Rozmowa z zawodnikiem Kotwicy Kołobrzeg Pawłem Łysiakiem
PO rozegranych jesienią meczach piłkarze Kotwicy Kołobrzeg zajmują bezpieczne miejsce w środku tabeli i biorąc pod uwagę regulaminowe niuanse - o których piszemy szerzej w tekście o Błękitnych - utrzymanie w II lidze mają już praktycznie zapewnione.
Mogą więc sobie pozwolić na spokojną, odważną grę, a w tej sytuacji można nawet po cichu marzyć o I-ligowym awansie. Kołobrzeżanie zimą wzmocnili swój skład, a jednym z nowych nabytków jest pozyskany z I-ligowej Wisły Płock 20-letni Paweł Łysiak, który wcześniej grał m. in. w niemieckim VfL Wolfsburg. Poprosiliśmy go o krótką rozmowę.
- Jakie zadania postawił przed zespołem zarząd klubu?
- Wiosenne cele zwykle warunkuje sytuacja w tabeli po rundzie jesiennej, więc w przypadku Kotwicy trudno o jakieś rewelacyjne zadania. Wiadomo, że musimy się utrzymać, ale myślę, że nie powinno być z tym problemów. Natomiast walczyć o awans będzie ciężko, choć w piłce wszystko jest możliwe, a do barażowego miejsca nie tracimy dużo, bo jedynie siedem punktów. Teoretycznie można taką stratę zniwelować w ciągu trzech kolejek. To tyle, jeśli chodzi o zespołowe zadania, a przede mną postawiono konkretny cel: kazano mi strzelać bramki.
- Gdzie na boisku czuje się pan najlepiej?
- Jestem środkowym napastnikiem, tak zwaną klasyczną „dziewiątką". Moim atutem jest szczególnie lewa noga, którą zdobywam większość bramek. Głową na razie zbyt dużo goli nie strzeliłem.
- Kiedy zdecydował się pan na przyjście do Kotwicy?
- Z propozycją transferu trener Piotr Tworek dzwonił do mnie już dawno, ale z decyzją zwlekałem bardzo długo, bo miałem też inne ligowe oferty. Z trzech propozycji z I ligi szybko odrzuciłem Rozwój Katowice i MKS Kluczbork, ale byłem bliski przejścia do Pogoni Siedlce. Różne względy zadecydowały jednak o tym, że ostatecznie zdecydowałem się na Kotwicę. Dobrze się czuję w Kołobrzegu, będę tu miał wynajęte mieszkanie i dość blisko do rodzinnego, podkoszalińskiego Bukowa Morskiego. Kontrakt podpisałem na półtora roku, a na moją decyzję wpłynął też fakt, że w Kotwicy jest bardzo dobry szkoleniowiec, przy którym można się sporo nauczyć.
- W swojej niezbyt długiej i właściwie dopiero rozpoczynającej się sportowej karierze miał już pan 2-letni epizod w słynnym niemieckim klubie VfL Wolfsburg. Jak do tego doszło?
- Zaczynałem grać w piłkę w Bukowie Morskim w tamtejszym Passacie, skąd trafiłem do Bałtyku Koszalin i tam musiałem się pokazać, by zainteresowali się mną menedżerowie. Z pierwszym umowę podpisałem bodajże w wieku piętnastu lat, a obecnie współpracuję już z trzecim menedżerem. Właśnie dzięki takiemu wsparciu byłem dwukrotnie na testach w VfL Wolfsburg, które ostatecznie miały pozytywny finał. Przez dwa lata grałem w Niemczech w zespołach juniorów, sporo się nauczyłem, a jeszcze więcej zobaczyłem. Gdy przyszedł czas na dorosłą piłkę, zrozumiałem, że niezwykle ciężko mi będzie przebić się do pierwszego zespołu niemieckiego klubu, a ponieważ w rezerwach grać nie chciałem, podjąłem decyzję o powrocie do Polski. Myślę, że tu będę miał lepsze szanse na rozwój kariery.
- Dziękujemy za rozmowę. ©℗ (mij)