Pogoń notuje jeden z trzech najgorszych początków rundy wiosennej, odkąd w roku 2012 wróciła do ekstraklasy. To jest też najgorszy początek rundy wiosennej z trzech dotychczasowych sezonów Kosty Runjaica w szczecińskim klubie. Najlepszy miał miejsce dwa lata temu, kiedy Pogoń walczyła o przeżycie.
Gdy w grę wchodzi walka o wysokie cele, wtedy nie widzimy w klubie należytej determinacji i woli walki. Dotyczy to bardziej osób zarządzających, niż zespołu i sztabu szkoleniowego. Tak dzieje się praktycznie przez całą obecną dekadę. Rok po roku.
Pogoń w pięciu tegorocznych spotkaniach punktuje ze średnią zdobytych punktów jeden na jeden mecz. Tylko w rundzie wiosennej roku 2013 i 2015 ten bilans był słabszy. Kończyło się to wtedy dymisją trenerów Artura Skowronka i Jana Kociana.
Obecnie powtórki nie należy się spodziewać. Wtedy Pogoń była zagrożona degradacją, musiała próbować nowych rozwiązań, dodatkowych impulsów, wdarł się element paniki i strachu. Obecnie Pogoń może być pewna utrzymania, a zakwalifikowanie się do strefy medalowej i jednocześnie do europejskich pucharów nie jest dla klubu priorytetem.
Analizując sytuację w tabeli, to Pogoni potrzebne jest jedno zwycięstwo w pięciu pozostałych meczach sezonu zasadniczego. To jest oczywiście do wykonania i raczej trudno zakładać, że Pogoni może zabraknąć wśród ośmiu najlepszych drużyn ekstraklasy. To miejsce ma niejako zapewnione dzięki skutecznej i pełnej szczęśliwych zbiegów okoliczności rundzie jesiennej.
Skuteczność do poprawy
Jeżeli jednak Pogoń znacząco nie poprawi swojej skuteczności w działaniach ofensywnych, to może zakończyć tegoroczną rundę wiosenną ze średnią poniżej jednego punktu na mecz. Działo się tak we wspomnianych sezonach 2012/13 i 2014/15. W obecnym Pogoń jest na dobrej drodze, żeby tamte sezony powtórzyć.
Słabsza runda wiosenna względem jesiennej to jest ewidentnie problem Pogoni, ale już nie Kosty Runjaica. Niemiecki szkoleniowiec, pracując wcześniej w klubach niemieckich, niemal zawsze notował lepszą drugą część sezonu. Tak było w Darmstadt (dwukrotnie) i w Duisburgu. Tylko w Kaiserslautern miał gorszą wiosnę od jesieni, ale nigdy jego zespół nie schodził ze średniej zdobytych punktów na poziomie 1,5.
Obecnie do takiego wyniku Pogoni jest bardzo daleko. Jeżeli Pogoń przegra w niedzielę swój trzeci mecz z rzędu, to ta średnia już spadnie poniżej jednego punktu na mecz. Ponadto porażka oznaczać też będzie, że Raków Częstochowa zbliży się do Pogoni na odległość dwóch punktów. To już jest dystans minimalny, który spowoduje zagrożenie nawet wypadnięcia poza pierwszą ósemkę.
To jest możliwe pod warunkiem, że Pogoń wciąż będzie grać i punktować jak w poprzednich wiosennych meczach i dwóch ostatnich w roku ubiegłym. Już wtedy zlekceważono sygnały, że zespół ma problem w ofensywie, nie poczyniono praktycznie żadnych działań, żeby zminimalizować stratę Adama Buksy.
Może to się skończyć miejscem poza pierwszą ósemką i będzie to wina osób zarządzających sportowym projektem, odpowiadających za budowę kadry pierwszego zespołu. To jest wciąż perspektywa raczej mało realna i trudna do wyobrażenia, ale jednak takie niebezpieczeństwo po wtorkowej porażce z Jagiellonią zaczęło istnieć.
Nowoczesny beniaminek
Pogoń zagra w niedzielę w Bełchatowie z beniaminkiem ekstraklasy, który w tegorocznych meczach jest rewelacją. Raków gra futbol nowoczesny, jako jedyny preferuję grę trójką obrońców, podczas gdy w ligach z TOP 5 około 40 procent zespołów gra w takim ustawieniu. To najlepiej pokazuje, jak polskie kluby są hermetyczne w swoich działaniach, jak poszczególni trenerzy są oporni na zmieniającą się sytuację w Europie.
Raków będzie faworytem niedzielnego meczu. Wygrał z Pogonią już w rundzie jesiennej w Szczecinie, kiedy nikt tej drużynie nie dawał szans. Już wtedy ten zespół spisywał się dobrze, grał w określonym stylu, był nieźle zorganizowany. Od tamtej pory zespół poczynił jeszcze większy postęp, a Pogoń zanotowała regres.
Biorąc pod uwagę siedem ostatnich kolejek spotkań, to Pogoń jest najsłabszą drużyną w ekstraklasie, zdobyła najmniej punktów, natomiast Raków w tych spotkaniach wywalczył o osiem punktów więcej i nie zamierza na tym poprzestać. To jest ambitny projekt, wzbudzający w kraju sporo entuzjazmu.
Raków w przerwie zimowej pozyskał pięciu nowych piłkarzy, z których trzech trener umiejętnie wkomponował do wyjściowego składu. Pogoń natomiast pozyskała tylko Cibickiego, który choć gra skutecznie, to wciąż ma zaległości spowodowane dość długą przerwą w grze.
Jeden transfer Pogoni
Nie ma klubu w ekstraklasie, który w przerwie zimowej wzmocnił się zaledwie jednym piłkarzem i to w sytuacji, kiedy stracił swojego najlepszego i jedynego wartościowego napastnika. Pogoń tak zrobiła z premedytacją i ma to swoje konsekwencje w wynikach drużyny.
Raków w rundzie wiosennej zdobył od Pogoni dwa punkty więcej, ale trzeba pamiętać też o tym, że pechowo przegrał w Gdyni, prowadząc 20 minut przed końcem 2:0. Ponadto zdołał zremisować z mocno rozpędzoną Legią, mierzył się też z doskonale spisującym się Lechem. Miał przeciwników od Pogoni trudniejszych, nie dopisywało mu szczęście, jak Pogoni w meczu z Płockiem, wszystkie swoje mecze rozgrywa poza Częstochową, a i tak zgromadził więcej punktów od szczecinian.
W Pogoni atmosfera mocno siadła, piłkarze nie potrafią ukryć swoich emocji, na boisku oglądamy coraz więcej wzajemnych pretensji, a nawet przepychanek, jak podczas meczu z Jagiellonią pomiędzy Matynią i Listkowskim.
To bardzo zły sygnał, ale nastroje są uzależnione od wyników, a te nie mogą być na zadowalającym poziomie, gdy ludzie kierujący klubem nie zachowują się odpowiedzialnie i nie starają się tworzyć zespołu coraz lepszego, ale jedynie pozorują swoje działania w celu utrzymania pozycji na poziomie średniaka. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser