Pogoń Szczecin - Sandecja Nowy Sącz 4:1 (2:0) 1:0 Bučko (30, samobójcza), 2:0 Nunes (44), 3:0 Frączczak (51), 4:0 Piotrowski (55), 4:1 Piszczek (81).
Żółte kartki: Murawski (Pogoń), oraz Małkowski (Sandecja).
Widzów: 4895.
Sędziował: Paweł Gil (Lublin)
POGOŃ: Załuska - Râpă, Fojut, Dwali, Nunes - Delew (90, Błanik), Murawski (82, Kort), Drygas, Piotrowski, Frączczak - Zwoliński (68, Rasmussen).
SANDECJA: Gliwa - Basta, Szufryn, Bučko, Mráz - Małkowski, Baran, Grič, Trochim (46, Danek), Brzyski (61, Cetnarski) - Piszczek.
Piłkarze Pogoni rozpoczęli rundę wiosenną bardzo efektownie. Walkę o utrzymanie zaczęli od wysokiej wygranej, popartej dobrą grą, wyraźną dominacją, dobrym przygotowaniem i skutecznością. Czterech goli w jednym meczu nie zdobyli w całym ubiegłym roku kalendarzowym, gdyby zachowali pełną koncentrację przez cały mecz, a nie tylko do momentu zdobycia czwartej bramki, to pogrom byłby jeszcze bardziej okazały.
Szczecinianie zademonstrowali te atuty, które ujawnili już w końcówce rundy jesiennej. Również w meczach sparingowych potwierdzali dobrą formę, z każdym kolejnym meczem nabierali wiary, pewności siebie, a styl gry i zwycięstwa okazały się nie być dziełem przypadku.
Sandecja nie zawiesiła wysoko poprzeczki, to na dziś prawdopodobnie najsłabszy zespół w ekstraklasie, chyba kandydat numer 1 do spadku, pozbawiony klasowych graczy, własnego stadionu, stylu i charakteru. Nie znaczy to, że Pogoń miała w sobotę łatwo. Przeciwnik do momentu utraty gola starał się grać agresywnie, atakował gospodarzy już na ich połowie boiska, oddał dwa celne strzały, jeden po dobrej akcji w polu karnym.
Szybkie rozegranie
Pogoń do momentu objęcia prowadzenia imponowała szybkim rozegraniem w środkowej strefie boiska, starała się to robić na jeden kontakt, w sposób kombinacyjny stwarzała przewagę na skrzydle dzięki czemu aktywni byli boczni obrońcy a szczególnie Rapa.
Pogoń po stracie piłki błyskawicznie wycofywała się za linię posiadania piłki przez przeciwnika, gdy zachodziła potrzeba, to atakowała go na jego połowie. Drużyna prezentowała się bardzo dobrze pod względem gry zespołowej, atakowali wszyscy piłkarze i wszyscy bronili, co brzmi trochę banalnie, ale w praktyce nie zawsze taka zasada funkcjonowała.
Boczny obrońca Rapa zakładał pressing już na połowie rywala, a napastnik Zwoliński walczył o piłkę wślizgiem 40 metrów od bramki Sandecji. Każdy z piłkarzy grał ofiarnie, bezpardonowo i tego właśnie najbardziej brakowało drużynie zanim objął ją Kosta Runjaic. Na polską ekstraklasę to wystarczy żeby się kibicom podobało.
Bez kalkulacji
Pogoń po uzyskaniu prowadzenia nie cofnęła się, nie zaczęła kalkulować, właśnie wtedy starała się jeszcze mocniej naciskać i to się opłaciło. Na przerwę zeszła już z dwubramkowym prowadzeniem. Nikt wtedy nie miał wątpliwości kto mecz wygra, Pogoń prezentowała się lepiej pod względem piłkarskim, taktycznie, szybkościowo, siłowo, jej akcje miały swoją dynamikę, tempo, tym razem nie było w drużynie ani jednego piłkarza pozorującego walkę, a takie sytuacje miały miejsce za kadencji poprzednich szkoleniowców.
Pogoń po przerwie szybko pozbawiła rywala złudzeń. Swoją ruchliwością, zmianą pozycji, szybkością przeprowadzanych akcji umiała wykorzystać wolne przestrzenie boiska. Gole i asysty były udziałem aż pięciu piłkarzy, dodatkowo przynajmniej dwóch innych graczy brało udział w sytuacjach, po których padły bramki. Pokazuje to, jak wielu piłkarzy uczestniczyło w akcjach ofensywnych, jak duże pole manewru stworzył sobie zespół postępując agresywnie, nieustępliwie, ofiarnie.
Pogoń zasłużyła na brawa nie tylko za wygraną, nie tylko za grę pełną polotu, zaangażowania, ale przede wszystkim za serce włożone w mecz, w każdą akcję, a każde kopnięcie piłki. Taką drużynę chce się oglądać. ©℗ Wojciech Parada
Fot. R. Pakieser