W niedzielę piłkarze Pogoni Szczecin grają w Poznaniu z miejscowym Lechem. Przypominamy mecz pomiędzy tymi drużynami przed 12 laty, kiedy emocje były nie tylko na boisku, ale jeszcze trzy dni później podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
W roku 2004 Pogoń powróciła do ekstraklasy zaledwie po jednym sezonie gry na jej zapleczu. Właściciel Antoni Ptak miał mocarstwowe zapędy, ale absolutnie nie umiał kierować klubem w sposób rozsądny, zrównoważony i bez emocji.
Rok 2004, to był okres, kiedy w Europie wszyscy zachwycali się grą reprezentacji Czech. Na mistrzostwach Europy w Portugalii wywalczyła brązowy medal, natomiast w Polsce świetną opinię miał czeski szkoleniowiec Werner Liczka.
Zachwycony nim był też Antoni Ptak, ale Liczka pracował akurat w Górniku Zabrze. Ponadto nie był zbyt skory do przeprowadzki do Szczecina. Antoni Ptak nie miał dobrej opinii w piłkarskim środowisku w naszym kraju. Uchodził za człowieka kapryśnego i raczej nie mógł liczyć na to, że jakikolwiek poważny szkoleniowiec zechce pracować w jego klubie.
Werner Liczka chętnie jednak zachwalał swoich rodaków – akurat takich, którzy byli bez pracy, na dorobku, ale chętnie sprawdziliby się w lidze polskiej. Protekcja Liczki sprawiła, że na Twardowskiego pojawił się 34-letni wówczas Pavel Malura, który dopiero zapoczątkował napływ szkoleniowców zza naszej południowej granicy do szczecińskiego klubu.
Trener bez dorobku
To był trener bez absolutnie żadnego szkoleniowego dorobku. Dotychczas pracował z zespołami młodzieżowymi w Baniku Ostrawa, tam się wychował i praktycznie nigdy poza swoje rodzinne miasto się nie wychylił.
W Pogoni zapanował wówczas dość dziwny trenerski układ. Bogusław Baniak nie został zwolniony, wciąż był pracownikiem klubu, ale tak naprawdę trudno było określić jego rolę. Był kimś w rodzaju koordynatora, selekcjonera, doradcy. Wciąż był Antoniemu Ptakowi potrzebny, choć coraz częściej dawało się zauważyć, że jednak nie jako trener.
Potem szybko się okazało, że wrócił na trenerską ławkę. Antoni Ptak miał w zwyczaju żonglowanie trenerami, zwalniał ich i na nowo przywracał do pracy. Ci, którzy się na to godzili, nie mieli jednak dobrej opinii.
Malura po dwóch kolejkach spotkań, w których portowcy ponieśli dwie porażki został zwolniony. Miał rację zatem Werner Liczka, że nigdy nie rozpatrywał poważnie oferty Antoniego Ptaka. Wiedział, że w klubie przez niego kierowanym nie ma żadnych szans na stabilną pracę.
Baniak za Malurę
Baniak ponownie przejął zespół przed prestiżowym meczem z Lechem Poznań. Optymistów nie było zbyt wielu. Lech zaczął sezon znakomicie – od dwóch efektownych zwycięstw, w których strzelił rywalom siedem goli. Był w konfrontacji z portowcami faworytem.
W Pogoni natomiast zrobiło się bardzo nerwowo. Zmieniono nie tylko trenera, ale dokonano też roszad w kadrze zespołu. Zaledwie po dwóch meczach. W przerwie letniej zespół Pogoni wzmocnił 32-letni Michał Probierz.
To był zaskakujący transfer, bo Probierz nie był efektownym piłkarzem, najlepsze lata gry miał już za sobą i trudno wtedy było określić, jaki sens ma ten transfer. W Pogoni zdołał rozegrać zaledwie dwa spotkania, po których Antoni Ptak stwierdził, że piłkarz nie nadaje się i rozwiązano z nim kontrakt. To były dwa ostatnie mecze Probierza w ekstraklasie.
Pogoń przed meczem z Lechem dokonała jednak solidnego wzmocnienia. Z dalekiego Urugwaju dotarł Claudio Milar. To był piłkarz, który w Pogoni grał przez trzy rundy, ale pozostawił znakomite wrażenie. Zaimponował nie tylko pełną dynamiki i ekspresji grą, ale też wyszkoleniem, kapitalną umiejętnością wykonywania rzutów wolnych i niezwykłą wrażliwością.
Płakał po przegranych meczach, przeżywał porażki, był ulubieńcem kibiców, ale przede wszystkim Antoniego i Dawida Ptaków. W meczu z Lechem rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, ale pojawił się na boisku w drugiej połowie i zdobył nawet bramkę na 3:1 w ostatniej minucie gry.
Czerwona kartka Magdonia
Mecz z Lechem układał się dla portowców bardzo źle. Co prawda objęli prowadzenie po golu Grzegorza Matlaka, byłego piłkarza Lecha, ale jeszcze przed przerwą Piotr Reiss wyrównał z rzutu karnego. Dwie minuty później czerwoną kartkę zobaczył Paweł Magdoń. Sytuacja Pogoni w ciągu dwóch minut zmieniła się diametralnie i duży wpływ miały na to decyzje sędziowskie.
