Czwartek, 18 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Rok bez gola

Data publikacji: 08 listopada 2017 r. 21:39
Ostatnia aktualizacja: 09 listopada 2017 r. 11:05
Piłka nożna. Rok bez gola
 

19 listopada 2016 roku Pogoń Szczecin pokonała na własnym boisku Wisłę Kraków 6:2. To był mecz historyczny z tego powodu, że aż cztery gole i to wszystkie w jednej połowie zdobył jeden piłkarz – konkretnie Adam Gyurcso.

To był świetny czas dla węgierskiego skrzydłowego, był podstawowym graczem w reprezentacji Węgier, strzelał nie tylko w klubie, ale też w meczach o punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Zdobył gole w spotkaniach z Łotwą i Andorą.

Po meczu w Szczecinie znalazł się na okładce popularnego na Węgrzech dziennika sportowego „Nemzeti Sport”. Cztery gole reprezentanta Węgier w jednym meczu uznano w kraju skrzydłowego Pogoni Szczecin za wyczyn ważniejszy od tenisowego turnieju Masters i awansu Andy Murraya na pozycję numer 1 światowego tenisa.

Cztery gole na szczecińskim stadionie uznano też za wydarzenie większego kalibru od meczu w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych Veszprem z Paris St. Germain, a trzeba wiedzieć, że piłka ręczna jest w kraju Adama Gyurcso grą zespołową numer 1 – oczywiście po piłce nożnej, ale zdecydowanie przed siatkówką i koszykówką.

W ślady Stelmasiaka i Robaka

Wtedy wydawało się, że Adam Gyurcso jest w Pogoni znakomitą inwestycją, na której klub zarobi krocie. Adam Gyurcso zdobywając cztery gole w jednym meczu przeszedł do historii Pogoni Szczecin. Został trzecim w dziejach klubu piłkarzem, któremu w jednym meczu udało się zdobyć przynajmniej cztery bramki. Wcześniej tej sztuki dokonali: Zbigniew Stelmasiak i Marcin Robak.

To był czas, kiedy wspomniany „Nemzeti Sport” wykazywał piłkarzem Pogoni coraz większe zainteresowanie. Pojawiały się pierwsze oferty. Skrzydłowy Pogoni Szczecin miał być liście życzeń greckiego AEK Ateny. Oferty znacznie poważniejsze miały jednak dopiero nadejść.

Problem w tym, że forma reprezentanta Węgier zaczęła systematycznie iść w dół. Wspomniany mecz z Wisłą okazał się do dziś ostatnim dla jednego z najlepiej zarabiających piłkarzy w Pogoni, w którym zdobył gola z akcji. Zdarzało się, że trafił do bramki rywala, ale tylko z rzutów karnych. W meczu obecnego sezonu z Górnikiem Zabrze nie umiał pokonać bramkarza drużyny przeciwnej nawet strzałem z 11 metrów.

Gole tylko z karnych

Piłkarz zaciął się na dobre, stał się apatyczny, niewidoczny, niemrawy, popadł w zadziwiającą stagnację. Dziś nie ma szans na zagraniczny transfer piłkarza, który przez rok nie potrafi zdobyć gola. Rok temu w analogicznym okresie miał w Pogoni na koncie 4 gole i 5 asyst, dziś ma w dorobku 2 gole (oba z rzutów karnych) i 3 asysty.

Piłkarz został sprowadzony do Pogoni z myślą o konkretnym zarobku. Podpisał dość długi, bo 3,5-letni kontrakt, ale nikt nie przypuszczał, że zawodnik może go wypełnić w całości. Nie pojechał na mistrzostwa Europy, choć znajdował się w szerokiej kadrze. Nie pojedzie też na mistrzostwa świata, bo jego reprezentacja odpadła w eliminacjach, a piłkarz przestał być powoływany po czerwcowym przegranym meczu Węgier z Andorą.

W styczniu miną dwa lata od kiedy Gyurcso jest w Szczecinie, jest coraz starszy, w marcu przyszłego roku skończy 27 lat, wypadł z szerokiej kadry reprezentacji Węgier i nie zanosi się na to, żeby Pogoń w najbliższym czasie miała na nim zarobić. Raczej będzie musiała mu płacić wysoką pensję co absolutnie nie przekłada się na dobre wyniki drużyny.

Wisła dobra na przełamanie

Pogoń kolejny ligowy mecz rozegra 17 listopada, czyli prawie rok od ostatniego występu Gyurcso, w którym zdobył gola z gry. Mecz z Wisłą w poprzednim sezonie był jedynym, w którym zawodnik zdobywał gole dla Pogoni w spotkaniu ligowym. Wygląda zatem na to, że wyczyn w spotkaniu z Wisłą był tylko jednorazowym wyskokiem.

17 listopada znów rywalem będzie Wisła. Przez rok wydarzyło się bardzo wiele. Pogoń już dwa razy zdążyła zmienić trenerów, Wisła tylko raz, Gyurcso zagrał w tym czasie w 39 meczach, z których w 35 w wyjściowym składzie. Spędził na boisku aż 3176 minut i będąc piłkarzem mającym zadania głównie ofensywne nie zdołał zdobyć gola z akcji.

Co ciekawe, zadziwiająca niemoc Gyurcso absolutnie nie wpływa na jego pozycję w zespole. Wiosną tylko w jednym meczu wystąpił w roli rezerwowego, ale pojawił się na boisko już po przerwie. W obecnej rundzie trzy mecze rozpoczynał na ławce rezerwowych, ale nawet w roli zmiennika nie sprawdził się.

