W poprzednim tygodniu były pomocnik Pogoni Szczecin Aleksandr Kaniszczew skończył 59 lat. To pierwszy obcokrajowiec w dziejach szczecińskiego klubu. Trafił do Pogoni w przerwie zimowej sezonu 1990/91. Miał już 30 lat, na tamten czas piłkarzy w tym wieku traktowano już jako emerytów.
To był czas politycznych przemian w krajach bloku wschodniego, dzięki czemu otwierały się granice i możliwości dla piłkarzy. Kaniszczew latem 1989 roku trafił do Stilonu Gorzów, by pół roku później przenieść się do Pogoni. Trafił razem ze swoimi rodakami: Siergiejem Anaszkinem i Arkadijem Afanasiewem.
W Polsce obowiązywał wówczas przepis pozwalający na grę jednocześnie tylko dwóm piłkarzom zagranicznym. Afanasjew i Kaniszczew to byli piłkarze z określonym dorobkiem. Ten pierwszy był o rok starszy, w reprezentacji ZSRR rozegrał nawet jeden mecz. Było to w roku 1986, kiedy reprezentacja ZSRR należała do jednych z najlepszych na świecie. Podczas mistrzostw świata w Meksyku odpadła co prawda w 1/18 finału, ale po pechowo przegranej dogrywce z Belgią.
Dwa lata później ten sam zespół został wicemistrzem Europy. Reprezentacja ZSRR oparta była wówczas na piłkarzach Dynama Kijów, natomiast Kaniszczew i Afanasjew związani byli z Zenitem Leningrad i trudniej było im przebić się do reprezentacji na dłużej.
Mistrzowie i wicemistrzowie świata
Obaj byli w kręgu zainteresowań reprezentacji młodzieżowych, które pod koniec lat 70. należały do najlepszych na świecie. W roku 1977 reprezentacja ZSRR została mistrzem świata do lat 20, natomiast dwa lata później ZSRR został w tej kategorii wiekowej wicemistrzem świata.
To na bazie piłkarzy tych drużyn powstała później silna pierwsza reprezentacja z lat 80. Zarówno Kaniszczew, jak i Afanasjew byli blisko młodzieżowych reprezentacji, ale ostatecznie na turnieje mistrzostw świata do lat 20 nie pojechali.
Pogoń w sezonie 1990/91 grała na zapleczu ekstraklasy, w rundzie jesiennej była jedną z najsłabszych drużyn, groził jej spadek do trzeciej ligi, co byłoby sytuacją bez precedensu. Wiosną wszystko się jednak odmieniło i to głównie za sprawą dwóch rutynowanych rosyjskich piłkarzy.
Afanasjew przez całą swoją karierę był pomocnikiem, jednak w Pogoni przejął rolę środkowego obrońcy. Drużyny grały wtedy w ustawieniu z trójką obrońców, z których dwóch było kryjącymi, a jeden, ten najbardziej doświadczony, trzymał głębię.
Szef defensywy
Afanasjew był szefem defensywy portowców, a rolę obrońców kryjących przejęli ówcześni 18-latkowie: Maciej Stolarczyk i Jacek Sawicki. Ten pierwszy zrobił później karierę, temu drugiemu przeszkodziły w tym kontuzje. Talentem swojemu koledze nie ustępował.
Defensywa została uporządkowana, natomiast środek pomocy został oddany we władanie Kaniszczewa, który okazał się absolutnym królem środka pola. To był klasyczny rozgrywający, niewysoki, silny, mocno trzymający się na nogach, dobrze wyszkolony, dużo widzący i grający niekonwencjonalnie.
To przy nim piłkarskiej ogłady nabierali tacy piłkarze jak późniejsi reprezentanci Polski – 20-letni wówczas Dariusz Szubert czy o trzy lata starszy Waldemar Jaskulski. Gdy Pogoń rok później uzyskiwała awans do ekstraklasy, to wszyscy młodzi portowcy nabierający rutyny u boku doświadczonych Rosjan należeli już do wiodących postaci, choć wciąż byli graczami młodymi, pozbawionymi doświadczenia.
Kaniszczew znakomitymi podaniami obsługiwał grającego pierwszy sezon w Pogoni 20-letniego Roberta Dymkowskiego. Kaniszczew w Pogoni rozegrał 18 spotkań, zdobył pięć goli, natomiast Dymkowski w samej rundzie wiosennej wpisał się na listę strzelców aż dwanaście razy, głównie z podań Kaniszczewa. Został królem strzelców drugoligowych rozgrywek, rozgrywając na tym poziomie dopiero swój pierwszy sezon.
Pół roku w Pogoni
Obaj Rosjanie zagrzali miejsce w Pogoni na krótko, zaledwie na pół roku, ale obaj mieli niebagatelny wpływ na uniknięcie przez klub sportowej katastrofy. Kaniszczew przeniósł się do Legii, ale nie miał charakteru do gry na wysokiej intensywności.
Legia była wtedy zespołem znanym z wyeliminowania Sampdorii Genua z rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów, potrzebowała piłkarzy z dużą jakością, a Kaniszczew takim był. Nie miał jednak serca do ciężkiej pracy, nie miał też ambicji do gry na wysokim poziomie. Jego kariera powoli zbliżała się do końca. Wiedział o tym i chciał czerpać przyjemność z gry w piłkę.
Swój pobyt w Polsce na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku wykorzystał głównie na nawiązanie wielu kontaktów handlowych. Stał się z czasem człowiekiem biznesu, wychodziło mu to coraz lepiej, czuł się w nowej roli znakomicie.
Nie zapomniał jednak, z jakiego środowiska się wywodzi. W roku 1984 Zenit Leningrad wywalczył jedyne mistrzostwo ZSRR. Wielu piłkarzy tamtej drużyny po zakończeniu karier już w nowej rzeczywistości, po upadku ZSRR, wprowadzeniu polityki wolnorynkowej, popadło w biedę, uzależnienie od alkoholu.
Kaniszczew akurat w nowych okolicznościach poradził sobie znakomicie i postanowił założyć fundusz pomocy dla piłkarzy mistrza ZSRR z roku 1984. Niektórzy z nich, zapomniani przez obecne władze klubu, nie otrzymują nawet wejściówek na mecze pierwszej drużyny, co zdaniem Aleksandra Kaniszczewa jest dla nich sytuacją mocno upokarzającą. Urodzony w Leningradzie były pomocnik Pogoni walczy zatem o godność dla piłkarzy, którzy niegdyś dla miasta i klubu zrobili bardzo wiele. ©℗
Wojciech PARADA