Arbitrem meczu był Marcin Borski, który w przyszłości wielokrotnie jeszcze podejmował mnóstwo kontrowersyjnych decyzji na niekorzyść Pogoni. W przerwie meczu Baniak wraz z Dawidem Ptakiem urządzili sędziemu w tunelu prowadzącym piłkarzy z boiska do szatni prawdziwą ścieżkę zdrowia.
Było mnóstwo wyzwisk, epitetów, gróźb, wrzasków. Dawid Ptak zachowywał się, jak opętany. Rzucał krzesłem i marynarką. Był wściekły i sprawiał wrażenie niepoczytalnego. Później Bogusław Baniak publicznie mówił, że to było jedynie wywarcie presji na arbitrze i mieści się to w ramach obowiązujących kanonów.
Presja na arbitrze
Rzeczywiście Bogusław Baniak bardzo często zachowywał się w podobny sposób. Przy ławce trenerskiej bywał prowokacyjny, nadpobudliwy, czasem agresywny, wzmagał niezdrowe emocje. To był według niego rodzaj gry mający wywrzeć na arbitrze presję.
Mecz Pogoni z Lechem miał w drugiej połowie przebiegać pod dyktando gości, ale nieoczekiwanie to Pogoń przejęła inicjatywę. Lech wydawał się uspokojony dobrą sytuacją, grą z przewagą jednego piłkarza, natomiast Pogoń była bardziej zdeterminowana. Kolejne gole zdobyli: Tomasz Parzy i wspomniany Claudio Milar.
Pogoń odniosła zaskakujące zwycięstwo, pierwsze od powrotu do ekstraklasy, ale to nie był koniec emocji związanych z tym spotkaniem. Mecz odbywał się w piątek 20 sierpnia, a już 23 sierpnia w poniedziałek Antoni Ptak zwołał w siedzibie klubu konferencję prasową.
Był wściekły, zagroził wycofaniem z klubu, wstrzymaniem finansowania. Dziennikarze byli w szoku. Nikt nie wiedział, co się stało, czemu właściciel portowców zieje aż taką złością.
Otóż później okazało się, że właściciel klubu nie jest zadowolony z publikacji prasowych i internetowych po meczu z Lechem, który zakończył się fenomenalnym zwycięstwem, ale absolutnie nie docenionym przez lokalne media.
Pretensje do mediów
Do Kuriera Szczecińskiego były pretensje o to, że na pierwszej stronie poniedziałkowego wydania zamiast o wiktorii Pogoni nad Lechem było o złotym medalu olimpijskim wywalczonym przez polskich kajakarzy. Odbywały się wówczas Igrzyska Olimpijskie w Atenach, ale dla Antoniego Ptaka liczył się tylko sukces finansowanej przez niego drużyny.
Najwięcej pretensji było jednak do portalu pogon.v.pl. Właściciel Pogoni stwierdził na konferencji, że jego syn Dawid zrezygnował nawet z zakupu najnowszego modelu mercedesa, bo chciał sprowadzić do Pogoni Claudio Milara.
To miało być takie wzruszające wystąpienie, a okazało się pretekstem do kpin i szyderstw. 24-letni młody mężczyzna, który ukończył jedynie szkołę podstawową okazał się bowiem na tyle wspaniałomyślny, że w zamian za prezent w postaci nowego samochodu zażyczył sobie do drużyny nowego napastnika.
Rzecznik prasowy, Piotr Baranowski poinformował na konferencji prasowej, że zostają cofnięte do odwołania akredytacje zespołu redakcyjnemu i wszystkim współpracownikom strony www.pogon.v.pl. Było to oczywiście posunięcie niezgodne z prawem prasowym, klub nie miał prawa tak uczynić.
Ptak nie ręczy za siebie
Decyzja związana była z publikacjami dotyczącymi prawdziwej przynależności klubowej Claudio Milara, podważającej błędne dane podawane oficjalnie przez klub. Podczas konferencji prasowej również manager Pogoni Szczecin Dawid Ptak odniósł się do nieoficjalnej strony Pogoni, mówiąc:
– Panowie, nie piszcie już o Pogoni na tej swojej stronie, dajcie sobie spokój, bo się w ogóle na tym nie znacie. Jeśli się coś takiego ukaże, to po prostu nie ręczę za siebie – zakończył syn właściciela klubu. ©℗ Wojciech Parada
20 sierpnia 2004: Pogoń Szczecin – Lech Poznań 3:1 (1:1) 1:0 Matlak (34), 1:1 Reiss (39, karny), 2:1 Parzy (83), 3:1 Milar (90).
Żółte kartki: Giuliano, Kaźmierczak, Milar (wszyscy Pogoń), oraz Mowlik, Wojtala, Lasocki, Majewski, Reiss (wszyscy Lech).
Czerwona kartka: Magdoń (Pogoń, 41).
Widzów: 12 tys.
Pogoń: Pilarz – Michalski, Magdoń, Masternak, Matlak – Łabędzki (80, Parzy), Kaźmierczak – Giuliano, Trałka (58, Milar), Grzelak – Moskalewicz (89, Terlecki). Trener: Bogusław Baniak.
Lech: Piątek – Wójcik, Mowlik, Wojtala, Lasocki (84, Telichowski) – Scherfchen, Majewski (75, Nawrocik) – Madej, Goliński, Kaczorowski (72, Sasin) – Reiss. Trener: Czesław Michniewicz.
Fot. R. Pakieser