Od 19 listopada ubiegłego roku Pogoń nie zdobywała zbyt wielu goli, to właśnie po efektownym zwycięstwie z Wisłą rozpoczął się systematyczny odwrót drużyny Pogoni, jednak gole dla szczecińskiego zespołu potrafili zdobywać obrońcy: Fojut, Rapa, czy Rudol, defensywni pomocnicy: Matras, Murawski, Drygas, czy nawet Obst, ale Gyurcso nie dokonał tego ani razu, choć z wyżej wymienionych piłkarzy grał najczęściej, miał najwięcej sytuacji, ale skuteczność pozostawiała wiele do życzenia.

Brak konkurencji

Gyurcso prezentując nawet bardzo słabą formę wciąż może być pewny miejsca w składzie. Wiosną nie miał praktycznie żadnej konkurencji, jesienią długo do zdrowia dochodził Delew. Piłkarz znajdując się w słabej formie i tak wiedział, że niemal zawsze wyjdzie na boisko w podstawowym składzie. Dopiero powrót do zdrowia Delewa spowodował, że w drużynie było trzech skrzydłowych do dyspozycji szkoleniowca i Gyurcso od tamtej pory aż trzy mecze rozpoczynał na ławce rezerwowych.

Gdy Pogoń dwa lata temu pozyskiwała mającego na swoim koncie 12 występów w reprezentacji Węgier piłkarza, to wydawało się, że odniosła sukces. Pozyskaniem piłkarza interesowały się wcześniej największe i najbogatsze polskie kluby: Legia Warszawa i Lech Poznań. Piłkarz trafił jednak do Szczecina, a po niespełna dwóch latach dostrzegamy dlaczego piłkarz o tak dużym piłkarskim potencjale nigdy nie trafił do poważnej europejskiej ligi.

Wszyscy zaakceptowaliśmy fakt, że Gyurcso jest słabym obrońcą, nie angażuje się w defensywę i ten fakt można mu nawet darować pod warunkiem, że zawodnik nadrobi te mankamenty błyskotliwymi akcjami w ofensywie i golami, których nie strzela praktycznie wcale.

19 listopada minie rok od ostatniej bramki Adama Gyurcso zdobytej z gry, dwa dni wcześniej nastąpi trenerski debiut na boisku w Krakowie Kosty Runjaica. Szkoleniowiec ten pozostaje już ostatnią szansą na odbudowanie formy skrzydłowego z Węgier. W innym przypadku transfer ten zostanie uznany na pewno za jeden z najgorszych pod względem ekonomicznym w ostatnich latach w Pogoni. ©℗ Wojciech PARADA

Fot. R. Stachnik

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Oleś
2017-11-09 11:03:53
Pokarzcie mi,kurde,lepszego(teraz)piłkarza na jego pozycji.On z Nunesem świetnie współpracują.Ale...brak wykończenia.
Jan
2017-11-09 10:06:34
Wszystko OK, ale jednak jest tu pewna nieścisłość. Pisze Pan "Rok temu w analogicznym okresie miał w Pogoni na koncie 4 gole i 5 asyst, dziś ma w dorobku 2 gole (oba z rzutów karnych) i 3 asysty." Analogiczny okres w ubiegłym roku to 09.11 i w tym oto dniu byliśmy TAKŻE po piętnastej kolejce. Mecz z Wisłą Kraków był w SZESNASTEJ serii spotkań, która dopiero przed nami. Nomen omen też z tym samym rywalem, choć miejscem pojedynku będzie Kraków, a nie Szczecin. Więc po piętnastej kolejce ubieglego sezonu Adam Gyurcso miał PIĘĆ asysty i ŻADNEGO gola, dziś ma TRZY asysty i bramek DWIE. Z karnych, bo z karnych, ale są. Więc w klasyfikacji kanadyjskiej zdobył identyczną liczbę oczek i potrafię sobie wyobrazić, że przy jakimkolwiek napastniku z przodu w obecnych rozgrywkach miałby ich więcej.:) Nie można naginać faktów, ten tekst jest napisany kolejkę za wcześnie, bo załóżmy, że za tydzień z kawalkiem znów strzeli cztery gole Wiśle i co wtedy?:) Te statystyki pokazują jedynie, że Gyurcso także rok temu nie był tak dobrym piłkarzem jak sądziliśmy, tyle tylko, że trafił mu się mecz z Wisłą, który w zasadzie nie powinien był się trafić, bo na niego nie zasługiwał i nie zasługuje. Robak na piątkę z Lechem zasłużył na przykład całą swoją karierą. Delevem się lepiej zajmijmy, bo z nim jest jeszcze większa tragedia, Węgier jednak jakieś cyfry zaspołowi daje, na poziomie z ubiegłego sezonu, w którym zaliczył 10 asyst. To nie będzie wcale tragicznie, gdy to powtórzy, a Bułgar? Ostatnia asysta 22.04 w meczu z Lechią, a bramka 8.04 w spotkaniu z Arką. OD TAMTEJ PORY MINĘŁO 22 KOLEJKI, A FACET BEZ ŻADNEJ CYFRY. Dramat i to jest dopiero tak naprawdę ogórek. PZDR:)
Ugh
2017-11-08 23:18:25
Ten koleś to ikona upadku klubu. Leń i olewacz taktyki. Do wywalenia nawet za darmo

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA