła świetnie radzą sobie w nowych klubach. Ten pierwszy to ewidentnie jeden z najlepszych bramkarzy w polskiej ekstraklasie, a w Pogoni był wręcz przez kibiców wyszydzany. W dwóch pierwszych meczach bramkarzem numer 1 był Jakub Bursztyn, w Sosnowcu jego miejsce ma zająć Łukasz Budziłek.

Pogoń w dwóch pierwszych meczach zaprezentowała bardzo młodą drużynę, średnia wieku wyjściowej jedenastki za każdym razem wynosiła poniżej 25 lat, wystąpiło aż pięciu młodzieżowców, w tym dwóch juniorów. To bardzo pozytywne zjawisko, ale obroni się tylko wtedy, gdy wynik drużyny nie będzie poniżej oczekiwań, a tak jest obecnie.

Gra drużyny, jej wyniki pokazują, że skład został źle sformatowany i być może fatalny efekt dwóch pierwszych meczów jest wynikiem gry zbyt wielu młodych lub bardzo młodych piłkarzy. Zawsze przy niepowodzeniach winą obarcza się tych najmniej doświadczonych.

Na mecz z Zagłębiem mają nastąpić trzy zmiany w wyjściowym składzie. O bramkarzu już wspomnieliśmy, miejsce Sebastiana Walukiewicza zajmie Sebastian Rudol, a miejsce Dawida Błanika Hubert Matynia. Oznacza to, że w wyjściowej jedenastce nie będzie tym razem ani jednego młodzieżowca, będzie za to dwóch wychowanków. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

@guciu
2018-08-03 22:30:11
Wrozbita czy co...
Kibic od wieków
2018-08-03 16:02:55
Polska ponoć jest kuźnią bramkarskich talentów."produkujemy" ich w nadmiarze na export. Klubowa piłka w Polsce zasilana jest głównie bramkarzami z importu.Coś więc źle funkcjonuje w szkoleniu.Trudno mi zrozumieć,że w tak dużym Kraju cierpimy na deficyt bramkarzy,lub że klub nie jest w stanie wyszkolić na odpowiednim poziomie bramkarza.Piłkarze do meczu z Zagłębiem S.przystępują pod presją.Pogoń nie potrafi z nią grać i sobie nie radzi.W głowach zawodników będzie przez 90 minut siedział efekt domina i pamiętne długie kolejki z poprzedniej rundy kiedy również przegrywali mecz za meczem i tracili worek bramek.Dzisiaj teoretycznie na papierze przeciwnik łatwiejszy,jednak Zagłębie gra u siebie ma przewagę psychologiczną,jest beniaminkiem i jasny cel "gra o utrzymanie" Oni nic nie muszą-Oni mogą.Będą bronić całym zespołem.Pogoń nie radzi sobie z taką grą,biją głową w mur,więc Sprawa wyniku jest sprawą otwartą.Ewentualna przegrana na dobre zadomowi w głowach piłkarzy i absolutnie do meczu z Cracovią przystąpią "podpięci pod prąd". Oby taki scenariusz się nie sprawdził oby Pogoń w końcu zaczęła stanowić monolit i się rozumieć na boisku.No tak......tylko kim grać jak brakuje piłkarzy a w klubie wiecznie non stop jest szpital i kontuzje ciągnące się nie tygodniami a miesiącami.Kim więc grać.
bramkarze
2018-08-03 11:20:03
Można się zastanowić dlaczego bramkarze w Pogoni obniżają loty czy to przypadkiem nie wina przestarzałych metod Peskovica.
guciu
2018-08-03 09:31:58
Oby nie pokolei 0:1, 0:2, 0:3 itd...

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA