Poniedziałek, 23 grudnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Rocznica nietypowego meczu Adamczuka i Leśniaka

Data publikacji: 17 listopada 2016 r. 15:54
Ostatnia aktualizacja: 17 listopada 2016 r. 15:54
Piłka nożna. Rocznica nietypowego meczu Adamczuka i Leśniaka
 

24 lata temu z udziałem dwóch byłych piłkarzy Pogoni Szczecin: Marka Leśniaka i Dariusza Adamczuka doszło do meczu, który na trwałe przeszedł do historii polskiego futbolu, ale absolutnie nie z powodu wydarzeń na boisku.

Marek Leśniak i Dariusz Adamczuk nie byli już piłkarzami Pogoni. Ten pierwszy grał akurat dla niemieckiego Wattenscheid, a ten drugi dla szkockiego FC Dundee. Obaj rozpoczynali zagraniczne kariery od klubów zdecydowanie bardziej renomowanych.

Leśniak w znacznie silniejszym od Wattenscheid Bayerze Leverkusen grał aż cztery sezony, ale już Adamczuk dla czołowej wtedy ekipy w Bundeslidze – Eintrachcie Frankfurt zagrał zaledwie pięć spotkań w ciągu pół roku i to w niepełnym wymiarze czasowym.

Obaj na eliminacyjny mecz do mistrzostw świata z Holandią stanowili podstawowe ogniwa. Nie tylko na ten mecz. W całym 1993 roku byli pupilami w kadrze prowadzonej wtedy przez trenera Andrzeja Strejlaua. Mecz z Holandią odbywał się już jednak pod wodzą jego asystenta - Lesława Ćmikiewicza.

5 goli w 7 meczach Leśniaka

Leśniak zagrał w siedmiu meczach roku 1993 i strzelił pięć goli, a Adamczuk wystąpił w pięciu pojedynkach i zdobył jedną bramkę. Ten drugi rozegrał w kadrze łącznie 12 spotkań i w żadnym innym roku kalendarzowym nie grał w reprezentacji tak często, jak właśnie w roku 1993.

Listopadowy mecz z Holandią w Poznaniu kończył pewną epokę. Był ostatnim meczem eliminacji, ostatnim w roku, dla Adamczuka ostatnim przed sześcioletnią przerwą w reprezentacji, a dla Leśniaka ostatnim dla reprezentacji o punkty.

To był mecz, w którym reprezentacja Polski nie miała już szans, żeby awansować, ale miał duży ciężar gatunkowy dla Holandii, która koniecznie go musiała wygrać. Tak też uczyniła. Wygrała w Poznaniu 3:1. Honorowego gola dla polskiej drużyny zdobył Leśniak, a udział w nim miał Adamczuk, który był ostanim piłkarzem dogrywającym piłkę do strzelca bramki.

Był to ostatni, dziesiąty gol byłego napastnika Pogoni Szczecin zdobyty dla reprezentacji. Spotkanie nie zostało jednak zapamiętane, jako wydarzenie piłkarskie, ale jako wydarzenie na trybunach – absolutnie bez precedensu.

15 tysięcy holenderskich kibiców

Stadion mogący pomieścić 18 tysięcy fanów w zdecydowanej większości wypełniony był fanami holenderskimi. Przyjechało ich aż 15 tysięcy. Dla polskich kibiców pozostawiono zaledwie 3 tysiące biletów i to nie w miejscach najbardziej komfortowych, ale tych z najgorszą widocznością.

Dziś taka sytuacja jest nie do pomyślenia, ale blisko ćwierć wieku temu miała miejsce. Po raz pierwszy zdarzyło się, że do Polski w jednym czasie i na jedno wydarzenie przyjechała tak gigantyczna grupa kibiców z obcego kraju.

Przybyło łącznie 20 specjalnych samolotów, 150 autokarów, setki samochodów i 70 pociągów. Holenderscy fani mieli pomarańczowe koszulki, flagi, czapki, a także przywieźli ze sobą sektorówki. Ponadto sympatycy „Pomarańczowych” przywieźli ze sobą też bardzo dużą ilość pirotechniki.

Polska po raz pierwszy zobaczyła zagranicznych kibiców świetnie zorganizowanych, ubranych niemal tak samo, w barwy drużyny, której kibicowali. W Polsce takie rzeczy się jeszcze nie działy. Przypomnijmy, że to właśnie w tamtym roku doszło do tragedii przed meczem Polska – Anglia, kiedy zasztyletowany został kibic Pogoni Szczecin. Polskie grupy kibicowskie nie były wtedy absolutnie zorganizowane, a na meczach reprezentacji zamiast barw narodowych przeważały klubowe. Z tego też powodu mecze reprezentacji bywały pretekstem do wywoływania burd ulicznych i stadionowych.

Mecz w Poznaniu unaocznił wszystkim, że piłka nożna i kibice, to przede wszystkim znakomity biznes. Szybko liczono zyski dla miasta, restauratorów, właścicieli knajp i barów. ©℗ (par)

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA