Wypożyczony z Pogoni Szczecin do Hajduka Split Adam Gyurcso zdobył w towarzyskim meczu piłkarskim chorwackiej drużyny z AS Trencin dwa gole. Znakomicie wprowadził się w nowe środowisko, chce powrócić do formy i dyspozycji zanim trafił do Szczecina.
Za wcześnie, by mówić, że jest to zapowiedź powrotu do wysokiej formy byłego reprezentanta Węgier. Faktem jest jednak, że piłkarze pozyskiwani przez Pogoń na pozycję skrzydłowych wyjątkowo źle aklimatyzują się w drużynie, a po transferze ze szczecińskiego klubu kilku z nich potwierdzało ogromne możliwości.
Pierwszym takim przykładem był Grzegorz Bonin, którego Pogoń pozyskała latem 2012 roku. Niespełna 29-letni wówczas piłkarz miał znakomite wejście w sezon. Zdobył gola w swoim debiucie, do tego dołożył asystę. Później okazało się, że były to jego jedyne liczby w szczecińskim klubie.
Do końca sezonu zagrał w jeszcze czterech meczach, kończył swoją przygodę w spotkaniach drużyny rezerw i też nie prezentował się tam korzystnie. Dziś piłkarz ma 34 lata, kończy swoją karierę, a Pogoń okazała się dla niego klubem, w którym rozegrał najmniej meczów w ekstraklasie, w którym nie potrafił się absolutnie odnaleźć.
Ponad 150 meczów dla Górnika
Piłkarz od pięciu sezonów występuje w Górniku Łęczna, dla którego zagrał w ponad 150 spotkaniach i uczestniczył w ponad 50 zdobytych bramkach. Biorąc pod uwagę fakt, że Górnik był zawsze drużyną broniącą się przed spadkiem, to wynik należy uznać za znakomity.
Fakt ten nie spowodował jednak, że Boninem zainteresował się na poważnie inny, znacznie bardziej renomowany klub. Zawodnik najlepiej czuł się w miejscach, gdzie presja nie była duża. Wtedy demonstrował futbol na swoim najwyższym poziomie. Najlepiej grał w Górniku, ale wcześniej w Koronie Kielce, nie sprawdził się natomiast ani w Pogoni, ani w ŁKS i Polonii Warszawa.
Cztery sezony temu Pogoń pozyskała Patryka Małeckiego. To był piłkarz znajdujący się w tamtym momencie na zakręcie, swoją karierę budował praktycznie tylko w jednym klubie – Wiśle Kraków. Trafił na złoty okres tego klubu. Trzy razy zdobywał mistrzostwo Polski, trafił do reprezentacji Polski, ale ostatni okres przed przyjściem do Pogoni nie był dla Małeckiego udany.
Motywacja Małeckiego
Piłkarz miał dużą i silną motywację, by w Pogoni się odbudować, ale absolutnie nie potrafił się zaaklimatyzować. Żył w swoim świecie, miał kłopot z realizacją założeń, nie współpracował z resztą drużyny, śrubował dość pokaźny bilans meczów bez gola i przez to jego frustracja nasilała się, widoczna była gołym okiem, bo piłkarz był szczerym człowiekiem, nie ukrywał swoich emocji, wyładowywał je publicznie.
Nie podawał trenerom ręki, gdy ci zdejmowali go z boiska, potrafił kopać boks dla rezerwowych, w meczach rezerw dostał czerwoną kartkę po pyskówkach z sędziami, był agresywny, trudny do ujarzmienia i współpracy. W Pogoni jego talentu nie udało się wyegzekwować dwóm trenerom: Dariuszowi Wdowczykowi i Czesławowi Michniewiczowi.
Duże pokłady ambicji zżerały go, nie umiał sobie z tym poradzić, jego przygoda w Pogoni trwała dwa lata. W tym czasie piłkarz zagrał w 44 meczach, zdobył 3 gole, zaliczył 4 asysty. Spodziewano się zdecydowanie więcej, Pogoń dwa lata temu bez żalu rozwiązała z nim kontrakt i co się okazało? Piłkarz wrócił do Krakowa i ponownie zaczął błyszczeć.
