Jakimi graczami otaczać się, żeby odnieść sukces w polskiej ekstraklasie? Doświadczonymi, wiekowymi, czy może bardziej rozwojowymi, młodymi, jeszcze na dorobku? Czy w drużynie powinno być więcej obcokrajowców, czy może klub powinien bardziej zaufać rodzimym graczom?
Bardzo często trwają na ten temat dyskusje, a co mówią o tym liczby, statystyki? Nie zawsze pokrywają się z oczekiwaniami kibiców, którzy chcieliby oglądać na boiskach piłkarzy młodych, głównie polskich, ale nie zawsze prowadzi to do sukcesu.
Polska ekstraklasa pod względem średniej wieku jest ósmą ligą w Europie ze średnią 27,2 lat. To sporo. Polską ekstraklasę wyprzedzają ligi bogatsze, takie jak: turecka, rosyjska, włoska, hiszpańska, ale też takie, jak: cypryjska, węgierska i grecka.
Pierwsze cztery skupiają piłkarzy doświadczonych, ale z uznanym dorobkiem, bardziej klasowych, natomiast pozostałe wymienione włącznie z polską sprowadzają piłkarzy o zdecydowanie gorszej jakości. Głównie tych, którzy nie zdołali otrzymać angażu w ligach bogatszych i lepszych pod względem piłkarskim.
Najstarsi zagrożeni spadkiem
W polskiej ekstraklasie cztery najstarsze ekipy plasują się w dolnych rejonach tabeli, są zagrożeni spadkiem i bez szans na grupę mistrzowską. To Śląsk Wrocław (średnia wieku 28,84), Miedź Legnica (28,37), Arka Gdynia (27,93) i Zagłębie Sosnowiec (27,92).
Ewidentnie z tego zestawienia wynika, że nie warto otaczać się piłkarzami nadmiernie wiekowymi, trzeba mieć w składzie piłkarzy młodszych, bardziej głodnych sukcesów. Z wyżej wymienionych klubów najprawdopodobniej wyłonią się spadkowicze, jeden raczej na pewno.
Miedź, Arka i Zagłębie zajmują trzy z czterech ostatnich miejsc w tabeli. Nie może być zatem przypadku, otaczanie się piłkarzami przesadnie wiekowymi, mającymi coraz mniejsze sportowe aspiracje, to nie jest dobry pomysł i na przykładzie wymienionych klubów przekonujemy się o tym.
Powód takiej konstrukcji kadry zespołu może też wynikać z tego, że są to kluby o dość niskich budżetach, o aspiracjach mało ambitnych, polegających głównie na utrzymaniu się w ekstraklasie. Z tej przyczyny wprowadzanie w życie ambitnych projektów, ryzykowanie gry z młodymi polskimi piłkarzami może oznaczać degradację. Takie przynajmniej są obawy.
Wisła Płock wyłamuje się
O tym, że warto stawiać na piłkarzy młodych, świadczy klasyfikacja zespołów w polskiej ekstraklasie najmłodszych. Z dziewięciu najmłodszych zespołów w ekstraklasie aż siedem plasuje się w górnej ósemce. Z zestawienia wyłamują się tylko dwa kluby: Górnik Zabrze i Wisła Płock.
To dwa z trzech najmłodszych zespołów, które nie potrafią połączyć młodości z dobrym wynikiem sportowym. Nieco inna jest sytuacja Górnika, który w rundzie jesiennej zbyt mocno odmłodził zespół, natomiast Wisła jest przypadkiem zaskakującym i wyłamującym się z jakichkolwiek kanonów. To dobrze funkcjonująca drużyna, ale jednak nie osiąga wyników na miarę potencjału drużyny.
Jednym z dwóch najmłodszych zespołów w ekstraklasie jest Pogoń Szczecin grająca składem ze średnią wieku 25,97. To jeden z dwóch klubów, który w obecnym sezonie potrafił zejść poniżej średniej 26 lat. W Europie jest tylko sześć krajów ze średnią całej ligi poniżej 26 lat: Szwajcaria (25,95), Austria (25,93), Słowacja (25,5), Holandia (25,34), Słowenia (24,94) i Chorwacja (24,77).
Pogoń zatem pod tym względem trzyma dobry poziom, nie ma w składzie zbyt wielu klasowych młodzieżowców, ale jest sporo podstawowych piłkarzy w przedziale wiekowym 23-25 lat (Malec, Matynia, Stec, Podstawski, Kozulj, Buksa).
Sześć klubów poniżej średniej 27 lat
W polskiej ekstraklasie jest tylko sześć klubów ze średnią poniżej 27 lat i w tej grupie są dwa rywalizujące o tytuł mistrza Polski: Lechia Gdańsk (26,62) i Legia Warszawa (26,59). Do walki o trofea mogą zatem poprowadzić piłkarze młodzi, ale nie przesadnie mało doświadczeni.
A jaki powinien być w drużynach udział obcokrajowców? Przeważnie narzeka się, że jest ich za dużo, zbyt wielu z niewystarczającą jakością, ale jak się prześledzi dokładnie wyjściowe jedenastki zespołów, to okazuje się, że z większością polskich graczy w drużynie można najwyżej walczyć o utrzymanie.
W polskiej ekstraklasie są cztery kluby z udziałem obcokrajowców w wyjściowych składach poniżej 35 procent. Są to: Wisła Płock (33,52 procent), Zagłębie Lubin (31,68), Górnik Zabrze (31,36) i Śląsk Wrocław (24,2). Tylko Zagłębie ma szanse na zakwalifikowanie się do grupy mistrzowskiej, pozostałe bronią się przed spadkiem, choć z całej czwórki zespołem mocno zagrożonym jest tylko Wisła.
Górnik mocno zmienił swoją politykę personalną w przerwie zimowej, w rundzie wiosennej w jego składzie często pojawiało się nawet po ośmiu obcokrajowców, ale dzięki temu odbił się od dna, to obcokrajowcy w tym klubie ciągną zespół do góry, a nie polscy piłkarze, których na dobrym poziomie jest w polskiej ekstraklasie coraz mniej.
Dziś aż w siedmiu polskich klubach przeważają obcokrajowcy, w Jagiellonii obcokrajowcy stanowią nawet ponad 72 procent. Nie znaczy to jednak wcale, że tylko piłkarze zagraniczni mogą zapewnić dobry wynik. Przykład Lechii Gdańsk temu zaprzecza. W drużynie lidera ekstraklasy występuje 39,33 procent obcokrajowców. Podobnie jest w Pogoni, gdzie tych obcokrajowców jest 37,53 procent.
To są proporcje bardzo przystępne, absolutnie do zaakceptowania. Trzech lub czterech zagranicznych piłkarzy w wyjściowej jedenastce pokazuje na zdrowy i dopuszczalny balans i może oznaczać jednocześnie sportowy sukces. W przypadku Lechii mamy do czynienia z najlepszym sezonem w historii klubu, natomiast w przypadku Pogoni na taki sezon wciąż czekamy, choć obecny na pewno przyniósł duży w tym względzie przełom. ©℗
Wojciech PARADA
Fot. R. Pakieser