Odrodzenie w Wiśle
W rundzie wiosennej roku 2016 zdobył 2 gole i zaliczył 7 asyst. W Pogoni takich liczb nie wyśrubował przez dwa lata. W kolejnym sezonie było jeszcze lepiej. Piłkarz sezon 2016/17 zakończył z 8 zdobytymi golami i 4 asystami. W minionej rundzie jesiennej było zdecydowanie gorzej, ale może z powodu urazów, z jakimi zmagał się 30-letni skrzydłowy.
Zaskarbił sobie sympatię kibiców Pogoni, gdy zdobywał gola dla Wisły w meczu z Pogonią, to nie okazywał radości, po spotkaniu szedł w stronę fanów ze Szczecina i pozdrawiał ich. Bywa, że piłkarze i trenerzy robią tak często na pokaz. W przypadku Małeckiego to było szczere, on rzeczywiście związał się z Pogonią, ze Szczecinem, ale nie sprawdził się na boisku.
W rundzie jesiennej roku 2014 Małecki doznał dość poważnej kontuzji, która wyłączyła go z gry na całą rundę wiosenną roku 2015. Pogoń pozyskała wówczas Vladimirsa Kamessa, mającego na koncie występy w reprezentacji Łotwy i epizod w lidze rosyjskiej. Piłkarz miał zastąpić kontuzjowanego Małeckiego i początkowo wszystko wskazywało na to, że sobie z tym poradzi.
Kamess ofiarą
W przerwie zimowej spisywał się znakomicie, był szybki, przebojowy, skuteczny, pewny siebie. Wyglądało na to, że może okazać się wzmocnieniem. W meczach mistrzowskich nie pokazał choćby części ze swojego talentu. Rozpoczął od występów w wyjściowym składzie, ale zawiódł i bardzo szybko trafił na ławkę rezerwowych. Drużyna grała słabo, a winowajcą uznano nowego piłkarza w drużynie. Prawda była taka, że zespół był źle zorganizowany, a Kamess padł ofiarą kiepskich wyników.
Po zmianie trenera próbował go jeszcze odbudować Czesław Michniewicz, ale piłkarz spalał się psychicznie, nie pokazywał choćby ułamka swoich możliwości i talentu, które demonstrował na treningach. Latem 2015 roku Pogoń pozbyła się Łotysza. Zrobiła słusznie, bo piłkarz nie rokował, nie wytrzymał presji i ciśnienia.
Dziś jest piłkarzem Eniseja Krasnojarsk, występującego w drugiej klasie rozgrywkowej w Rosji. Jego zespół jest zdecydowanym liderem, awans ma praktycznie zapewniony, a Kamess należy do najlepszych piłkarzy w swojej drużynie. W rundzie jesiennej zdobył 5 goli, zaliczył 4 asysty.
Zagra w 6. lidze Europy
Znakomicie spisywał się już w poprzednim sezonie. Zakończył go z dorobkiem 7 goli i 6 asyst. Wszystko wskazuje na to, że 30-letni skrzydłowy, niechciany dwa sezony temu w Pogoni już od rundy jesiennej grać będzie w szóstej lidze europejskiej i to jako gracz fundamentalny, absolutnie niezbędny.
Adam Gyurcso jest najświeższym przykładem piłkarza występującego na pozycji skrzydłowego, któremu w ostatnich latach nie powiodło się w Pogoni, a który chce swoją pozycję odbudować w innym klubie. Na razie idzie mu nieźle, ale to tylko mecze towarzyskie.
W Hajduku Split będzie miał jednak zdecydowanie łatwiej, niż w Pogoni. W szczecińskim klubie od dwóch lat nie było klasowego napastnika, przez co rola skrzydłowych staje się marginalna. Drużyna zamiast być lepszą, stawała się coraz gorszą, więc siłą rzeczy również sprowadzony w charakterze gwiazdy piłkarz nie mógł być zadowolony z sytuacji, w jakiej się znalazł. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser